political-fiction, cypher,cypherpunk, post cyber, cyber sci fi sf литературы, искусства истории literatura, výtvarné umění příběhy літаратуры, мастацтва гісторыі technohumanismo књижевност, уметност приче राजनैतिक साइबर साहित्य 网络文学的政治 политической научной фантастики кибер politické počítačové sci-fi политичких сајбер научне фантастике trans sophia techno-humanizm antropokosmizm
wtorek, 3 sierpnia 2010
mała dawka biologicznego szczęścia
dziś znalazłem w internecie stronę href="http://i1713.blogspot.com/p/powiesci-jakimi-rzeczy-sa.html">/a> z moimi starymi opowiadaniami. Większość z nich weszła poźniej w skład TAKIMI RZECZY SĄ http://i1713.blogspot.com/p/powiesci-jakimi-rzeczy-sa.html
Są to teksty robocze, i z tego powodu proszę więc o łaskawy wymiar kary i odrobinę litości
Był z siebie niezwykle zadowolony. Wszystko bowiem dzisiejszego dnia układało mu się znakomicie. Gdy tylko wstał, poszedł do wolnej jak nigdy łazienki, w kuchni tez nie było tłoku, a dzieci ani żona nie kręciły mu się bezmyślnie pod nogami. Nie wstał także później, ani o minutę. Zjadł śniadanie, takie zwykle jakie jadał w czwartki, to znaczy grzanki i jedną bułkę z masłem, wypijając do tego szklankę soku pomarańczowego. Potem powoli wyszedł sprawdzając jeszcze dwukrotnie czy ma przy sobie wszystkie potrzebne dokumenty, prawo jazdy i dowód, oraz co najważniejsze wszystkie karty i kluczyki samochodowe. Zamknął za sobą delikatnie drzwi, i dla pewności nacisnął klamkę. Odetchnął z ulgą, wszystko było na szczęście w porządku. Kiedy schodził po schodach opanowanym i ostrożnym krokiem, nasłuchiwał uważnie, czy aby nie rozlegną się głosy otwieranych drzwi sąsiadów, wtedy myślał przyśpieszy, niepotrzebne kontakty z otoczeniem eliminował do minimum. Chociaż miał kilka wyuczonych i z góry przygotowanych nic nie znaczących odzywek, w stylu dzień dobry sąsiedzie, jak dzisiaj zdrowie, albo też: o jaką ładną pogodę mamy, takie właśnie aby nie oddalać się zbytnio od nich, ani niepotrzebnie nie zbliżać, ale utrzymać właściwą i bezpieczną odległość. Ale na szczęście nikt go nie spotkał na schodach.
Przeszedł energicznie w stronę auta, i otworzył drzwi. Wsiadł po czym ruszył, zupełnie jak we śnie, pomyślał, nic ani nikt nie przeszkadzał mu - Droga wolna, cała naprzód -rzucił, i ruszył ostrożnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wszystko tego dnia szło mu jak w zegarku. Harmonijnie i płynnie mijał skrzyżowania uliczne, i samochody jadące z naprzeciwka, nikt się nie wpychał na trzeciego ani też go gwałtownie nie wyprzedzał. Równo jak w zegarku wysiadł z auta na parkingu położonym niedaleko budynku firmy. Otwierając o punktualnie ósmej drzwi, powiedział do siebie z radością w głosie: jestem jak zaprogramowany, a niech to! Wszedł do pokoju, i zaczął wyciągać wszystkie potrzebne mu dzisiejszego dnia papiery. Nie zauważył zerkającej jak zwykle w jego stronę samotnej koleżanki pracującej przy sąsiednim biurku, i z poważnym wyrazem twarzy zignorował kolegów, -i nie to że ich zlekceważył, z dostojnym wyrazem twarzy powiedział okrągłe: dzień dobry, i usiadł na swoim krześle. Zrobił sobie swoją ulubioną, porcję czekoladowego kakao z małą ilością kawy, smaczną i nie zbyt szkodliwą, -o mała dawka biologicznego szczęścia pomyślał, jest taka przyjemna i nie szkodzi.
A musicie wiedzieć, że lubił robić wszystko co przyjemne ale mało szkodliwe
Wyliczał wcześniej dawki kalorii, i ilość witamin zawartych w substancji jaką chciał spożyć a także relacje jakie występują pomiędzy artykułami żywnościowymi i narządami ludzkimi, analizując je, i rozważając za i przeciw. Tak zresztą postępował ze wszystkim, z obmyślaniem drogi do pracy i nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, a nawet ze słuchaniem muzyki i oglądaniem filmów w telewizji. Ta droga myślał jest bezpieczna i rozsądnie jest się nią poruszać, albo: tamtą ulicą nie wolno chodzić.
Podobnie postąpił wybierając mieszkanie, dobrał je głównie ze względu na bezpieczeństwo, patrząc na policyjne statystyki dzielnicy, odległość od stacji paliw, i stan instalacji gazowej. Jak mu się wydawało był bezpieczny. Ale tak naprawdę, Człowiek Zegarek dawno już uwięził swoją duszę w klatce racjonalnych koncepcji jakie posiadał na swój temat. A że nazywali go znajomi w pracy 'Człowiekiem Zegarkiem”?, -nic to nie przeszkadzało mu to. Brak sympatii mógł mu odebrać możliwość awansu, ale nie chciał zbyt szybko i nagle awansować, mogło by to być niebezpieczne i odebrać mu małą dawkę biologicznego szczęścia, wprowadzając w zamian do jego życia zamęt i niepokój. Kiedy by znalazł czas na picie swojego ulubionego napoju z odrobina kawy, albo wypalenie czterech nie zbyt mocnych papierosów dziennie? . No właśnie?, -kiedy.
I nagle cały jego świat runął. Nowy samochód który wziął parę miesięcy temu na kredyt został staranowany przez ogromnego tira, a firma ubezpieczeniowa znalazła nie wiadomo jakim cudem sposób aby nie wypłacić mu odszkodowania. On przeżył, ale długie miesiące leżał chory w łóżku. Gdy poczuł się lepiej dowiedział się że w pracy jego miejsce jest już zajęte, przez nową znajomą szefa siedzącą właśnie na jego krześle i przy jego biurku, pijąc kawę z jego kubka. Żona? Żona odeszła z przyjacielem i zamieszkała u niego.
Pogotowie przyjechało po paru dniach, a może i po tygodniu. Kiedy jeden z bardziej litościwych sąsiadów wyłamał wejściowe drzwi, i wszedł do środka. Zobaczył go leżącego w stanie prawie agonalnym, i nie dającym już znaku życia.
Najpierw trzy dni spędzone na oddziale intensywnej terapii, a następnie pobyt w szpitalu psychiatrycznym w Kobierzynie.
Siedzi tu już od kilku miesięcy i ma nadzieje że pozostanie na zawsze. Szpital bowiem okazał się jego wybawieniem. A i dokąd miałby pójść. Na ulicę?
Lekarzy trakjavascript:void(0)tował jak świętych, a pielęgniarki jak dobre anioły.
Takie przecież dla niego były.
Autor:
Cyberius-Zee Jop
o
02:57
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
biologiczne,
Cyberius,
dawka,
literatura humoreska,
mała,
opowiadanie,
przypowiastka,
sf,
szczęście
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz