-suport "Kronik"
Tymczasem otworzyły się drzwi supermarketu, i do środka, nie mniej ni więcej wszedł Kot w Butach*.
Ukłonił się grzecznie siedzącym przy kasie sympatycznym, młodym dziewczynom, i skierował wprost do działu z owocami, które co tu dużo mówiąc uwielbiał.
-Dzień dobry pęknym damom- powiedział z niesłychaną gracją, skłaniając sie lekko jak na dobrze urodzonego kota przystało, i zamiatając swoim pięknym czerwonym kapeluszem z kruczym piórkiem brudną nieco podłogę marketu, uśmiechając się przy tym delikatnie do ładniejszej z nich. A gdy piękne młode damy coś odpowiedziały, a przynajmniej tak się mogło wydawać, a co brzmiało mniej więcej jak -hm- dodał -Czy macie może smaczliwkę?- co powiedział przyglądając się uważnie kasjerkom spod przymruzonych odrobinę powiek, choć wiedział że dziewięćdziesiąt dziewięć procent pracowników wielkich sieci handlowych nie wie o jaki owoc chodzi. Co bynajmniej wcale nie przeszkadzało mu wdać się w miłą pogawędkę z dziewczynami z marketu, a wręcz przeciwnie, bowiem rozmowy z dobrze wychowanymi ludżmi cenił sobie nade wszystko, a z ładnymi kobietami w szczególności.
Gdy tak sobie rozmawiali, śmiejąc się i żartując już całkiem długą chwilę, obok nich przeszedł gruby, niewysoki mężczyzna na oko koło czterdziestki, zasapany z czerwona tłustą nalaną twarzą, w wymiętym garniuturze i jasno niebieskiej koszuli. Na lekko niebieski kołnierzyk brzydkiej i niegustownej koszuli, lał się strumieniami pot, najpierw po twarzy, nastepnie po szyi mężczyzny, potem spływał na kołnierzyk i wsiąkał powoli w sztuczną tkaniną z której był wykonany. Z wyglądu przypominał prezesa firmy sprzątającej w... albo nawet kierownika działu supermarketu lub co gorsza gościa z ochrony sklepu, co nie musiało być dla Kota w Butach miłym widokiem, a i nie było.
Instynktownie i prawie natychmiast zapaliło mu się czerwone światełko w głowie, całe ciało wypręzyło sie nagle, i pomyślał "mam cie bratku! ty smyku cholerny jeden, to ty dręczyłeś mojego przyjaciela Gandziaka, gdy ten pracował w supermarkecie razem z tymi łobuzami z ochrony! Upoluję jak psa bydlaka, a następnie ustrzelę kolejnego łobuza", i zamruczał "mam cie nie uciekniesz mi".. A pógłosem powiedział: -choć rybko do przynęty, prosto na haczyk, do tatusia- czego dziewczyny z kas chyba nie usłyszały chichocąc jeszcze z dowcipu Kota jakim je uraczył przed chwilą,
i powolnym, pewnym ruchem, wyciągnął z kieszeni ukradzione wczesniej Gandziakowi pudełko ze "swoją" ulubioną tabaką marki "Biały Słoń", rzecz wyjątkowo cenną dla obu, żeby nie powiedzieć przedmiot kultu, uzywany jedynie w wyjątkowych okolicznościach, jak dla przykładu papierosy marki "Players", albo nawet jeszcze rzadziej.
Następnie wciągnął ją po kolei do obu dziurek nosa i głośno kichnął, zasłaniając nos rękawem.
Natomiast cakiem głośno powiedział, powiedział to zupełnie głośno, nic a nic nie robiąc sobie z miejsca w którym się znajdował, oczywiście gdy tylko przestało kręcić mu sie w nosie od zażytej tabaki
- mam cię łobuzie, nie uciekniesz mi- I od tej pory nasz uroczy Kot w Butach rozpoczal polowanie na prezesa firmy sprzątającej . Idac z rękami zawiadacko wspartymi na biodrach, z zuchwałym wyrazem twarzy, i kiwajc sie na boki, w wielkim czerwonym kapeluszu z piórkiem, trochę przykrywającym oczy, i z zatknietym za pasem bandyckim nozem, wyglądał naprawdę grożnie. Prezes dostrzegl zagrożenie i z przerażonym wyrazem twarzy, na sztywnych niby drewnianych ze strachu nogach tak jak na szczudłach, zacząl coraz szybciej kierować się w strone wyjscia a paniczyny strach pojawił sie na jego twarzy. Tymczasem koszula prezesa, od ilości potu jaki musiała wchłonąć, zmieniła kolor na granatowy...
Nasz kot tymczasem, rozpoczął polowanie na grubego zwierza, jak w myślach nazwał swoją ofiarę.
Ale zanim wyszedł pozamieniał wszystkie ceny i metki w markecie, zamienił kilka loginów oraz haseł dziewczynom z kasy
i wprowadził, a jak to on mówił "podsypał" troche wirusków do komputerów sieci, bardziej na złośc sklepowej korporacji, niz dziewczynom do których przecież nic a nic nie miał, a nawet umówił się z nimi wieczorem na kawkę.
Już przy drzwiach wyjsciowych schwycił za koszulę grubega prezesa, gdy ten zdyszany zamiast uciekać usiłował złapać taksówkę i stał na chodniku jak pajac Podbiegł i schwycił oburącz umierającego ze strachu prezesa, zaczął nim szarpać i potrząsać, a nastepnie uderzył kilka razy o scianę, sycząć przy tym i mrucząc - Potem jednak, zupełnie nieoczekiwanie. pozwolił mu sie wymknąc i ....uciec. Polowanie bowiem musi smakowac, mało tego należy się nim delektować pomyslał, -zupełnie tak jak butelką dobrego wina albo whisky. Biedny prezes nie wiedział że to dopiero początek zabawy Kota, i jego udręk.
On tymczasem zapalił papierosa delektując się nim, robiąc z tego prawdziwy rytuał, a następnie, kiedy tylko skończył palić, wciągnął do nosa tabakę Biały Słoń.
Gdy prezes był już daleko zadzwonił do Psa Który Mówi i powiedział: -polowanie, zarządzam przybywaj kolego natychmiast, przekaż dalej- I za chwile przybyli, jadąc taksówką Zywon, oraz Kłamek, a za nimi przybiegł zdyszany Pies Który Mówi.
Prezes umierając ze strachu jechał tramwajem w stronę Salwatora, a Kot który w międzyczasie wskoczył do jadącej taksówki razem z Psem Który Mówi, i dalej pojechali już w czwórke za nim.Prezes tymczasem aby zmylić pogoń przesiadł się do autobusu jadącego w stronę Tyńca. Pościg trwał ulicą, jak tylko przejechali rynek dębnicki, potem Skałki, niedaleko jaskini twardowskiego, by na końcu skręcić w podgórki tynieckie. Prezes biegł przreażony głośno łapiąc przez usta powietrze, przewracając się i potykając co chwilę. Muszę wam powiedzieć że wyglądał strasznie, był juz cały ubrudzony, i pokrawawiony, a koszulę i spodnie miał wymazane błotem.Ta straszni że swoim widokiem przestraszył nawet dwie staruszki wracające do domu z tynieckiego kościoła po nabożeństwie Zaledwie kilka kroków za nim biegł Kot w Butach, ale robił to tak aby go nie dogonić, przynajmniej nie na razie, ponieważ dręczenie ofiary sprawiało mu wiekszą przyjemnośc niż złapanie jej. Planował aby dorwać prezesa w okolicach ciepłowni w Skawinie gdy ten nie będzie miał już siły biec, i tam mu pokazać co nieco, tak żeby ten wiedział z kim ma do czynienia. I ak też się stało, Prezes biegnąc skręcił w lewo w stronę pętli autobusowej, i potem już w dół prosto w stronę Skawiny, gdzie chciał wskoczyć w jakiś bus jadacy do Krakowa, albo pociąg. Tak też się stało. Jak przypuszczał Kot W Butach dorwali Prezesa w okolicy elektrociepłowni w Skawinie, kedy ten nie mając siły biec podddał się i zrezygnowany upadł na ziemię. Cała czwórka natychmiast otoczyła go i zaczeła kopać i okładać pięściami, dały się też wśród bitewnej wrzawy słyszeć okrzyki: -a masz, to za Gandziaka-
-dalej będziesz tak rozrabiał cwaniaczku- Przestali go kopać dopiero wtedy gdy prezes całkiem zamilkł, a z jego ust nie wydobywały się już jęki i błagania o litość.
Gandziak obudził się z koszmarnego snu cały zlany potem, i natychmiast zaczął szukać wzrokiem swojego kota Kot spał grzecznie pod stołem, mrucząc przy tym, i rusząjąc łapami tak jakby polował na myszę. Był nienaturalnie wybrudzony, i dziwnie uśmiechał się przez sen.
....i miał taki niewinny wyraz twarzy. Jedno co zdziwiło Gandziaka to zapach damskiej wody toaletowej, a właściwie cały ich bukiet. -Feminizuje się nasz kocisko- powiedział półgłosem zdziwiony Gandziak, po czym prawie natychmiast zasnął.
Kto by też przypuszczał że dziewczyny z supermaketu używają takich dobrych wód toaletowych.
--------------------
* słuchając na empetrójce swojego, jak to on nazywał ulubionego kawałka Henrego Purcella, Pieśni na trąbkę. Mp3 pożyczył sobie na chwilę, od Gandziaka
political-fiction, cypher,cypherpunk, post cyber, cyber sci fi sf литературы, искусства истории literatura, výtvarné umění příběhy літаратуры, мастацтва гісторыі technohumanismo књижевност, уметност приче राजनैतिक साइबर साहित्य 网络文学的政治 политической научной фантастики кибер politické počítačové sci-fi политичких сајбер научне фантастике trans sophia techno-humanizm antropokosmizm
środa, 28 lipca 2010
Kot w butach
Autor:
Cyberius-Zee Jop
o
11:36
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
butach,
Cyberius,
Kot,
literatura,
opowiadanie,
sf,
w Pannie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz