środa, 28 lipca 2010

Obudziły sie wulkany

Obudziły się wulkany i nikt nie pamięta takiej gorącej wiosny i lata które nastąpiło po niej. Gorącej oczywiście w cudzysłowie, bo wbrew epidemii paranoi związanej z tak zwanym "globalnym ociepleniem", wcale wiosna nie była cieplejsza od innych, a ci którzy obserwują pogodę i klimat uważali nawet że następuje globalne, ale ochłodzenie. I przy tym rozchwianie klimatu. Ale bali się tego powiedzieć wobec nowej inkwizycji powszechnej poprawności. Powiedzieć że global-warming jest kompletna bzdurą oznaczało często stracić prace, narazić się na szykany, a w najlepszym wypadku nie awansować przez kilka lat. Znamy takie przypadki z historii: polowania na czarownice, blużniercy twierdzący wbrew faktom bolszewickiej propagandy, to jest chciałem powiedzieć nauki że dwie sosny nie zamieniają się w jednego dęba, no może zamieniają ale nie zawsze, powiedzmy że zmieniają się ale tylko czasami...Ale, ale, co ja miałem, już wiem, aha, no wiec ta lista mogła by być bardzo długa. Wyłączył telewizor i chodził po pokoju rozmyślając.



Tak naprawdę to był wściekły, chciał pisać doktorat o "korzennikach" i udowodnić ich pochodzenie i nie przerwaną linię przekazu wiedzy aż do czasów głęboko pogańskich wierzeń , oraz o tajemniczym cechu laborantów, jego pochodzeniu, genezie, i związku ze starszymi przecież korzennikami, i o różnych takich no wiecie dyrdymałach i pierdółach, a tu teraz takie historie wyskoczyły, Ma robić reportaże z miejsca w którym wybuchł wulkan. połowa redakcji nie robiła niczego innego, jak tylko jeżdziła po miejscach nawiedzonych przez kataklizmy. A było tego w Europie trochę, trzęsienia ziemi, tsunami zmiatające całe miasta z powierzchni, trzęsienia ziemi, i wybuchy wulkanów. I oczywiście wojny. Dużo wojen, mieliśmy w końcu rok Marsa, rok planety wojen.

Beby to nie zupełnie nie obchodziło, że musiał jechać, -nic a nic- była wściekła, chodziła zdenerwowana po mieszkaniu, i mówiła:
- słuchaj wcale mnie to nie obchodzi że musisz tam jechać, miałeś z nami siedzieć w domu, i pisać ten swój cholerny doktorat, mój przyszły doktorku, a w wolnych chwilach jeżdzić z nami do lasu albo nad jezioro -

W końcu dała się jakoś przekonać, a on obiecał jej że będzie do niej dzwonił
- co najmniej kilka razy dziennie, przynajmniej kilka razy dziennie-
- tylko nie zapomnij kupić dla nas jakiś miły prezent, oczywiście skromny- rzuciła mu na pożegnanie. Dla nas to znaczy dla niej i dla ich małej córeczki, która urodziła sie pół roku temu.


Kiedy tylko przyjechał do Neapolu, okazało się że się spóżnił, a potem uderzyła go ta cała masa ludzi w okolicy obserwująca jak wybuchy wulkany niszczą i pochłaniają miasto. Chodzili bezmyślnie po wzgórzach i wzniesieniach z telkomami i cyfrówkami. Starymi i nowymi aparatami fotograficznymi, teleskopami, lornetkami wojskowymi i teatralnymi, a nawet operowymi. Wokół nich spacerowali roznosiciele pizzy, napojów i lodów, a jak komuś było mała to mógł zjeść kiełbaski pieczone na rusztach, z musztardą albo keczupem.
Na imprezie gość który wpadł na pomysł zarobił grube miliony, podobnie agencje reklamowe, i niejeden portal internetowy dzięki tym reklamom nie upadł. Sto albo dwieście tysięcy osób przyjechało żeby zobaczyć jak umiera miasto. Autokary biur podróży parkowały gdzie tylko mogły
Na spodziewane tsunami w Koszalinie Kołobrzegu i Słupsku zjechało się tylko coś około pięćdziesięciu tysięcy.

Ludzie koczowali w namiotach rozbitych w parkach i na plażach przy wielkich ogniskach jakie rozpalali w nocy. Grzejąc się przy nich popijali piwo, obserwowali morze i dyskutowali o końcu cywilizacji. O czym pisała regionalna gazeta "Życie Koszalina", leżąca na tylnym siedzeniu jego starego, pordzewiałego samochodu Co ciekawsze wielu z nich usiłowało połączyć nowe teorie pasywności słońca i spadku plam z cywilizacyjnym zastojem- tłumaczył swojej dziewczynie Bebie przez telefon komórkowy siedząc w aucie na przedmieściach Neapolu -a Prorok jak go nazywali chodził od ogniska do ogniska z ogromnym pudłem, na które wchodził i przemawiał, jeśli widział że zjawiło się trochę ludzi chcących go słuchać, i zainteresowanych tym co powie , Mówił wtedy z wysokiego pudła na jakie się niezgrabnie wdrapywał

- ludzie mówię wam, zastój słońca oznacza kryzys w światowej gospodarce! podczas Wielkiego kryzysu w USA była podobna historia, a słońce spało przez blisko dziewięćdziesiąt dni. Żadnej plamki przez trzy miesiące- krzyczał na swojej skrzynce do zgromadzonych wokół ludzi- jeśli nie wierzycie mi to zapytajcie naukowców! To wszystko wiąże się w jedną całość, pasywność słońca, zastój w gospodarce powodzie, kataklizmy, i wybuchy wulkanów, słońce śpi a morze zalewa miasta i ziemie uprawne -

Takich jak on było wielu, chodzili od miasta do miasta, od wsi do wsi, sami lub w większych grupach, w dwójkę albo pojedynczo, a ludzie przyjmowali ich różnie. Jednych jako nauczycieli posiadających wiedzę o człowieku i o życiu, tych chronili przed policją i ścigających ich służbami, innych sami natomiast wydawali w ręce władz.
Władzę ścigały ich zajadle i wściekle, a oni uciekali gdzie mogli i jak mogli, ostrzegając wszystkich przed zatrutym jedzeniem, czipami, i Bestią która według nich miała przejąć władzę nad światem poprzez wszystkie oficjalne struktury życia , a najbardziej przez władzę i wszystkie zorganizowane kościoły. Wystarczy wspomnieć że to właśnie w kościołach zwanych przez "Wędrowców prawdy" [jak siebie sami nazywali, a przez ludzi byli także nazywani "Korzennikami"] Domami Bestii odbywały się rytuały powszechnego czipowania. Ludzie musieli przynieść najpierw wszystkie swoje kosztowności i oddać je na wielką kupę w środku kościoła podczas albo przed wejściem do niego, podczas gdy kapłan śpiewał:


- co cesarskie oddajcie ceeeasarzoooowi- i dalej po chwili przerwy zawodził monotonnym głosem nienaturalnie przeciągając sylaby - Wszyyy stko tooo jee st maronooośc, nieee szukajcie skarbu na zieeeemiiii , i zzz prooochuu do prochu....

Podobno póżniej dy ludzie już poszli dostawali za swoją robotę działkę tej "marności", jakieś dziesięć procent wziątki z kosztowności i uzbieranego złota. I kłócili się o nią ostro, -reszta szła w zapakowanych pudłach do władz
Nic więc dziwnego że gdy przyszła jakaś grupa Wędrowców to pierwszą rzecz jaką robili było palenie Domów Bestii, a potem zgliszcza rozwalali tak aby kamień na kamieniu nie pozostał, potem wypalali ludziom rozżarzonym żelazem ludziom miejsca w których mieli wszczepiane czipy, -nie tak jak partyzanci wietnamscy co ucinali ręce wieśniakom jeśli dali się zaszczepić przez komunistyczne władze. Ale potem bez wszczepu nie mogłeś nic już kupić w sklepie. Ci którym wyrwano albo wypalono wszczepy przechodzili do lasu, do partyzantów, jak to się mówiło "szli do lasu", a lasy wypełnione były zbuntowanymi ludżmi. W swoim radykalizmie przodowały "Brygady Marvina Hee", i "Ludzie Waco".

Pod kontrolą wędrowców znalazły się góry świętokrzyskie, ziemia lubuska i pomorze. I szli coraz dalej w głąb kraju obalając stary porządek i wprowadzając swoje zwyczaje. Na początku likwidowali urzędy i znosili podatki, znosili też licencje i koncesje. Wprowadzali także pozwolenia na posiadanie broni palnej. Podobno gdzieś na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych lądowali kosmici w swoich statkach. Nikt w szaraków przynajmniej w Polsce nie wierzył, ale gdyby taka inwazja na ziemię miała miejsce musieli być na nią przygotowani. Musieli być przygotowani na wszystko, gromadzili duże zapasy wody pitnej, żywności, leków i surowców energetycznych. powoływali tez oddziały samoobrony. Do jednego z nich wstąpił właśnie Ato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz