środa, 29 grudnia 2010

Wielki Brat Monopoli -ilustracje



Wielki Brat Monopoli.
Zaczęło się niewinnie. Najpierw były te wybuchy wulkanów na Wenus. I zaraz po nich, zaledwie kilka dni później pojawiły się jakieś dziwne plamy na Jowiszu. Naukowcy oczywiście udawali że niczego takiego nie widzą. Dopiero informacje jakie przedarły sie do publicznej wiadomości dzięki internetowi, sprawiły że ludzie mogli się o wszystkim dowiedzieć. Nic dziwnego że politycy i ci którzy za nimi stoją tak bardzo chcieli zdelegalizować internet, a przynajmniej choć trochę ocenzurować go. Cenzurze nadając nową treść. Oczywiście "słuszną" i "szlachetną". Większość jak zwykle i tak by w ich oszustwa uwierzyła. Jak zwykle, i po raz kolejny. Ponieważ czasami odnosi sie smutne wrażenie że większość niestety nie myśli..



Gdy tylko wrócili do swojego niewiekiego domu, a właściwie mieszkania w małym dwupiętrowym betonowym i prawie kwadratowym szarego koloru bloku, natychmiast, nawet nie zdejmując butów ani kurtki, wziął do ręki książkę i zaczął ją nerwowo czytać. Robił tak zawsze kiedy chciał się uspokoić. A więc podszedł szybko do pólki z książkami. Książek na niej leżało bardzo niewiele, zaledwie tyle ile można było po usłyszeniu dzwonka albo gwałtownego stukania do drzwi zapakować szybko do plecaka, a następnie spróbować jeszcze uciec przez okno. Mieszkali zaledwie na pierwszym piętrze, i nie było by to zbyt trudne.



Leżała tam na półce między innymi "Księga Upadłych Cywilizacji", "Ksiega Ruin", i jeszcze kilka. Jak by po niego przyszli wrzucił by je razem z płytkami do małego czarnego plecaka i wyskoczył przez okno, myślał.
Wybrał tą druga i zaczął czytać po chwili zapomniał o wszystkim, zapomniał nawet o herbacie czekającej na niego w kuchni, którą zrobiła Ea, a która w miedzyczasie stygła i robiła się coraz bardziej zimna, zapomniał nawet o kolacji. Co bardzo denerwowało czekającą na niego w kuchni Eę.


zapytała Ea, wchodząc bezszelestnie do pokoju - a konkretnie chodzi mi kochanie o to czy są własnością siebie samych - skończyła stojąc niepewnie w drzwiach, patrzac na niego - Dlaczego mnie o to pytasz Ea? Odpowiedział odkładając książkę na łóżko grzbietem do góry, tak aby mógł wrócić łatwo do czytania kiedy tylko rozmowa pomiędzy nimi dobiegnie końca - No bo widzisz myślałam że to jest takie oczywiste, nawet dla ludzi mało rozgarniętych, ale dziś rano na targu kiedy robiłam zakupy, wywiązała się rozmowa, i zauważyłam że te moje poglądy, właściwe przecież, nie są wcale takie oczywiste, przynajmniej nie dla wszystkich.




Wstał rano, dokładniej dziesięć po dziewiątej, a że od lat był bezrobotny, jak wiekszość ludzi na planecie, to nie musiał się donikąd śpieszyć. Dzień typowy i prawdopodbnie nie należy oczekiwać niczego nadzwyczajnego. Na żadną z wysłanych info-netem aplikacji znowu nie uzyskał odpowiedzi, wysyłał tego na setki, do każdej z możliwych firm, a do niektórych chyba nawet i po kilka. Następnie zajrzał do alter-netu podziemnej sieci miejskiej nazywanej skrzynnką czarnej rewolucji, którą rozpracować chciały służby od lat, a ona wymykała im się. W alter-necie nic specjalnego nie było, skrzynka pocztowa, portal z ogłoszeniami, podziemna stacja muzyczna i forum. Władze podejrzewały że ludzie z alternetu nadają za pomocą kosmicznej stacji radiowej z jakiejś odległej planety. Wnioskowały to po czasie ile trwało wysłanie sygnału dzwiękowego i jego powrocie na ziemię. Ale czas też się zmieniał. Być może więc piraci nadawali z jakiegoś starego statku wędrującego po bezmiarach kosmosu, jaki zakupili za grosze od armatora z innej galaktyki. Wylogował sie, ponieważ zbyt długie korzystanie z altera było niebezpieczne, bo oni mogli cię namierzyć. Umył się, przebrał, potem zrobił sobie kawę. W miedzyczasie zauważył że nie ma Ey, pewno gdzieś wyszła -pomyślał, chyba robi zakupy na targu.



Potrafił więc grzebać zarówno w urządzeniach mechanicznych jak i elektronicznych. A z części znalezionych na złomowisku za miastem zbudował między innymi maszynę do produkcji prądu. Maszyna dawała prądu na tyle żeby starczyło im na gotowanie, i ogrzewanie domu. Co ciekawe nie hałasowała wcale i chodziła naprawdę bardzo cicho. jednak głównym konstruktorem maszyny deszyfrującej byla Ea, a dzięki jej wiedzy zarówno z psychologi jak i fizyki ten aparat zwany przez nich także maszynką prawdy mógł powstać.On śpieszył sie bardzo bo czas pierwszego ataku partyzantki miejskiej po latach przerwy zbliżał sie nieuchronnie. Wsparcia miała im udzielić grupa cyberataku "Kościuszko", uderzając wcześniej na system komputerowy miasta i paraliżując go całkowicie. Oni mieli uderzyć na budynek w którym mieściło sie centrum zarządzania systemów szpiegujących ludność. Dwa lata zajęło im to, to czyli namierzanie miejsca gdzie obiekt się znajduje. Atak mial być przeprowadzony w sposób tradycyjny z udziałem bomb niszczących i zapających własnej roboty





czytaj dalej tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz