W amerykańskim kongresie jeden z senatorów był wielkim fanem muzyki metalowej. I nic w tym dziwnego, niemniej po pierwsze: senator miał przeszło osiemdziesiąt lat, po drugie reprezentował konserwatystów [republikanów], a po trzecie nikt go nie mógł "namierzyć".
John na pozór należący do skrajnie purytańskiego kościoła chrześcijańskiego w dzień, wieczorem i w nocy zamieniał się w lidera czołowej satanistycznej i metalowej kapeli. Z tego powodu nazywany był "człowiekiem maską"
Nakładając maskę i charakteryzując postać tak aby nikt go nie mógł rozpoznać, wyruszał z gitarą w miasto. W czarnych koknejach, i zniszczonej skórzanej kurtce szedł do jednego z klubów, gdzie miał akurat ze swoim zespołem koncert . Jak wytłumaczyć należało przyczyny i motywy postępowania konserwatywnego senatora, zastanawiał się. Porządnego ojca i dziadka, wzorowego męża, zawsze ostrzyżonego, i ogolonego starannie, nienagannie ubranego w dobrze skrojony garnitur dżentelmena, na dodatek nie opuszczającego nigdy niedzielnej mszy w swoim kościele. Ktoś zadzwonił do drzwi, i wyrwał go z rozmyślań.
Weszli od razu do pokoju nie pytając nawet o pozwolenie, Maurycy, Angelus i Mozaerello. Maurycy już zanim zdjął kurtkę i buty zaczął opowiadać film jaki oglądał na "you tubie", a poświęcony
Waco
-Nie zabijecie nas- ? zapytał przestraszony. -Nie, nie zabijemy- odpowiedział powoli głos w słuchawce.-
-Ale na pewno, nie zabijecie nas- pytał uparcie dalej.
-Na pewno nie zabijemy-
W chwilę póżniej jednostki specjalne, uzbrojone po zęby w broń najnowszej generacji, weszły na teren posesji. Podstawili pod ścianę drabinę po której zaczęli wchodzić na dach. Z dachu dostali się przez okno do wnętrza domu.
Czy te dzieci liczące trzy lata, albo dopiero rok, także były terrorystami zagrażającymi bezpieczeństwu państwa i służb specjalnych, że zostały zlikwidowane?- mówił Maurycy, i ciągnął dalej
-Kwiecień to taki miesiąc w którym ginęło szczególnie wiele niewinnych ofiar, bezbronnych kobiet i dzieci. Bardzo chętnie wywoływano też w kwietniu wojny. W dzień przypadający na święto jakiegoś pogańskiego mrocznego bóstwa. Temu właśnie bóstwu w w zamierzchłych czasach wyznawcy składali ofiary z ludzi. Stąd niektórzy uważali że takie działania są formą złożenia ofiar bóstwu Świadomą lub nie-.
Siedzieli już przy stole, a dokładniej "przy ławie" i pili herbatę, a Maurycy gadał cały czas, idąc do pokoju, siadając, siedząc już na krześle, zdejmując buty wcześniej, cały czas gadał.
Zrobiło się poważnie, gdy przerwał i zapanowało milczenie.
Ktoś jeszcze zaczął mówić o dwóch wróżkach które przepowiedziały "tsunami" na Bałtyku, ale historia nie kleiła się, i towarzystwo powoli wyszło.
Został sam i postanowił przyjrzeć się swojej przeszłości. Bał się swojej przeszłości i jeśli już to zakradał się do niej jak kot polujący na mysz, i zaglądał. Na początku obawiając się i długo tkwiąc w stanie oporu, jakiegoś dziwnego zatrzymania, jakby otępienia, by potem nagłymi szybkimi i stanowczymi ruchami otworzyć zeszyt ze sporządzonymi przez siebie notatkami
Zdobył się na odwagę i zajrzał do swojego nieśmiertelnego zeszyciku. Zaczął powoli czytać...czytaj dalej tu
political-fiction, cypher,cypherpunk, post cyber, cyber sci fi sf литературы, искусства истории literatura, výtvarné umění příběhy літаратуры, мастацтва гісторыі technohumanismo књижевност, уметност приче राजनैतिक साइबर साहित्य 网络文学的政治 политической научной фантастики кибер politické počítačové sci-fi политичких сајбер научне фантастике trans sophia techno-humanizm antropokosmizm
środa, 28 lipca 2010
Życie na śmietniku
Autor:
Cyberius-Zee Jop
o
03:27
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Antropos,
Boże,
Ciało,
Cyberius,
freeganie,
freeganizm,
literatura,
opowiadanie,
śmietnik,
Waco,
życccie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz