czwartek, 3 lutego 2011

Człowiek który spełnił swoje marzenia!

Witam
znalazłem moje stare opowiadanie sprzed kilku lat do przeczytania tu

Człowiek który zrealizował swoje marzenia.



Rózne myśli chodziły mu po głowie -praca którą wykonywał nie przynosiła mu większej satysfakcji, ani społeczenego prestiżu i uznania środowiska w jakim przebywał.

Mało tego pieniądze ze sprzątanie supermarkeŧów nocą były naprawdę niewielkie -może gdzieś indziej tak, ale w jego mieście nie. I nagle przyszło olśnienie.Pomysł jaki pojawił sie podczas czytania gazet z ogłoszeniami, powitał z uznaniem - Znależć pracę, jak to się mówi rozwojową i dającą perspektywy na przyszłość - powiedział głośno do siebie, i zaraz potem dodał - Na przykład fryzjer albo pizzer to jest to. Widział już nawet siebie pracującego jako pizzer w jakiejś dobrej pizzeri w centrum miasta. I o dziwo znbalazł w “Dzienniku polskim” kilka ofert. Prawie natychmiast zadzwonił i umówił się z właścicielem na spotkanie. Następnego dnia

szedł rano szybko jak tylko mógł ulicą w kierunku Bieżanowa Starego, a po drodze jeszcze chyba na Malborskiej jak zwykle zauważył napis na furtce: MARY KAY -przed ładnym dosyć dużym domem z czerwonej cegły stojącym prawie na krzyżówce- mianowicie pomiędzy ulicą Kadena-Bandrowskiego a Pierrackiego, prawie że naprzeciw piekarni. Kim jest owa tajemnicza Mary Kay ? Wróżką jakąś, czy dziennikarką. Kiedy tamtędy przechodził zawsze się zastawiał.

Niedaleko Kabla, a właściwie zaraz przy przystanku tramwajowym przeczytał ogłoszenie: ZGUBIONA ZOSTAŁA CZARNA TECZKA ktokolwiek wie proszony jest o... Czarna teczka nie wzruszyła go jednak. Szedł dalej, minął w międzyczasie ogródki działkowe z wyjętymi lub wypalonymi okiennicami. Ogórdki zostały już pewnie całkiem opuszczone -myślał.I wyludnione. Miejsce dawnych działkowiczów zajęli bezdomni i biedacy, mieszkając tam i śpiąc grupami albo pojedynczo. W tym miejscu droga zaczęła się obniżać. Zeszedł w dół, w stronę Teligi a potem Ćwiklińskiej. Kiedy minął Prokocim Nowy, Bieżanów Nowy i znalazł się na Bieżanowie Starym w okolicy Drożdżowni -ładny kawałek za pętlą tramwajową.

Pomylił się kilka razy, ale w końcu dotarł na ulicę Rakuś, a potem na L. Po drugiej stronie ulicy naprzeciw restauracji zobaczył małe zoo, jakieś konie lub kucyki biegające na małej łące, a i restauracja prezentowała się dość oryginalnie. Pełna tropikalnych ptaków i ogromnych akwariów z egzotycznymi rybami. Znalazł się w innym świecie. Gdy stał oszołomiony i niewiedząc co ma ze sobą zrobić i dokąd iść przywitał go właściciel resturacji -jak podejżewał- ubrany w marynarski podkoszulek dorosły mężczyzna w stroju pirata. Po chwili rozmowy z nim, zrozumiał że na pracę w restauracji Magiellana, nie ma wielkich szans, i że nie zostanie Pizarro z restauracji Magelllana -ponieważ brak mu niezbędnego do pracy doświadczenia. Ale zobaczył człowieka który spełnił swoje marzenia. I to było dla niego bardzo ważne. Zupełnie tak jakby przyszło olśnienie -aha, a więc jednak można tak! Mozna połączyć swoje marzenia z dzieciństwa z dorosłym praktycznym życia. Zachowując siebie z dzieciństwa i nic nie tracąc ze swojego jestestwa być dorosłym człowiekiem zarabiającym na życie.

Gdy wrócił do domu, a wracał bardzo powoli, wygrzebał gdzieś spod łóżka czarną starą teczkę w której były nożyce fryzjerskie od dziadka. Dziadek dał mu je lata temu. Postanowił że zostanie fryzjerem.

Wieczorem niepokój i pobudzenie wróciło spowrotem do niego. Chodził nerwowo po pokoju ponieważ za wszelką cenę chciał ściągnąć sobie OpenArtista żeby porówać go ze swoim ulubionym ArtistXem. Wiedział że nie ma lepszego systemu operacyjnego dla niego jednak to w niczym mu nie pomagało. Wygrzebał najpierw stary, prawie że zepsuty dysk z zainstalowanym na nim Ubuntu studio i podłączył go do rezerwoego prawie że antycznego komputera który trzymał aby uruchomić go w razie awarii tego którego na codzień używał. Pomimo tego że zdawał sobie sprawę z niebiezpieczeństwa podpiął dysk i następnie włączył kmputer. Po chwili ukazała się ciekawa zielonkawa tapeta “Studia” ze słojami a raczej plastrami miodu w środku. Przejrzał dostępne w dystrybucji aplikację i rozczarowany ale jednak i uspokojony wyłączył komputer. Utwierdził się że jego ulubiony -co tam ulubiony, ukochany- ArtistX jest najlepszy w swojej dziedzinie. Jeszcze tylko musi ściągnąć OpenArtista i wypalić na płycie dvd a potem go psrawdzić, to znaczy przetestować i porówać z AtriXem*. Czyli za jakieś przeszło trzy gigabajty bo tyle jeszcze brakowało -przeliczając to na godziny wychodziło mu prawie całą dobę. Mógł teraz wrócić do swojego opowiadania. Opowiadanie zaczynało się ciekawie jednak kończyło się w pewnym momencie -tak jakby było urwanę. Nie miał weny więc postanowił że dopiszę do

następnie Dublicatora “Let them hear” i gdy utwór się skończył wrzucił do odtwarzacza Maurizio Micelego. Uspokojony zaczął pisać dalej.

-------------

*miał jeszcze wypalone na płycie Yopera i Slaxa
koniec pierwszego fragmentu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz