środa, 17 listopada 2010

dziura w czasie częśc trzecia





Napisałem że wędrowiec jechał ale ażeby prezycyjniej oddać obraz sytuacji powinienem napisać że szedł obok furki ciągniętej przed dwa konie. Nagle zwolnił bo oto zobaczył w oddali poruszające się przed nim dwa małe ciemne punkty. Pewno jakieś zwierzęta albo karły idące na jarmark do Bodzantyna żeby występami zarobić parę denarków. Jakiego było jego zdziwienie kiedy się okazało że to nie są karły ani para wołu która urwała się gospodarzowi idacemu na targ z zaprzęgu i idzie samopas czekając aż gospodarz znajdzie je i uwiąrze do woza z powrotem. Przed nim szło dwóch małych chłopców. Kiedy usłyszeli jego kroki i tętent kopyt końskich zwolnili. - Swastyk z tobą panie -powiedział jeden z nich - Sława i chwała! Swastyk z wami bracziszkowie mili - odpowiedział na pozdrowienie dzieci, nie mogąc uwierzyć własnym oczom - A wy tu skąd? Dodał, z jednej strony zadowolony że widzi małego mądrale i jego młodszego braciszka, z druiej przestraszył się trochę bo skąd tu się wzieli i na dodatek sami bez opieki straszych. Mówił wędrowiec patrząc na dwóch umorusanych braci i zastanawiając się - My z Wilczano na targ do Bodzantyna idziemy. Ceny obaczyć kcemy, porównać i czy co sie przedać opłaci abo i kupić. No no no -pomyślał, a głośno dodał - Wskoczcie na furkę braciszkowie mali do Bodzantyna daleko jeszcze, a konie silne i różnicy nie zauważą nawet. Starszy z braci rezolutny mądrala uśmiechnął się - Kiedy my lubim chodzić, dla zdrowia robimy to - powiedział przysuając się bliżej do wędrowca. Co prawda widać było że są już nieźle zmęczeni i powoli mają swojej dziwnej wycieczki dość, szczególnie zaś młodszy Wilczano który wyglądał na wyczerpanego wędrówką a nawet tochę czymś przestraszonego. Jednak pozwolił im na to aby szli obok niego drogą. Najpierw po prawej zaraz skraju szła para koni ciągnących za sobą wóz, następnie w środku wędrowiec a po lewej para braciszków Starszy Miłość i trzymający go za rękę czteroletni Wilczano Przy lewej nodze Wilczano szedł pies Nie śpieszyli się bo i nie było po co - A co tam u Wróża słychać i u jego żony, mówcie mi bom ciekawy - zapytał w pewnym momencie chłopców wędrowiec - Dobrze wszystko - odpowiedział zgodny chór dwóch głosów. Dalej szli w milczeniu a nad nimi świeciło słońce które szło już w południe. Jedynie po jakimś czasie Wilczano który co chwila zwalniał albo sie potykał i nie dążał za resztą... czytaj dalej tu
wersja w formacie pdf: zobacz tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz