czwartek, 19 sierpnia 2010

Wielki Brat Monopoli



Witam zbiór opowiadań które napisałem ostatniej wiosny nazwę prawdopodobnie Raportuj o zranionych ptakach a te fotografie zilustrują je




Do rzeczy: przedstawiam kolejne opowiadanie napisane tej wiosny, właściwie to najstarsze z nich

Wielki Brat Monopoli
Zaczęło się niewinnie. Najpierw były te wybuchy wulkanów na Wenus. I zaraz po nich, zaledwie kilka dni później pojawiły się jakieś dziwne plamy na Jowiszu. Naukowcy oczywiście udawali że niczego takiego nie widzą. Dopiero informacje jakie przedarły sie do publicznej wiadomości dzięki internetowi, sprawiły że ludzie mogli się o wszystkim dowiedzieć. Nic dziwnego że politycy i ci którzy za nimi stoją tak bardzo chcieli zdelegalizować internet, a przynajmniej choć trochę ocenzurować go. Cenzurze nadając nową treść. Oczywiście "słuszną" i "szlachetną". Większość jak zwykle i tak by w ich oszustwa uwierzyła. Jak zwykle, i po raz kolejny. Ponieważ czasami odnosi sie smutne wrażenie że większość niestety nie myśli..

EWOLUCJA TRWA A NAWET SIE POGŁĘBIA
- krzyczeli bezsensownie biegając w kółko na zbyt wąskim dla nich chodniku, na którym nie starczało już dla nich miejsca. I następnie na ulicy, bo samochodów w tamtych czasach jeżdziło po ulicach naprawdę niewiele. Gdybyś tam wtedy akurat przypadkiem stał, to mógłbś zobaczyć ich blade twarze z lekko szarym odcieniem skóry, spowodowanym zapewne niedożywieniem, brakiem świeżego powietrza i niezbyt higienicznym trybem życia. Nie, nie byli zbyt groźni, raczej typowi. Jedni byli zbyt otyli a inni znowu za chudzi. Nie przypominali więc swoim wyglądem antycznych herosów. Tacy zakompleksieni "zwyklacy" którzy mieli pałki i mały kawałek władzy w dłoniach. Ale nie rób sobie nadziei, ludzie słabi bywają bezwzględni i bezlitośni wobec bezbronnych na których mogą bezkarnie wyładować swoje kompleksy.
Biegali więc niezwykle ożywieni jak po prochach, w tych swoich dziwacznych szarych mundurach, a na wielkich bilbordach przymocowanych do ścian kamienic widniały w szarzejącym się od zmroku mieście migające pulsującym światłem napisy
Ewolucja trwa nadal, a jej proces pogłębia się,
albo
wrogom poprawności politycznej i korektywności społecznej mówimy twarde NIE!!!
lub
kto nie jest za wspólnotą finansów wszystkich płatników podatków
ten jest przeciw nam !!!
czy też
Wrogom społeczności komunitarnych mówimy krótkie NIE
Najważniejszym jednak, tak zwanym pierwszym przykazaniem nowej bibili planety było hasło:
"Pieniądz komunia nowych czasów ma łączyć a nie dzielić nowego człowieka, uczynionego dla panów stworzenia wszelkiego i będącego przecież ich dzieckiem. Bo co cesarskie ma cesarskim być i cesarskim na wieki pozostać* Pośrednikiem pomiędzy panami stworzenia a człowiekiem jest kapłan i on to objawia wolę panów stworzenia swym dzieciom..."
W podtytule: żadnych odrębności szarzy mali ludzie, kosmos to rzecz wspólna, a przedmiotem troski "wszystkich" -to znaczy tak naprawdę rządzących- jest każdy człowiek.No bo władza już tego pilnuje. I władza tego niestety pilnowała, a jeszcze bardziej jej przedstawiciele w granatowych mundurach o wiele bardziej niebezpieczni od głupawych i powszechnie wyśmiewanych w kawałach szaraków zwanych także pałkarzami. "Czarne psy" to było dopiero! Na samą myśl o ich niejednemu cierpła ze strachu skóra na plecach. Ale tymczasem na widok biegnącej grupki "szaraków" przywarli do ściany i poczekali przyciśnięci do muru, kiedy tamci miną ich i pobiegną dalej. Niebezpieczeństwo po chwili minęło. I On razem z Eą szli głowną ulicą miasta dyskretnie trzymając się za ręce.Nie wcale nie dlatego że się wstydzili siebie, albo że On był od Ey o dziesięć lat starszy, i to prawie co do dnia. Ale dlatego że wszelkie próby oddzielania się jednostki, lub dwójki, czy też większej grupy osób stanowiącej rodzinę albo jakikolwiek inny związek mogło sie nie dobrze dla nich skończyć. Każdy kto spróbował się wychylić ponad powierzchnię Globalnej Zupy musiał liczyć się z kosekwencjami swojego postępowania. Podobnie było z odłączaniem się. Musiałeś wtedy uważać, i udawać że nic cię nie różni od innych i stale być na czasie, uważnie obserwując jak zmieniają się mody i trendy.


Wiedzieć kto kim jest i kto z kim przeciw komu trzyma. Czarne psy na przyklad podlegały bezpośrednio pod Ostatniego Purpurata. Purpurat ostatnim był tylko z nazwy bo naprawdę sprawował nieograniczoną władzę nad tak zwanymi "sługami ducha" najwyższej kasty, ważniejszej nawet od "Sług Wiedzy" chodzących w jaskrawo żółtych szatach z wyszytymi na piersi pięknymi książkami w kolorze błękitnym, mogłeś też ich czasem zobaczyć jak przechadzali się z butnym wyrazem twarzy po ulicach, którym wtedy każdy musiał ustępować miejsca na chodniku gdy obok niego przechodzili bezczelnie rozpychając się. I oczywiście "Sług Ciała" mniej ważnych, prawie że już szaraków, w swoich przypominających płócienne worki byle jakich szatach. Nad Sługami Ducha byli jeszcze ludzie z "Najwyższej Kopuły" czyli Dostojni Panowie Pieniądza, przed kolegium których stawał Ostatni Purpurat i podlegający mu Ciżemkowy Synod Sług Ducha, ale o tym wiedzieli jedynie nieliczni. Ktoś może zapytać dlaczego? jeśli prace w Ogrodzie nad nowym doskonałym człowiekiem posuwały sie cały czas do przodu. Dlaczego istniała kasta Sług Ciała? Nikt nie wie. Więc spróbuje sam na nie odpowiedzieć. Myślę że z próżności. Ważnych stanowisk zwykle nigdzie nie wystarcza dla ludzi o wielkich ambicjach i próżności, mnorzą więc ponad konieczność coraz to nowe puste byty dla swoich przyjaciół, kuzynów i krewnych, zeby zaspokoić ich puste ego. Albo po prostu kupić. "Czyń sobie ziemię poddaną" -takie było ich główne życiowe przesłanie. Jeszcze kilka zdań o wspomnianym przed chwilą Nowym człowieku Doskonałym. Doskonały został świetnie przerobiony genetycznie i idealnie zaplanowany do wykonywania swojej robotycznej powinności zwanej na planecie "posługą". Widzieli takiego w planetarnej telwizi, podczas wieczornego wydania info. On doskonale to pamieta Nowe geny i zablokowane receptory w mózgu odpowiadające za wolę życia, niezależnośc i samodzielne myslenie. Ea się wtedy bardzo przestraszyła. Przestraszyła sie tak jak nigdy. - Nie wybaczę im tego - pomyslał, a może powiedział do niej głośno

Gdy tylko wrócili do swojego niewiekiego domu, a właściwie mieszkania w małym dwupiętrowym betonowym i prawie kwadratowym szarego koloru bloku, natychmiast, nawet nie zdejmując butów ani kurtki, wziął do ręki książkę i zaczął ją nerwowo czytać. Robił tak zawsze kiedy chciał się uspokoić. Dziwne myślał, Ea uspokajała sie poprzez intensywne ćwiczenia fizyczne i wysiłek, a on poprzez czytanie. A więc podszedł szybko do pólki z książkami. Książek na niej leżało bardzo niewiele, zaledwie tyle ile można było po usłyszeniu dzwonka albo gwałtownego stukania do drzwi zapakować szybko do plecaka, a następnie spróbować jeszcze uciec przez okno. Mieszkali zaledwie na pierwszym piętrze, i nie było by to zbyt trudne. Leżała tam na półce między innymi "Księga Upadłych Cywilizacji", "Ksiega Ruin", i jeszcze kilka. Jak by po niego przyszli wrzucił by je razem z płytkami do małego czarnego plecaka i wyskoczył przez okno, myślał. Chociaż wiedział że Ea zrobiła by to szybciej, a on znając swój charakter stałby w miejscu przez długą chwilę nie mogąc podjąc decyzji w sposób wystarczająco szybki. Na tyle szybki żeby nie dać się złapać i ocalić swoją skórę. Wybrał tą druga i zaczął czytać po chwili zapomniał o wszystkim, zapomniał nawet o herbacie czekającej na niego w kuchni, którą zrobiła Ea, a która w miedzyczasie stygła i robiła się coraz bardziej zimna, zapomniał nawet o kolacji. Co bardzo denerwowało czekającą na niego w kuchni Eę.

Księga Upadłych Cywilizacji

Jakbyś spojrzał na nią biorąc ją wcześniej do ręki, to na pewno zauważyłbyś że księga była dosyć grubawa, bo na oko miała jakieś czterysta stron z okładem, a w dłoniach poczul jej cięzar. Uczyniona zapewne dawno temu, z taniego papieru w mocno podniszczonej, i wybrudzonej miękkiej okładce. Nazwisko autora niestety już dawno zostało zatarte, przez setki przeglądających ją i najpewniej także czytających ludzi. Dobrze że przynajniej kolory stron nie są jaskrawo białe, a litery zbyt małe -pomyslał On. Po krótkiej chwili namysłu otworzył księgę na stronie dwudziestej siódmej. Tak znał ten tekst prawie na pamięć, ale jakby nie mógł w jego prawdziwość uwierzyć, i czytał go po raz kolejny. Z kuchni natomiast dobiegało głośne trzaskanie garami, to rozzłoszczona Ea manifestowała swoje niezadowolenie, ponieważ uważała że znowu o niej zapomniał.Przejdżmy jednak do księgi i zobaczy co takiego przykuło w niej uwagę Onego.

Nie wiem dlaczego, bo niczym przecież się nie zasłużyłem, choć usiłowałem wiernie wykonywać wszystkie polecenia mojego pana i służyłem mu jak tylko mogłem. Chociaż mam świadomośc że czyniłem to zapewne jako zwykły i przecietny sługa, jakich miał na pewno wielu. I robiłem to wcale nie lepiej od innych. W każdym razie wybrał mnie i to mnie powierzył zadanie, a ja mam świadomość jaka odpowiedzialność na mnie od tej chwili ciąży i że nie mogę go zawieżć. Ten ciężar czasami mnie przygniata, a waga powierzonego zadania paraliżuje moją wolą i osłabia siłę. Ale do rzeczy:
-otóz muszę wam wyznać że otrzymałem odpowiedzialne zadanie przekierowania nowego niebezpiecznego ruchu tak aby służył naszym panom jak to jest zawsze, zamiast niepotrzebnie siać chaos i bałagan w Imperium. Wcześiej próbowaliśmy go zgodnie z wypracowanym modelem działania zniszczyć, ale niestety gdy to pomimo znacznych wysiłków czynionych z naszej strony nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, zmienilismy metodę działania i próbowaliśmy wtedy rozsadzić ruch od środka. Ruch jednak rozwijał sie coraz szybciej i gwałtowniej, a wszelkie represje sprawiały że potężniał każdym dniem, zupełnie tak jakby puchł. Dostałem więc zadanie żeby wniknąc w jego szeregi, zyskać zaufanie tak zwanych dołów jak i elit, a następnie wspólnie innymi towarzyszami zneutralizować, i przekierować jego idee, i cele tak aby pracowały dla nas. Nie nie dla mnie ani dla mojej rodziny, bo załóżmy że ją posiadam. Dla nas to znaczy dla rodów Wielkich Panów kierujących imperium. Bo imperium to zarządzające nim stare wielkie rody, a pusta i prózna chwała jest dla biedoty płacącej na naszych potężnych panów podatki i ginących za imperium daleko poza domem na pogańskiej obcej ziemi. Nie jest to nic niezwykłego. Nic a nic. My robimy tak od tysiącleci. Bowiem jedni są po to na tej pełnej łez i cierpienia ziemi aby ciężko pracować, jeszcze inni żeby rządzic, a tacy jak ja żeby pilnować tego interesu aby wszystko poruszało się swoimi torami jak w greckich świątynnych mechanicznych maszynach .Zawsze się pojawiali i zapewne będą pojawiali dopóki świat istnieje a nad nim świeci dające życiodajne promienie słońce, ludzie którzy buntować się będą w taki czy inny sposób przeciw tej niewątpliwej niesprawiedliwości. Bo nikt przecież przy zdrowych zmysłach nie twierdzi że to jest dobre. No chyba że jest pozbawiony moralności, lub ma problemy z właściwym osądem sytuacji.Buntownicy zawsze będą tworzyli nowe systemy społeczne, idee, ruchy religijne, i próbowali nas przechytrzyć, a my będziemy robili to samo, tylko że w odwrotnym kierunku.To znaczy będziemy deszyfrować ich teorie czyli po prostu odmieniać ich znaczenie niby ubranie przewrócone na drugą stronę czyli na tak zwaną nice. Przekierowywać albo niszczyć -w zależności od środków jakie musimy na to zużytkować bo na wszystko próbujemy patrzeć z racjonalnego punktu widzenia, analizując wcześniej na ile nam jakaś nowa idea szkodzi, i czy może się nam do czegoś przydać. Jest jednak jedna mała róznica, my a dokładniej ludzie w interesie których działały, aha co to ja miałem napisać. Już przypomniałem sobie, mamy gromadzone od stuleci środki, budowane od pokoleń sieci powiązań i siatki płatnych agentów w których procesja przechodzi zwykle z ojca na syna, i z matki na córkę. Wiec oni wymyślają coś a my zaczynamy kombinować jak może dla nas ich pomysł pracować. Bo wszytko użyte w odpowiedni sposób może mieć sens. Zależy tylko kto tego używa, w jakim celu i co najważniejsze jakie ma możliwości, czyli krótko mówiąc czym dysponuje. Na starość zrobiłem się niestety bardzo gadatliwy, a moja zwięzłość i prostota wypowiedzi znikła. Proszę więc o wybaczenie schorowanemu starcowi za to że ma okazję się przed kimś wygadac. Może ten człowiek do którego pisze jeszcze nie urodził się, ale ja niewątpię że moje słowa przeczyta.

Potężni sa nasi panowie. Zawsze zanim wzniosę puchar starego dobrego wina do ust tak o nich myślę.A od kiedy fenicjanie połączyli się z rzymskimi imperatorami i zacząli współdziałać stali się jeszcze silniejsi. Co? Że powiecie, że imperium upada? Że biedni biednieją, a ci którzy mają pilnować bezpieczeństwa słabych kobiet i dzieci, za pieniądze wcześniej przymusowo skonfiskowane przez poborcę podaktów nie robią tego.Taki widać jest los tego świata. A panowie mają tyle złotego pieniądza, prawdziwego nie fałszowego jak w monecie dla ludu, że dogadają sie z nowymi cesarami bez problemu. Jeśli nie, to zastapią ich innymi ceasrami -bardziej skorymi do współpracy.. . Ludzi także zastąpią a jeśli zajdzie taka potrzeba to sprawdzą z odległych egzotycznych krajów, chodzi tylko o środki, o minimalizację środków. Ten bowiem kto potrafi racjonalnie nimi dysponować i kontrolować nieustannie wydatki, a także co najważniejsze minimalizować je jak wspomniałem przed chwilą, potrafi nie tylko utrzyać władze, ale nawet osiągnąć dominację nad swoimi sąsiadami. I robic to powoli, krok po kroku, systematycznie a nie chciwie i łapczywie. Z poykania bowiem całych kęsów jedzenia nic dobrego wyniknąć nie może. Tak robią jedynie biedacy i głupcy któryh mamimy. Kęsy należy gryżć dokładnie i przeżuwać uważnie w ustach -a następnie powoli je trawić. Tak aby przynosiły naszemu organizmowi pożytek, zamiast choroby. Głupiec potrafi wszystko obrócić na swoją niekorzyść, podobnie jak mądry potrafi sprawić żeby każda rzecz rzecz jaka się pojawia pracowało dla niego. Tym się róznią od siebie.

Odłożyłem na chwilę papier i pióro bo poczułem sie zmęczony pisaniem, My starzy chociaż życia mamy coraz mniej robimy wszystko jakby wolniej ale za to bardzo dokładnie. Chcemy zrobić jedną rzecz, powoli a dokładnie. Młodzi przeciwnie, zachowują się tak jakby mieli za chwilę rozstać się z tym pełnym troski i wiecznych utrapień światem i pozostawić go na zawsze. Dlatego wszystko chcą powiedzieć natychmiast, nie znoszą czekania i nie cierpią żadnej zwłoki. Są niestety bardzo niecierpliwi. Gdybyśmy mieli ich energię, a oni naszą wiedzę i doświadczenie. Ale tak niestety nie jest. Jest tak jak ma być, ponieważ Bóg wiedział co robi taki właśnie stawarzając świat , a my musimy domyślać się dlaczego. Bo że jakiś sens w tym jest, to rzecz pewna a nawet niewątpliwa. Niestety pomimo wieku i srebra jaki przypruszył moje włosy nie wiem jaka. Mogę się jedynie domyslać
. Tu pozwólcie proszę, że dodam mały, od autorski wtręt. Być może czytelnicy są odrobinę zdenerwowani faktem że nasi bohaterowie czytają sobie książki i jakby nic robią herbatki, a akcja opowiadania tak powoli biegnie.


- On posłuchaj mnie. Czy ludzie należą do siebie - zapytała Ea, wchodząc bezszelestnie do pokoju - a konkretnie chodzi mi kochanie o to czy są własnością siebie samych - skończyła stojąc niepewnie w drzwiach, patrzac na niego - Dlaczego mnie o to pytasz Ea? Odpowiedział odkładając książkę na łóżko grzbietem do góry, tak aby mógł wrócić łatwo do czytania kiedy tylko rozmowa pomiędzy nimi dobiegnie końca - No bo widzisz myślałam że to jest takie oczywiste, nawet dla ludzi mało rozgarniętych, ale dziś rano na targu kiedy robiłam zakupy, wywiązała się rozmowa, i zauważyłam że te moje poglądy, właściwe przecież, nie są wcale takie oczywiste, przynajmniej nie dla wszystkich. Mało tego niektórzy uważali że ludzie wcale nie należą do siebie, a dzieci nie są własnością rodziców. Kiedy zapytałam ich czyje w takim razie są, odpowiadali że niczyje - Zakończyła, patrząc uważnie w jego stronę - to właśnie dzięki takim ludziom wprowadzono nowy powszechny porządek, oni byli tego przyczyną, i zasiali nasiona tej choroby. Choć niby ze skutkami takich błędnych poglądów walczyli. Mówili dzieci są niczyje, albo człowiek nie należy do siebie, a potem się dziwili że nie pytając nawet o zgodę matek dzieci szczepili lekarze i to takie maleństwa, mające zaledwie kilka godzin noworodki, tymi świńskimi truciznami. Albo kiedy zaczęli odbierać dzieci rodzicom podejrzanym o zbyt maly współczynnik poprawności i lojalności wobec władz. Tak samo jak zaczęli wbrew woli usypiać niepotrzebnych im już ludzi. To wszystko przez nich - Komunizowali - przerwała mu Ea - Tak w rzeczy samej, z tą tylko różnicą że oni wierzyli w jakiś dziwny komunizm "szlachetny" To znaczy że można okradać ludzi i naruszać ich własność i granicę ale w "zbożnych" celach. Nic dziwnego - kontynuował, przypominając sobie o niewypitej herbacie która stała na stole w kuchni - często ci szlachetni głupcy bywają bardzo niebezpieczni, i wprowadzają zamęt dzięki któremu mogą potem przyjść barbarzyńcy i zaprowadzić swój porządek. Swój własny porządek, i dla siebie. Czy pamiętasz jak było z podatkiem od ciepła, i tak zwanym ruchem alter, a potem z poszukiwaczami spisków, i do dziś nie wiadomo, czy zostali niejako wykreowani przez służby specjalne, czy tylko w odpowiednim momencie zostali przejęci przez nie. -To byli ci sami naiwni którzy wierzyli w rok 2012 i Nibiru - przerwała mu Ea, i oboje roześmiali się. Po czym nagle spoważniał, to co stało się po słynnym roku 2012 wcale nie było śmieszne. On poczuł sie nagle zmęczony, a własciwie znużony, choć w towarzystwie Ey mógł spędzić całą wieczność. Nigdy jej o tym nie powiedział, bo nie chciał żeby o tym wiedziała. Mogła by to przecież uznac za jego słabość i uzależnienie od niej, a On chciał uchodzic w jej oczach za silnego mężczyznę. Zresztą nie chciało mu się po raz kolejny o tym gadać, nagle spojrzał w okno i przypomniał mu się dom rodzinny, i czasy jego dzieciństwa na wsi. Tam kiedy wyglądał przez okno, widział przez nie rozległe wzgórze, porośnięte zielenią, a wszędzie, dosłownie na wszystkich drzewach śpiewały na wiosnę ptaki. U dziadków w mieście było jeszcze ciekawej tam na wzgórzu zupełnie naprzeciw ich okien stał stary zamek, a dokładniej jego ruiny. Do tego stopnia pogrążył się marzeniach że zapomniał o istneniu Ey. Jakby było tego mało to w tle słychać było kosmiczną muzyczkę starożytnej kapeli "Sequential 3" i ich kawałka "Radio Station" Muzyki zakazanej zresztą. Czuł że powoli odpływa a Ea odpływała razem z nim, przynajmniej od chwili kiedy usiadła obok niego na łóżku. W pokoju zrobiło się ciemno, a oni bez słów słuchali muzyki i starych antycznych brzmień. Potem przytulili się do siebie.




Piętnasty czerwca roku xxx -według dawnego ziemskiego kalendarza.

Wstał rano, dokładniej dziesięć po dziewiątej, a że od lat był bezrobotny, jak wiekszość ludzi na planecie, to nie musiał się donikąd śpieszyć. Dzień typowy i prawdopodbnie nie należy oczekiwać niczego nadzwyczajnego. Na żadną z wysłanych info-netem aplikacji znowu nie uzyskał odpowiedzi, wysyłał tego na setki, do każdej z możliwych firm, a do niektórych chyba nawet i po kilka. Następnie zajrzał do alter-netu podziemnej sieci miejskiej nazywanej skrzynnką czarnej rewolucji, którą rozpracować chciały służby od lat, a ona wymykała im się. W alter-necie nic specjalnego nie było, skrzynka pocztowa, portal z ogłoszeniami, podziemna stacja muzyczna i forum. Władze podejrzewały że ludzie z alternetu nadają za pomocą kosmicznej stacji radiowej z jakiejś odległej planety. Wnioskowały to po czasie ile trwało wysłanie sygnału dzwiękowego i jego powrocie na ziemię. Ale czas też się zmieniał. Być może więc piraci nadawali z jakiegoś starego statku wędrującego po bezmiarach kosmosu, jaki zakupili za grosze od armatora z innej galaktyki. Wylogował sie, ponieważ zbyt długie korzystanie z altera było niebezpieczne, bo oni mogli cię namierzyć. Umył się, przebrał, potem zrobił sobie kawę. W miedzyczasie zauważył że nie ma Ey, pewno gdzieś wyszła -pomyślał, chyba robi zakupy na targu. Do jednej dłoni wziął leżącą na dywanie niedaleko łóżka książkę.
Po chwili czytał ją oddając sie swojemu ulubionemu nałogowi. Okadka tej książki była mocno zniszczona a tytuł napisany ręcznie długopisem albo tuszem rozmazywał sie i powoli stawał nieczytelny. I tak na popielatym tle w którego coraz głębiej wchodził prawie czarny kolor brudu od obrzeży w stronę środka było chyba napisane

Księga Ruin


Józefina Ryba piekna młoda dziewczyna, a na dodatek wyjątkowo inteligenta -tu poproszę o małę refleksję, czemu to w opowieściach, baśniach, życiorysach ludzie szlachetni są także piękni w sensie piękna fizycznego. Piękni, szlachetni i inteligentni, tak jakby człowiek dobry nie mógł by być brzydki i głupi.
Więc Józefina była młoda, piękna i inteligentna, choć nic o jej dobroci i szlachetności serca nie wiem -ale pochodząca niestety z ubogiego domu- i Józefina deprawuje rozkochując wcześniej w sobie królewskiego syna, skrajnego religijnego fanatyka Delfina. Oczywiście proszę nie uznać mnie za człowieka naiwnego a nawet pozbawionego rozumu, który twierdzi że piękna Jóefina tak odrazu z małej wiejskiej chatki trafiła sobie niby przypadkiem, lub idąc wieczorem na spacer, do królewskiego domu i tam spotkała na schodach przechodzącego właśnie przypadkiem Delfina. O tak wcale nie było. Musiała wiele znieść, a od wiejskiej ubogiej chałupki do pałacu droga była daleka. Wiodła mianowicie poprzez poprzez karczmę, bezdomność, i krainy niemałej rozpaczy pełne niewymownego cierpienia aż do owczarni potężnego Kardyała. Wkrótce zapomina o swoim celu, mała przecież użyć jedynie środków do osiągnięcia zwycięstwa nad wrogim stronnictwem ludzi w których rękach wtedy była. Mówiąc krótko używali jej do swoich celów, jako zręcznych środków, a ona niby przynęta na niewidocznym haczyku miała sprawić żeby niczego nieświadoma ofiara połknęła ją. Oczywiście pisząc połknęła mam na myśli że dała się uwieść, bo przynęta tak naprawę miała panować nad swoją ofiarą i zawładnąć nią, -oczywiście dla celu w jakim działała i dla zleceniodawców, a nie dla siebie.... Niestety nie da sie całkowicie zaplanować przyszłości i nie można do końca kontrolować pocesów jakie nawet najświetniejszy architekt zaplanuje. Tak stało się też z piękna i biedną Józefiną. Życie w pałacu było dla niej przynetą której nie mogła się oprzeć miało bowiem dla niej co trzeba niestety przyznać, i na dodatek po latach nędzy, poniżenia i upokorzeń swój smak. I nie mam na myśli tylko pięknych olśniewających strojów, fantastycznych zapachów i wszechwidocznego luksusu z bogactwem najpiękniejszych dźwieków i melodii wykonywanych przez najlepszych dworskich muzyków. Najładniejszych obrazów malowanych pędzlami najlepszych mistrzów. Najbardziej wyszukanych koli diamentowych, owoców leżących łakomie w srebrzonych paterach na stołach, sukni, pierścieni i mieniących się wspaniałym blaskiem kamieni szlachetnych. Posiłków od których niejeden mógl naprawdę sporo przytyć, pięknych nakryć stołowych i zastaw, młodych przystojnych kawalerów, dam dworu, psów gończych i szybkich koni

Wszystko zmienilo się. Ci którzy bezkarnie obrażali ją po nocach przed oberżą dziś wystraszeni w napięciu oczekują jej rozkazów, a nawet mały grymas twarzy, lub niepotrzebny uśmiech może zaprowadzic ich do najciemniejszych lochów lub na szafot.Bo Ona wypełnia szybko ludzki los. Za pomocą oczu kontroluje ich twarze a poprzez to ich uczucia i emocję. Za pomocą świetnego słuchu, sprawdza czy w ich słowach nie ma ironi lub drwiny. Nie ona nic nie mówi, i zachowując kamienną twarz nic nie daje po sobie poznać. Jest bezwzględna i skrajnie profesjonalna.
----------------------------------
* nowa Biblia była przepisana z poprzedniej i stanowiła zaledwie jej plagiat, stara oczywiście nie miała racji istnienia, każdy kto twierdził że istniała był uważany za oszołoma. Panowie, lub jak ktoś woli rasa rasa panów zakazali podstępnie uprawiać zwykłe, naturalne rośliny, patentując jednocześnie kody genetyczne nowych roślin i zierząt, jeśli chciałeś je na przykład uprawiać musiałeś je od nich kupować, a czasami nawet otrzymywać zgodę na uprawę lub [i] pozwolenie. Także niektóre narody dostawały koncesje na ilośc kupowanej żywności. Nie muszę chyba chyba dodawać że na całej planecie panował socjalizm i po wolnym rynku nie było już nawet śladu.
Własność intelektualna zakonserwowała nowy feudalizm, z całą jego klasą wasali, a nad wszystkim stali bankierzy, uważani za panów nowego Stworzenia, albo powtórzonego stworzenia. przedstawiani na świątynnych freskach z tak zwanymi Kluczami Życia w dłoni. Oczywiście oszóstwo zostało starannie zamaskowane, a jego publiczne ujawnienie groziło surowymi konsekwencjami

- Hej chłopaku, chłopaczku hej - rzuciła do niego przez otwarte drzwi Ea - ty się nawet przestałeś gimnastykować, weż się może trochę za siebie? Czy też nie -
Chciał powiedziec do niej - witaj kochanie, i pocałować ją w policzek, ale powstrzymał się słysząc reprymendę z jej strony. Chyba to zauważyła że chciał wstać, a potem zrezygnował i opadł na łóżko - Zrozum musimy dbać o siebie, pracować nad ciałem i umysłem żeby były sprawne i trzymać formę, wiesz że nie chodzi mi o kaloryfer na brzuchu, który tak podobno lubią starzejące się teściowe u swoich młodych zięciów - Niebieskie średniej długości włosy zakrywały jej twarz gdy do niego mówiła, a opadły częściowo zakrywając jej policzki, kiedy pochylała się aby zdjąć swoje długie sięgające za kolana buty. Wyglądała naprawdę pięknie. Wpadające przez okno pokoju światło padało na jej twarz, i oswietlało ją, a z odtwarzacza dopełniajac scenę płynęła muzyka Maurizio Micelego "Change Over" -oboje przepadali za nią. Pierwszy raz gdy rozmawiali ze sobą on właśnie słuchał tej muzyki, a ona przyszła do niego poprosić go aby ściszył muzykę bo razem z koleżanką muszą się uczyć do sesji. Oboje wynajmowali pokoje w jednym mieszkaniu. Tam też się poznali.
Pierwszy raz umówili sie w kawiarni, ona tam przyszła razem ze swoją koleżanką z pokoju pomarańczowołosą Iką, bo jak wyznała mu póżniej
- trochę sie go bała - Wiesz - mówiła do Iki - ten facet jest trochę dziwny i nie wiadomo czego się można po nim spodziewać, więc może pójdziesz tam razem ze mną. Będę się czuła bezpieczniej - dodała. Ciekawe co miałby jej zrozbić myślał wtedy, gdy o tej historii usłyszał. I najważniejsze - po co ? Dobrze, położyła się obok niego i zaczęła mu opowiadać co robiła rano. - Wiesz co - mówiła mu rano - wstałam o szóstej, zrobiłam sobie herbatę z owoców ziół i włączyłam mojąulubiona muzykę, która razem ze światłem słonecznym jakie zaczęło wdzierać do naszego mieszkania wypełniła je tak że zdawało mi się że te dźwięki przmieszały się ze światłem i zapachem owoców. A następnie zabrałam się za czytanie - Potem mówiła mu jeszcze że chce więcej wiedzieć i dlatego czyta
Ea czytała rano "Odwrócone dziesięć przykazań", de fakto zakazaną ewangelię wszystkich buntowników planety, czytaną, kopiowaną, i powielaną w każdy mozliwy sposób na całym świecie, mianowicie w Warszawie, Łodzi, i w Krakowie, Mediolanie i Rostowie, małych wsiach i średniej wielkości miasteczkach. Zapisaną ręcznie na starych pożółkłych kartkach papieru wydartych z jakiegoś zeszytu w linię.

ODWRÓCONE DZIESIĘĆ PRZYKAZAŃ


Najpierw nie zabijaj.
NIE ZABIJAJ innych jeżeli oczywiście nie musisz tego robić i istnieje jakieś inne wyjście z trudnej dla ciebie sytuacji.
komentarz:
Oczywiście trudno oczekiwać że człowiek napadnięty w nocy we własnym domu zamiast strzelać albo ugodzić złoczyńcę nożem będzie się zastanawiał i rozważał sytuację. Jeśli jest leniwy a na dodatek obojętny na los swoich najbliższychco gorsza swój własny, czyli cierpiący na daleko posuniętą martwicę ludzkich uczuć nazywaną czasami atrofią, albo owładnięty strachem, nazywając go i ubierając w przeróżne dziwne nazwy aby nie przyznać się do tego wstydliwego dla nie stanu nawet przed sobą samym. Po prostu umiera ze strachu tak bardzo jest nim sparaliżowany że bardziej się boi utraty akceptacji przestępcy dla swoich czynów niż utraty życia albo zdrowia. Po prostu Nie zabijaj siebie, miej choć trochę szacunku dla siebie. Bo jeżeli żyjesz to znaczy że zasłużyłeś na to żeby żyć, i nie ma co kombinować. Nie daj się także zabić innym. Nie trać instynktu życia, ponieważ wielu głupców i oszustów będzie ci wmawiało że zło jest dobre a dobro jest złe, i że żli ludzie mają prawo bez konsekwencji mordować ludzi dobrych, a dobrzy nie mają prawa się bronić żeby ich przypadkiem podczas obrony własnego życia nie skrzywdzić. Nie daj się nabrać na te tanie sztuczki marnych łgarzy. Dlaczego nie wolno niby zabijać morderców, a mordercy mogą zabijać innych. Bo tak wymyślił sobie jakiś głupiec na uniwersytecie, który pasożytuje na zabranych tobie przez państwo pieniądzach, i zapełnia nudę wymyślając absurdalne teorie?

Zabijać siebie można zresztą także na różne sposoby.

Nadużywając alkoholu, i jedząc bardzo podłe jedzenie, a także prowadząc nieracjonalny tryb życia polegający na wyniszczeniu psychiki ludzkiej albo ciała. Podłe jedzenia, ciężka ponad siły praca za marne pieniądze, i poniżające warunki życia. Moja rada jest taka: Bądz chociaż trochę małym egoistom i miej trochę szacunku dla siebie. A czasem pozwól sobie nawet na małe lenistwo.

NIE KRADNIJ.
Nie pozwól się okradać. Każda godzina twojej pracy jest godziną twojego życia jaką poświęciłeś na wytworzeniu określonej ilości dobra, lub jego ekwiwalentu w postaci pieniędzy. Twój czas jest także cenny pojmij w to końcu że inni nie mają prawa okradać cię z twojego cennego czasu jeśli ty tego nie chcesz, i nie musisz uczestniczyć, asystować im w ich teatrzyku ponieważ masz swój własny.
Twój czas należy do ciebie podobnie jak twoje życie, i masz prawo nim dowolnie dysponować dopóki nie naruszać wolności innych.
Moja rada jest taka:
Kochaj siebie samego. kochaj samego siebie. A jeśli nie potrafisz to przynajmniej na początku polub siebie choć trochę.

Nie mów fałszywego świadectwa przeciw innym.
Mówiąc prościej po prostu nie kłam gdy nie musisz tego robić. Nie zapomnij jednak o sobie, bo to dotyczy ciebie także. Nie okłamuj więc siebie. Spędzać życie na kłamstwach mogą bogate nieroby które nigdy w życiu nie musiały pracować więc się nudzą i wypluwają z siebie swoje uczone wypociny . Pamiętaj że ciebie na to nie stać.
Kochaj bliżniego swego,
a ja mówię najpierw spróbuj pokochać choć trochę siebie zanim zaczniesz kochać innych, a zobaczysz że nie jest to wcale takie łatwe. Na początku może polub, albo przynajmniej zaakceptuj siebie jakim jesteś, potem swoich najbliższych. Czy ty nie jesteś człowiekiem na Boga! I nie masz prawa do szacunku? Może jesteś darmową prostytutką. Rozumiesz to i mówisz: “Jestem sobą i mam obowiązki swoje” To znaczy wobec siebie i najbliższych mi ludzi. Mojego świata, widzianego przez okno. Wiem że Afryka jest ważniejsza, nie przejmuj się. Oczywiście. Większości ludzi łatwiej jest godzinami płakać nad losem biednych gdzieś na końcu świata niż w tym czasie zrobić coś dla siebie lub swojej rodziny. Bo to przecież jest takie nudne! Być tam nie tu, i potem a nie teraz to jest dopiero siedzenie z głową zanurzoną w przyszłości i w innym świecie. Nie powiedziałem wcale że marzenia są złe, albo może myślenie o przyszłości i planowanie jej.

Nie pożądaj żony bliżniego.
Takie nie modne dziś przykazanie, bo żeby uzyskać sympatię wielu czytelników należało by napisać “pożądaj żony wszystkich swoich bliżnich” przynajmniej te które ci się podobają, i [nie] bliżnich bo bliżni to znaczy ktoś bliski, a na szkodę osób bliskich nie działamy przecież. Nie daj się robić w trąbę pod pretekstem czasem bardzo niewiele znaczących i pustych słów. Bądż wyrozumiały, tolerancja jest najważniejsza, nie krzywdż innych kiedy oni krzywdzą ciebie. Musisz się zachować w dobrym towarzystwie. Pieprzyć te wszystkie kłamstwa. Człowiek który występuje przeciwko tobie nie może być twoim przyjacielem. To jest sprzeczne. Jak facet który rozbija twój związek z najbliższą osobą, pielęgnowany przez lata, może być twoim przyjacielem.
Najpierw na tyle mocno pożąda rzeczy które należą do ciebie, tak mocno by potem je sobie “pożyczać” Własność przecież wywodzi się z działania w czasie, a czas ludzki przynajmniej w tym ziemskim żywocie nie jest przecież nieskończony, ja powiedział bym nawet że jest deficytowy. I wypływa z ciebie. Kradnie kawałek ciebie krótko mówiąc, albo kawałek twojego życia jakie poświęciłeś na wypracowanie tego dobra, lub jaki będziesz musiał poświęcić .
Pieprzyć konwencje, zasrane dobre wychowanie, i wszystkie inne kłamstwa. Najbardziej zaś kłamstwa przeciw sobie. Agresję przeciw sobie. Gniew przeciw sobie. I wszystkie małe oszustwa jakimi się karmimy z powodu umysłowego lenistwa każdego dnia.

Nie będziesz miał cudzych bogów przed sobą.
Krótko mówiąc nie będziesz wyznawał świata iluzji i mrzonek które zwyczajnie nie istnieją. Wiemy że marzenia są czasami potrzebne. A nawet że tak czasami odpoczywa umęczony umysł, a uszkodzony leczy sie. Marząc stajesz się bliżej siebie. Ale nie myl jeśli możesz świata iluzji z własnym życiem, i cudzych celów nie bierz za własne. Jeśli jesteś denny i absolutnie pusty możesz robić co tylko chcesz, ale do takich ludzi nie piszę tych słów. Wtedy tak, jeśli jesteś głupcem absolutnym, możesz umierać za cudzych bogów, podczas gdy ich twórcy zwieją akurat go Rumuni, jak to już kiedyś zrobili [ chociaż mieli nie oddać nawet jednego guzika, swojego prywatnego guzika może faktycznie nie oddali ] Mówiąc inaczej oni po prostu dadzą nogę. Kiedy ty będziesz cierpiał oni będą dobrze żyli w Londynie, planując w kawiarni przy najlepszych cygarach kolejne powstanie, w którym będziesz miał kolejną szanse polec za ich bogów. Lub dla odmiany będą chcieli cię wysłać gdzieś do środkowej Azji żebyś walczył z”terrorystami”
I jeszcze jedno: Szanuj ojca i matkę. A ja powiedziałbym nawet żeby szanować w miarę możliwości wszystkich. Oczywiście także siebie.


Przez pierwsze trzy miesiące, nie wiedzieli oboje że drugie z nich należy do partyzantki miejskiej. Ona nawet nie wiedziała że On należy do podziemnego alter- netu, dał jej to niedawno do zrozumienia, ale nie rozmawiali o tym więcej. Bo po co, miał w górnej kieszonce koszuli małą tabletkę którą zawsze nosił przy sobie. Tabletka ta resetowała umysł a dokładnie zamazywała pamięc. Nie nie byłeś po niej rosliną jeśli o to ci chodzi, ale fakty z przeszłego życia były na tyle niewyrażne że nie pamiętałeś żadnych numerów, dat, a imiona i fakty mieszały sie ze sobą
Powiedział to jej kiedyś żeby wiedziała, - jeśli zażyje tabletkę, i będą mogli być razem. To znaczy nie zginie podczas wejscia służb, lub w więzieniu gdyby go zatrzymali -
-Poniżej tekstu ktos zamieśścił tajemniczy zapisek uczyniony zieloną kredką
SALIGIA

SIEDZĘ OTO przy dembowym owalnym stole zupełnie tak jak siadywali przzy nim starożytni, i układam pojedyncze puzle z napisanymi na nich słowami w figurę
Na jednej z nich widnieje Superbia, przyporządkowana jak wiemy Jowiszowi, a konkretnie jego ciemnej nocnej stronie jaką należy na drodzę, a mowa tu oczywiście o idących scieżką, rozpoznać i oczywiście porzucić, bo prawdziwe rozpoznanie łączy się z rozmieniem, a zrozumienie z wyzwoleniem. Bo cóż co to za zrozumienie które do nieczego nie prowadzi -chyba że to jest zrozumieie idioty, nie mające żadnego znaczenia. W którym to pozornym niby zrozumienia słowa przecież nie kształtują i nie kreują rzeczywistosci a jedynie powiększaja zamęt i zajmują niepotrzebnie miejsce w umyśle.Więc rozpoznać ciemną stronę Jowisza to znaczy porzucić pyche i nadmierne przywiązanie do koncepcji tyczących własnej osoby. Wiemy wszyscy że każdy jest niepowtarzalny i wyjątkowy, ale naprawdę nie musi tego ciągle powtarzać i pokazywać na każdym kroku. Pisze o tym bo może ktoś w przyszłości wpadnie przypadkiem na moje zapiski i przeczzyta je a nawet znajdzie chwilę czasu aby je przemyśleć, ponieważ nic nie daje takiej satysfakcji jak przekazywanie wiedzy dalej.

System podobny do dawnego naszego myślał On, my też zima mielismy gody, kiedy siły dobra walczyły z siłami zła o Bramę Północną, i był to czas kiedy pojawiała sie możliwośc przejęcia kontroli nad nią. Latem dla odmiany te dwie skrajne siły walczyły zajadle o Brame południowa zwana też bramą wyjścia do gwiazd, przeciwnie do bramy północnej która miała być bramą wejścia lub przyjscia [ jakby ktoś nie zrozumiał poprzez bramą północna nazwywaną także bramą materii przybywało się na ziemię, najcześciej w formie narodzin, a południowa służyła do opuszczania planety dla tych którzy kerowali się w stronę gwiazd, były także inne bramy łącznie z bramą dla nieśmiertelnych, będących juz poza uwarukowaniami świata materii ]


- Ea zobacz co tu mam - wyciągając stary brudny zeszyt. I pokazał jej a konkrentniej wyciągnął w jej kierunku jakiś nieziemko wybrudzony i poplamiony, kieydś zapewne zielony zeszyt który tymczasem zdążył zmienić kolor na mdły żółty a następnie robił sie coraz bardziej szary.Na okładce tego zeszytu kameleona pełniącego rolę książki ktoś napisał drukowanymi, mocno pogrubianymi granatowymi literami tytuł.
Podręcznik deszyfranta. Ea spojrzała z widocznym niesmakiem na zeszyt, a On nic sobie z tego nie robiąc zaczął go przeglądać i po chwili powiedział - wiesz co przeczytam ci a rozdział poświęcony uwagom o niebezpieczeństwach i zagraożeniaach związanych z programami deszysfrującymi [tak były takie, to fakt -przyp. autora ]

- O programach deszyfrujących świadomość i związanych z nimi problemami -parę zdań - o przeczytał na głos, a Ea myslała, to może być ciekawe dobrze że przynajmniej nie muszę tego zeszytu dotykać. jest przecież taki brudny ,

- Jak zapewne wiemy - czytał On - istnieje wiele systemów deszyfrujących powstałych praktycznie we wszystkich kulturach i są ich dosłownie steki. Z bardziej znanych wymienić można buddyzm i antyczna gnozę mitrajską.
Podstawowymi pr oblemami jakimi możemy spotkać stykając się z pr. de. Jest to że same mogą być użyte do szyfracji świadomości jednostki, czyli mówiąc krótko przejęte. Innym takim problemem jest to że osoba zdeszyfrowana może sama ulec zaszyfrowaniu za pomocą tych systemów.
Generalnie nie ma żadnych reguł, system deszyfrujący bywa często bardzo szybko przejmowany
i zaczyna służyć stronie przeciwnej do kontroli i powiększania zniewolenia. Przykładem takiego
jest na przykład chrześcijaństwo o którym niektórzy sądzą że święty Paweł otrzymał zadanie przekierowania wolnościowego ruchu tak aby służył którzy mają władzę i pieniądze.- Ea w tym czasie zdążyła iśc do kuchni i przynieść warzywa do zupy jaką mieli dziesiejsiejszego dnia ugorować na obiad. Najpierw obrała marchewkę, następnie zabrała się za pietruszkę. Wcześniej wrzuciła jeszcze do uniwersalnego otwarza plików pochodząca z czarnego rynku wymiany zupełnie archaiczną płytkę "Największe przeboje dubstepu południowego Londynu" W pokoju rozległy się dźwięki starej rytmicznej muzyki a On czytał dalej, jedząc jednocześnie kawałek marchewki którą trzymał w jednej dłoni, bo w drugiej przecież miał zeszyt - O tu zobacz, zobacz zobacz - mówił, a Ea myslała co do cholery mam zobaczyć, przecież ty trzymasz zeszyt w ręku i nie pozwalasz mi go nawet dotknąć chociaż prawdę mówiąc nie wiem czy bym chciała, jest taki brudny - Niezłe Ea, niezłe, naprawdę o patrz co piszą tu - i czytał głośno

Dlaczego o tym piszę, przecież buntownicy są inteligentni a większość z nich zdeszyfrowała się, lub nawet nigdy, nie dała się nigdy zaszyfrować. I stąd te problemy niektórych z poruszaniem się po „rzeczywistości" Pisze ponieważ sam uczestniczyłem w kilku „programach” i zetknąłem się z wymienionymi wyżej problemami osobiście, zarówno z własnym szyfrowaniem -przez siebie jak i ponowną szyfracją w ramach programu deszyfrującego to znaczy dekodującego z Matrycy - przerwał na chwilę czytanie i zamknął zeszyt po czym odłożył g, a dokładniej położył na stole - jak myslisz Ea - powidział czy my jesteśmy zdekodowani czy też zakodowani jakimś bardziej subtelnym rodzajem programu. A może mamy grać rolę buntowników bo według programu są i tacy?
- Nie wiem On - odpowiedzaiła po namyśle - ja też myślałam o tym kilka dni temu. Na pewno jesteśmy zapisani zaprogramowani za pomocą kodu genetycznego, ale czy istnieje wpisany w nas drugi program tego nie wiem. Jeśli nie wiesz co robić to rób dobrze. Tak mówiła mi mama jak byłam jeszcze małą dziewczynką. Wiec nie mamy wyboru, róbmy to dobre i właściwe w danej sytuacji - On wstał i zaczął chodzić po pokoju - no chyba masz rację, musimy robić to co właściwe i nie przejmować się niczym - Niemniej postanowili stworzyć maszynę deszyfrującą. Mszyna ta działała za pomocą silnego pola na świadomość człowieka który poddawał się zabiegowi zdeszyfrowania. Blaszana nieca ciężka skrzynka wielości puełka od butów. Musicie wiedzieć że Ea skończyła fizykę i psychologie a On studiował przez elektronikę maszyn i miał na studiach zajęcia praktyczne. Potrafił więc grzebać zarówno w urządzeniach mechanicznych jak i elektronicznych. A z części znalezionych na złomowisku za miastem zbudował między innymi maszynę do produkcji prądu. Maszyna dawała prądu na tyle żeby starczyło im na gotowanie, i ogrzewanie domu. Co ciekawe nie hałasowała wcale i chodziła naprawdę bardzo cicho. jednak głównym konstruktorem maszyny deszyfrującej byla Ea, a dzięki jej wiedzy zarówno z psychologi jak i fizyki ten aparat zwany przez nich także maszynką prawdy mógł powstać.On śpieszył sie bardzo bo czas pierwszego ataku partyzantki miejskiej po latach przerwy zbliżał sie nieuchronnie. Wsparcia miała im udzielić grupa cyberataku "Kościuszko", uderzając wcześniej na system komputerowy miasta i paraliżując go całkowicie. Oni mieli uderzyć na budynek w którym mieściło sie centrum zarządzania systemów szpiegujących ludność. Dwa lata zajęło im to, to czyli namierzanie miejsca gdzie obiekt się znajduje. Atak mial być przeprowadzony w sposób tradycyjny z udziałem bomb niszczących i zapających własnej roboty. Po co to robią myślał, narażają swoich bliskich, a ci dla których to robią nazywani przez nich "roślinami" nie byli niczego świadomi."Roślinki" to także istoty czujące i cierpiące, nawet jesli nie widzą za wiele co się wokół dzieje i trzeba i pomagać, myslal On szukając argumentów usprawiedliwiających jego działanie. Ni i własna wolność. My przecież zwiększamy obszary wolności też i dla siebie.
- Ea ja na chwile wychodzę - powiedział stojąc juz w drzwiach. - Wrócę po południu -
Wrócił za kilka godzin, zmęczony i osmolony na twarzy.Kiedy otwierał drzwi z kuchni dobiegł go głos Ey - wiesz co kochanie? - Nie nie wiem - odpowiedział niepewnym głosem - Wiesz co się stało? W mieście przestały działać telewizory.Wielki Brat Monopoli stracił usta Nie działają juz od dwóch godzin. To jest dopiero historia - Uśmiechnął się i nic nie odpowiedział. Był bardzo zmęczony ale szczęśliwy. Nie działy nie tylko telewizory, ale także jakby i w komórkach głosy dzwoniących do siebie ludzi wydawały się wyraźniejsze..

wykop.pl
dodaj do
http://dodajdo.com/zakladki.php?id=0&tytul=-1&url=http://i1713.blogspot.com/2010/08/wielki-brat-monopoli.html

środa, 18 sierpnia 2010

Umysł Boga częśc trzecia przyjemność umysłowa


kolejny fragmencik opowiadania

Musicie wiedzieć że wpadła mi przez przypadek "Księga Prawdy" taka naprawdę bardzo mała książeczka, jednego ze średniowiecznych mistyków. Oczywiście postanowiłem ją obśmiać. Okazja nadarzyła się świetna, ponieważ właśnie profesor powrócił z jednej z tych swoich długich podróży. Trochę bawił wnuki, ale oczywiście jak zwykle miał czas i dla innych. Dzieciaki bawiły się najlepiej same, a czasami przysłuchując rozmowie w kuchni, mazały kredkami, mazakami, a nawet pędzlami zanurzonymi w farbach wodnych po meblach i ścianach pomieszczenia. Profesor jakby tego nie widział. Na moją uwagę stwierdzi - że przecież się to wszystko potem umyje - Dobrze, siedziałem wygodnie na krześle w jego w kuchni która pełniła czasami funkcję salonu filozoficznego i mówiłem
- Nassim Haramein widziałem go parę dni temu w internecie. Ten gość twierdzi że każdy atom jest swojego rodzaju czarną dziurą, zawiera także potencjalność a , jeśli niczego nie pomyiłem, nieskończony potencjał. Gość dość ciekawie mówił w każdym razie na tym swoim referacie, ale co innego zwróciło moją uwagę. Po nagrodzie jaką otrzymał rozległy się głosy że tworzy jakiś nowy paradygmat. Jeszcze poprzedni kanon nie odszedł, a oni chcą wprowadzić nowy. Czyli jedno skostnienie starsze i dość mocno zwietrzałe zamienią w drugie, z wyglądu bardziej świeże i strawne. A robią tak od tysięcy lat.
Jak nauka robi się skostniała zamienia się w szczelny mur przesądów, to w pewnym momencie musi pęknąć pod naporem nowych fali uderzających w ten kamienno ceglany falochron. Rozlecieć się na kawałki. Zwykle później. jak najpózniej. I tak wkoło, bo jest przypływ czyli epoka buntu, następuje rozbicie muru i okres świeżych poszukiwań. Potemi przyjęcie kolejnego paradygmatu który zamienia się w dogmatyczny kanon. Konon robi sie powoli nieświeży, stęchnie, aż zaczyna cuchnąć i potem znowu następuje bunt - I tak rozmawialismy sobie z profesorem. Właściwie to ja mówiłem, a profesor głównie uśmiechał sie i spoglądał na dzieci rzeczy sobie przypadkiem niczego złego nie zrobiły. W pewnym momencie odstawił szklankę z sokiem na stół i tajemniczo powiedział - bo widzisz
tan ukryty Umysł jest matrycą wszelkiej materii jak mawiał Max Planck
a próżnia to naprawdę doskonały przewodnik, próznia niewidzialna tkanina- tu jakby trochę zawiesił głos i ciągnął dalej - Jak twierdzili hindusi to taka przezroczysta nić, tak zwana tantra - choć kosmiczna nić to jedno z wielu znaczeń pojęcia tantra. Bo jeszcze a może przede wszystkim pojęcie to oznacza ciągłośc procesów świadomości., czyli ich kontynuację. Inne następne znaczenie tego pojęcia to subtelny materiał, jakby przezorczysta tkanina będąca dla nas nie wtajemniczonych kosmiczną pełną ciemności i niczego pustką. Taką właśnie czarną dziurą -
Skrzywiłem się. Profesor chyba zauważył i uśmiechnął sie po czym zaczął powoli acz nieuchronnie zmierzać w stronę przyjemności i zmysłów ich znaczeniu w procesie pojmowania świata.
- Taki nudny ciemny świat, pozbawiony smaków jest przecież niewiele warty. Trzeba go więc trochę podkolorować.Pamiętasz chyba co Tomasz pisał o przyjemności i świecie zmysłów? I kiedy to mówił wyciągnął jakąś starą księgę , otworzył po czym zaczął czytać

- Przyjemność umysłowa
Oprócz przyjemności zmysłowej, jest także przyjemność umysłowa, która w odróżnieniu od tej pierwszej sprzyja pracy rozumu:
Jest pewien rodzaj przyjemności, rodzący się z samego działania rozumu, kiedy ktoś znajduje rozkosz w kontemplacji lub rozumowaniu. Takiego rodzaju przyjemność nie stanowi przeszkody dla używania rozumu, przeciwnie wspomaga je, ponieważ to, w czym znajdujemy przyjemność, czynimy z większą uwagą; uwaga zaś wspomaga pracę.*
I I dalej Tomasz kontynuuje:
Przyjemności płynące z aktów rozumu nie przeszkadzają rozumowi ani nie psują roztropności*


Rozmowa więc zupełnie nieoczekiwanie dla nas zmieniła kierunek . Jednak obaj bez zastzrżeń zgodziliśmy się że świat bez zmysłów i przyjemności jest niewiele warty.


-------------------------------

Est ergo quaedam delectatio quae habetur de ipso actu rationis, sicut cum aliquis delectatur in contemplando vel ratiocinando. Et talis delectatio non impedit usum rationis, sed ipsum adiuvat, quia illud attentius operamur in quo delectamur; attentio autem adiuvat operationem.
STH I-IIae q33 a3 c

Delectationes quae sunt de actu rationis, non impediunt rationem, neque corrumpunt prudentiam. -
STh I-IIae, q 34 a.1 ag1"
polskie tłumaczenie tekstu pochodzi ze strony http://www.kbroszko.dominikanie.pl/tom_volup.html

dodaj do

Zasada zmysłowej przyjemności




kolejne opowiadanie jakie pisałem wiosną tego roku obok pięciu zamieszczonych w blogu poprzednio i "Umysłu Boga" części pierwszej i drugiej. Tak naprawdę jest to fragment trzeciej części "Umysłu Boga" -która miała nie ujrzeć światła dziennego.

W pewnym momencie zaczął rozważać myśli Tomasza na temat głupoty. Mianowice Czy głupota jest grzechem? a jeśli jest, to dlaczego. Widzi ż nawet Tomasz który jak zwykle CHODZĄC nerwowo po MAŁYM POMIESZCZENIU KAMIENNEJ I NIE OGRZANEJ CELI MNISIEJ i przy tym gwałtownie gestykulując jakby się z kimś spierał, zaczyna po swojemu mówić - wydaje się żegłupota jednak nie jest grzechem – mówi zamyślony półgłosem patrząc w kamienną ścianę, a ja podejrzewam że jednocześnie złośliwie się uśmiecha pod nosem, bo szykuje nam jakąś małą niespodziankę. Żeby nie powiedzieć psikusa - A więc nie jest - wykrzykuje - bo coś nam przyrodzonego, czyli naturalnego nie może być grzechem., i bo... także coś co nie jest sprzeczne z przykazaniami nie może być grzechem - Złapawszy wiatr w żagle idzie dalej - bo grzech - i tu gwałtowniej przyśpiesza - według tego , hm. jak mu tam, Augustyna - powiada do siebie - musi być dobrolowlny. Do bro wo l ny - Jednak podczas kolacji wraca do porzuconych na chwilę myśli, jedząc jakąs nie wyszukaną średniowieczna polewkę - grzech ... jakby sprawę grzechu rozwiązać?
Będąc z powrotem w swojej celi dodaje, cytując z pamięci „Przypowieści” -"powodzenie głupców zgubi ich". Otóż ludzi gubi tylko grzech, a więc głupota jest grzechem. - Więc jednak jest! Nadmierne zanurzenie się w świecie zmysłowym, a nawet bezwstydne nurzanie się w nim prowadzi do niewłaściwego osądu i w konsekwencji błędnych wyborów - I tu jeśli pozwolicie to zboczę na chwilę z tematu. Nadmiar podobnie jak u Arystotelesa nie jest zawsze rzeczą dobrą, a przynajmniej nie musi taką być. Nadmiar niewłaściwie spożytkoway może nawet zgubić. Popatrzcie tylko co on takiego piszę. Zawsze podziwiałem Tomasza za jego podejście do świata zmysłów. Zmysły bowiem według niego są niezbędne do życia człowieka, nadmiar jednak zanurzenia się w nich i co gorsza podążania za nimi, a nie używania ich jedynie jako doskonałych narzędzi potrzebnych w procesie komunikacji ze światem, szkodzi. Tu za przykład podaje człowieka z zepsutym podejrzewam że poprzez nadmiar lub niewłaściwe korzystanie zmysłem smaku.
Człowiek z naszego przykładu nie lubi rzeczy słodkich, a w przykładzie smak słodki jest czymś dobrym. Nadmierne pożądanie za nim i lub zgoła jakieś uszkodzenie przez niewłaściwe i zbyt intensywne korzystanie. Tego rodzaju głupota jest grzechem.Ciekawe co o tym sądzi Jan Tauler, pozwolicie że zacytuję z pamięci - żołądek ich skłonności, ich życia wewnętrznego pełen jest brudu, bo stracili smak do rzeczy Bożych, które to wydaja im się gorzkie i niesmaczne. Mają pociąg do ziemi i brudnych rzeczy. Ich pokarmem są rozkosze i zewnętrzna próżność -
Co do głupoty , to prowadzi mianowicie oderwania swego zmysłu od rzeczy duchowych ido zanurzeni go w ziemskich. To samo zachodzi w innych grzechach. Bo przecież rozpustnik chce tylko przyjemności, a więc grzechu, chociażby nie chciał grzechu jako takiego, bo wolałby zażyć przyjemności bez popełnienia grzechu.
Lecz c ociekawego piszę na co należy zwrócić uwagę. Mądrośc u niego to droga prowadząca do Boga. Ta zwyczajna mądrość związana z przetrwaniem mniej bo "mądrość tego świata jest głupotą u Boga". Otóż, jak pisze Grzegorz, "mądrość tego świata polega na zakrywaniu zamiarów wykrętami", co jest nieszczerością. Tak więc głupota jest raczej córką nieszczerości (krętactwa) niż rozpusty.
Warto zauważyć co sądzi o wpływie szkodliwych emocji na umysł ludzki, i działania jakie pod ich wpływem podejmuję. Gniew na tyle według niego zaburza percepcję że czasami prowadzi nawet do obłędu. Czyli że przyczyną głupoty jest gniew. Dlaczego chce się nadmiernie zanurzać w świecie zmysłów ponieważ chce odczuwać rozkosz. Czy rozkosz jest zła. Nie, jeśli nie prowadzi do grzechu to nie jest zła. Także "rozpusta" nie prowadząca do grzechu nie jest zła. Jest "jedynie", dodaje od siebie, marnotrawstwem czasu i energii, jednak złem jako takim nie jest.
Niektórych ludzi szczególnie gniew doprowadza do wściekłości i obłędu, które są cechami głupoty. A więc głupota rodzi się raczej z gniewu niż z rozpusty.
Jak tego dowiedziono poprzednio, swą ostrością gniew wprowadza w organizm ludzki wielkie zmiany. Dlatego gniew jest wielką przyczyną głupoty spowodowanej uwadliwieniem ciała. Natomiast głupota spowodowana przeszkodami duchowymi, pochodzącymi z zanurzenia się umysłu w rzeczach ziemskich, jak dopiero co powiedziano pochodzi przede wszystkim z rozpusty.pewnym momencie pomyśłał że błogosławiony ojciec Suzo może mu pomóc. I zaczął szukać jego "Umysłu człowieka szalonego". Zawsze stał na półce obok Tallera. Za Tallerem jednak nie przepadał. nadmierne rozgadanie sprawiało że jakby nie miał wiedzy o tym o czym mówi. Tak przyajmniej podejrzewał. Raz, jeśli można powiedzieć to co sie chce w jednym zdaniu, to po co robić to na całej kartce. Dwa marnuje się ludzki czas i swój własny też. Marnować, trzy, można jedynie wtedy gdy nie zna się natury rzeczy -choć czas podobno, przynajmniej od pewnego momentu nie istnieje. Jednak tego czasu bedącego poza czasem i nie istniejącego nie powinno się marnować tym bardziej, ponieważ jest on wśród ludzi zjawiskiem dosyć rzadkim i nie spotykanym. Nie rozumiał też skąd taki młyn zapanował wokół Mistrza Echarda i reńskiej szkoły. Bał sie o tym mówić głośno aby nie narazić się i nie zostać posądzonym o nieuctwo. Jednak te wycieczki Echarta traktujace tak dowolnie materiał z jakiego wychodzi. Można ale to literatura a nie mistyka lub filozofia.Literatem może był i niezlym. Jednak miał ciekawe momenty. trzeba przyznać o na przyklad ten - Niech dusza wzniesie się sama z siebie - to znaczy zupełnie bez wysiłkowo i spontanicznie. Lub słynne "oderwanie się" i stan "oderwania" czyli jak byśmy powiedzieli nie lgnięcia do świata, do obrazów szczególnie, ale także do dźwięków, idei i nawet do emocji, uczuć i myśli. *Wiadomo że dobre myśli i pozytywne działania są lepsze od negatywnych dobrze jest więc zapełnić się nimi jeśli powstają w nas negatywne emocje obrazy czy myśli. Zbliżają też w jakimś stopniu do Boga. Jednak najbardziej doskonały i czysty jest naturalny stan bez lgnięcia do czegokolwiek. Czyli tak zwanego "oderwania"
--------------------

Mała errata, zajrzałem na chwilkę do "Kazań" Jana Taulera, oraz do "Traktatów" i "Kazań" Eckharta, nie są wcale takie złe. Zwracam honor. Porównując poziom praktycznie nie róznią się od poziomu filozofii buddyjskiej.

*nie lgnięcie do obrazów dźwięków, myśli poprzez unikanie ich -chodzi o nie dawanie pretekstu do poruszenia umysłu i tworzenienia przez to stanu emocjonalnego zamętu. I nie poruszanie się pod wpływem dźwięków, obrazów, zapachów, myśli, emocji -co jest wyższą sztuką jazdy.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Ku chwale kapitalizmu socjalnego towarzyszu przedsiębiorco

opowiadanie



śpiewała gwiazda planetarnego podziemia...


Ku chwale kapitalizmu socjalnego towarzyszu przedsiębiorco - wykrzyknęli niedbale wszyscy razem, stojąc w postawie zasadniczej na baczność, a następnie po kilku sekundach dodali - I niechaj produkt krajowy brutto rośnie nam jak na drożdżach że ho! Tą ostanią formułkę wymyślili sami ponieważ w ramach "Akcji Kreatywność" każda grupa robocza musiała powymyślać dla siebie jakieś własne oryginalnie brzmiące zawołania. Tyle pieniądzy poszło wtedy na tą akcję i jeszcze więcej na reklamowanie jej w radiu, pomyślał Hooded stojąc znudzony na placu i czekający kiedy cyrk się skończy. W końcu szef jakby usłyszał jego myśli, i na zakończenie apelu zgodnie z formułą zaintonował - aby wła dza ro sła w si łę, a lu d pra co wni czy żył do sta tnio że ho i obie klasy szły w zgodzie ku przyszłości i postępowi, hej. Jak nakazuje nam novae religiae biologicus - Potem jeszcze dokonał przeglądu stroju i wyglądu ludzi, spacerując powoli można by rzec że nawet niedbale pomiędzy rzędami stojących na baczność i nie naturalnie wyprężonych pracowników. Jednocześnie ich bacznie obserwując, z trochę grożnym wyrazem twarzy co bardzo bawiło Hooda i starał się jak mógł żeby się nie roześmiać. Kiedy już tylko apel dobiegł końca oni mogli powoli udawać się do swoich miejsc pracy. Szli tak powoli jak tylko mogli, próbując urwać jak najwięcej minut lub chociażby sekund. Z ich codziennej , monotonnej i niezwykle nudnej pracy.
- Urodzimy państwu jeszcze więcej zdrowych dzieci. Jeszcze wiecej państwowych dzieci - krzyczały w tym samym czasie ożywione kobiety. Jakby naprawdę w to wierzyły, a może po prostu dlatego tak to robiły że kobiety krzycząc, podobno wyrzucają z siebie zablokowane emocje. Których co normalne nie mogą przetrzymywać w sobie zbyt długo, myślał idac Hooded - I oddamy je jeszcze szybciej do państwowych domów, aby same wrócić do pracy i pracować ku chwale i pożytkowi rządzących.... bo po to jesteśmy stworzone i stąd naszą dumę czerpiemy. HA! Tak po to aby płacić podatki, lub żeby wysłać je na wojnę z Obcymi toczoną gdzieś na księżycach Saturna, pomyślała Ilija. Przecież większość jej koleżanek z pracy i przyjaciółek chyba święcie w to wierzy i w ten cały głupi mit nowego stworzenia, w którym nastąpiła jedynie tak zwana dekonstrukcja pojęć. Wszystkie stare mity zostały zakazane. Mit buddyjskiego stworzenia, chrześcijańska Geneza, no po prostu chyba wszystkie. I jeszcze te ich śmieszne żółte buty, aby było je lepiej widać i żeby zwracały na siebie uwagę strażników porządku publicznego i moralności. W pewnej chwili zastanawiała się jak mogła by opisać te wszystkie oszustwa i tanie sztuczki jakim cwaniacy od zawsze zwodzą milczącą, tchurzliwą większość i następnie przekazać je potomnym. Ale jaki jest tego sens, przecież po zdemaskowaniu jednych sztuczek pojawiają się nowe. Zazwyczaj zmieniane są tylko słowa, terminy i pojęcia, i lud pracowniczy kupuje to.


Niemniej wtedy nie było zbyt śmiesznie ponieważ podczas rządów stronnictwa cyrkowego, zwanego, ale chyba tak tylko dla żartu, stonnictwem wolnorynkowym, represje skarbowe wzmogły się jeszcze bardziej i osiągnęły apogeum. Represje przymusowego ubezpieczyciela także. I tysiące ludzi których nie bylo stać na opłacenie danin skarbowych i ubezpieczeniowych siedziało w ciężkich więzieniach albo pracowalo w przymusowych obozach pracy. Coraz bardziej ścigali i dręczyli ludzi. Osaczonych zamykali na lata, bez żadnego procesu, ani nawet bez postawienia im zarzutów. Mogłeś siedziec latami z najgorszymi żulami, lub co gorsza z niebezpiecznymi typkami. Mogłeś jako świadek nieszczęśliwie popełnić samobójstwo w więzieniu oczekując na proces. Choć bardzo tego nie chciałeś. W niektórych sprawach rekordzistach bywało że i dziesięciu świadków popeniało samobójstwo. w tym większość "robiło to" w więzieniu. W specjalnie strzeżonych pojedynczych celach, z monitoringiem itd.

oni depczą po naszych twarzach,
hej posłuchaj
oni depczą po naszych twarzach
hej posłuchaj mnie,
my nie robimy nic,
a oni depcza po naszych twarzach
a my
Heja ho heja ho hej ho
a my nic
a my nic
my nie robimy nic
a oni depczą po naszych twarzach
heja ho
hej ho
heja ho


śpiewała gwiazda planetarnego podziemia wyrażając w piosence doskonale stan tamtych czasów. W znanym przeboju Cheesa Ereta.
Czasami gdy wieczorem wracali razem z pracy do domu, bo pracowali obok siebie -zaledwie jakieś sto metrów- on Hooded i ona Ilija, opowiadali sobie zabawne historyjki. Na przykład o tym że jedna z grup zdobywających Himalaje weszła na Anapurnę a potem bała się z niej zejść. Lub że jeden z kierowców formuły 1 naprawdę świetnie jeżdził i nawet nie raz zajął podczas wyscigów pierwsze miejsce, ale zdarzało mu sie podczas trwającego akurat wyścigu zapomnieć jak zatrzymać bolida i jezdził na torze dopóki nie skończyło mu się paliwo. Lub bezsensowne wierszyki w stylu - spod śmieci klosza wyszedł własnie kloszard -
Pewnego dnia jednak, wtedy gdy już wszyscy stracili nadzieję na zmiany, nawet Ilija i Hooded, podłożył ktoś w nocy bombę pod siedzibę parlamentu i wszystko się skończyło. Ale najpierw zaczęło. Bo po tej pierwszej bombie ludzie w miastach całego swiata zaczęli wychodzić na ulicę, demonstrować i podpalać budynki zwiazane z aparatami represji. Otworzyli też więzienia i obozy dla niekorektywnych politycznie. Upadli w jednej chwili, jak burzone na ulicach miast pomniki przedstawiające ich. Nastąpiła tak zwana "jawność"
Acha. Nie napisałem jeszcze o tym że Ilija i Hooded oglądając jakiś reportaż w telewizji o Satelitach już w czasach jawności postanowili się tam przenieść, a przynajmniej zobaczyć jak naprawdę wygląda satelitarne życie. Po upadku reżimu nie było aż tak żle, ale ciągnęło ich na "Satelity" Wszystkich dziwaków, podróżników, i indywidualistów z Ziemi i z zamieszkałych planet z sąsiednich układów gwiezdnych ciągnęło na Satelity Teraz kiedy już wyemigrowali na nie i zamieszkali naprawdę całkiem niedaleko, bo wynajęli mieszkanie tuż obok domu Hobo, zaprzyjaznili sie ze sobą. Hobo bardzo złościło gdy ci próbowali głaskać jego dwa piękne snieżnobiałe psy, i co gorsza karmić jego kota, a Ilija próbowała nawet zrywać kwiatki rosnące w jego ogródku niedaleko furtki, krzycząc przy tym - o jakie piękne, u nas takie nie rosły - ale poza tym trzeba przyznać byli w porządku.

- Wyskakujące okienka. co to takiego było opowiedzcie mi proszę - powiedział do nich Hobo. Piszę do nich ponieważ traktował ich jak jedną osobę, ponieważ oni sami chcieli być tak traktowani przez innych.
- Jak to było? Mówili Hobo do Iliji i Hoodeda kiedy rozmawiali wieczorem siedząc sobie wygodnie przy stoliku i pijąc kawę na jego werandzie, a on ich uważnie słuchał i przyglądał się im badawczo, jakby chciał dostrzec podobieństwa i różnice między obydwoma gatunkami ludzkimi - Otóż musisz wiedzieć że było zwyczajnie i banalnie.W jednym krajów władze wpałdy na pomysł jak można niszczyć jeszcze obywateli, bo swoją nieskończoną wprost głupoę uznali że muszą ć ukarani. ma przecież nic za darmo. a jeśli ktoś wierzy że jest coś za darmo to jest bardzo naiwny i dużo nauki jest jeszcze przed nim. Wymyślili więc że ądanie pedofili sposób przypadkowy i nie zamierzony, powinno być karane. I następnie do int przeglądarek wrzucali strony z pedofilią dziecięca ,dokładniej śledzonym nich internautom
na których się właśnie z jakich powodów uwzięli -
W tamtym kraju, o którym wspominali przed chwilą bohaterowie naszej opowieści -położonym gdzieś może na ś planecie, dokładniej na Altei- rządzący wpadli na wyjątkowo chytry pomysł zniszczyć wszelką wolną przedsiębiorczość za pomocą policji skarbowej i policji związanej z przymusem tak zwanych ubezpieczeń społecznych. Z jednej strony racja. Obawiali się przecież konkurencji. Społeczeństwo otwarte i wolne, oparte na wolnych umowach i wolnej wymianie mogło stanowić dla nich zagrożenie. Oni przecież doszli do władzy dzięki machlojkom i manipulacjom. Kombinowali krótko mówiąc i to sporo. Więc może w otwartej uczciwej walce nie b
yliby tacy dobrzy. Z drugiej strony oni pracowali na nich i klasa rządząca i tak zwani "pilnowacze stada" żyli z nich. Więc musiała to być operacja iście chirurgiczna. Niszczyć bardziej wolne i twórcze jednostki pozostawiając bezrefleksyjną resztę. Niby wycinając skalpelem to co zdrowo w chorym i zepsutym organizmie. Taki rodzaj społeczeństwa w którym jedn traktują drugich jako rodzaj pokarmu, a społeczeństwo jako hodowlę. Hooded opowiadał też Hobo o ideologi dziecizmu z którą Hobo zetknął sie po raz pierwszy i obudziło to jego zainteresowanie.
- Opowiedzcie mi choć trochę o dzieciźmie i na czym on polegał - powiedział do nich Hobo, nalewając do kubków kawy.
-Słuchaj Hobo, to było w czasach kiedy na planecie powstała tak zwana ideologia dziecizmu. Na czym polegał dziecizm. Już ci wyjaśniam - mówił do niego Hooded, patrząc jednocześnie na Iliję - Otóż rządzący chcieli do pracy na nich zaangażować także i dzieci. Po prostu chcieli żeby dzieci pracowały dla nich. Musieli to jednak owinąć w odpowiedni i strawny do przyjęcia papier. Więc podobnie jak było z feminizmem, nie powiedzieli słuchajcie - obliczyliśmy sobie kiedyś, że jeżeli będą pracowały w rodzinie dwie dorsłe osoby, zamiast dotychczas męża to nam się to bardziej opłaci. Bo poprzez podatki zabierzemy wam jeszcze więcej pieniędzy. No dobra więc powiedzieli, kobieta jest wolna i ma prawo także pracować. Zastosowali taki sam myk w przypadku dzieci. Nic a nic nie zmienili. Zrobili to zupełnie bez wysiłku. Mówili -dzieci jesteście wolne i macie prawo do pracy. Dzieci oczywiście dostawały tak naprawdę bardzo drobne i śmieszne pieniądze, a ludzie mieli jeszcze mniej niż wtedy kiedy pracowała jedna osoba w rodzinie, a nawet kiedy pracowały dwie, czyli matka i ojciec. Rządzący natomiast śmieli się z głupców do rozpuku. Przecież bądżmy uczciwi, zasłużyli na to, ale czy mogło być inaczej. O tym że demokracja pośrednia jest zwodnicza i ma charakter neptuniczny doskonale przecież wiemy. I większość ludzi niestety nie podejmuje racjonalnych wyborów. Wiec tak już chyba musi być. To co głupsze i gorsze będzie wypływało na wierzch, a co mądrzejsze chowało się na samym dnie. Ukrywało przed sprofanowaniem i strywializowaniem. Zniekształceniem i odkształceniem. Dzieci miały swoich ministrów takich przemądrzałych królów "Maciusiów Pierwszych" którymi kierowali dorośli. Dorośli manipulowali nimi, najzwyczajniej w świecie sterowali, a oni tego nie widzieli. Z poważnym wyrazem twarzy wygłaszały przemówienia w imieniu frontu wyzwolenia dzieci od niewoli dorosłych. Jeśli rodzice nie chciały dać dziecku "prawa" do pracy, to zaraz odbierali takiemu dziecko i umieszczali je w państwowym domu dziecka. Rodzice natomiast zostali napiętnowani. Ich nazwiska czytali w dziennikach telewizyjnych, a ich twarze można było znależć na fotografiach zawieszanych na słupach. Człowieku czy chciałbyś być czytany w dzienniku telewizyjnym. Albo żeby fotografie przedstawiająca twoją twarz mogli zobaczyć sąsiedzi idący właśnie na zakupy gdzieś na słupie. Straszne co? Nawet nie straszne, wprost przerażające!

na pomoc Cyfronii

opowiadanie



To było w ponurych czasach kiedy na planecie wprowadzono tak zwaną własność intelektualną. Wkrótce opatentowano alfabet oraz cyfry. Za każde użytkowanie alfabetu kazano sobie płacić i to słono. Czytających i piszących ubywało więc z każdym dniem. Najpierw upadły dzienniki. Wszystkie tytuły prasowe poleciały na łeb na szyję. Poleciały na złamanie karku. Poleciały też wszystkie banki. Potem upadły, tak gorliwie zachwalające prawa patentowe i tak zwaną własność intelektualną stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. Jednak nie dało to nic do myślenia grupie biznesowej stojącej za projektem. Oni szli za ciosem, i chcieli iść jeszcze dalej. Ogłosili patent na słowa wymiawane przez ludzi. Od tego dnia publiczne rozmowy stały się niestety niemożliwe. Ci bardziej rozgarnięci porozumiewali się pomiędzy sobą za pomocą znaków.
Na innej z planet zgłosili patent na geny i taki patent, co szokujące otrzymali. Stali się więc dysponentami całego materiału genetycznego na planecie i nie tylko że mogli dowolnie modyfikować go, to jeszcze wydawali koncesje na prawo do uprawy roślin. Oczywiście oni decydowali jaki typ nasion otrzymasz. I czego się bardzo obawiali mieszkańcy planety, naturalne stało się nielegalne. Jako rzekomo szkodliwe dla zdrowia, bo nieprzebadane i będące nosicielami bakterii.




Hobo postanowił tam polecieć, na wezwanie przerażonych mieszkańców -jego znajomych z którymi korespondował na jednym z galaktycznych for poświęconych nauce i wynalazkom. Pewnego dnia kontakt z planetą urwał się całkiem . Razem z nim na uratowanie ginącej planety polecieć chciał też Hooded i jak się o tym od niego dowiedziała także i Ilija. - Beze mnie nie polecisz - powiedziała urażona, kiedy rozmawiali o tym pewnego dnia, w swojej nowej, niedawno wyremontowanej kuchni - nie ma mowy, wybij to sobie Hooded z głowy - Nie było rady i Hooded musiał się zgodzić. Chociaż obawiał się o nią, bo misja wydawała mu się niebezpieczna. Zabrali także ze sobą swoją trzyletnią córeczkę i starszego o cztery lata syna. Oboje urodzili się już na satelitach. Byli dziećmi satelit. Hobo zabrał swoje dwa śnieżnonobiałe błekitnookie psy i kota. Dołaczyło też do nich jeszcze kilka osób, a dokładniej jakieś parę setek. W tym między innymi dwie byłe mieszkanki komunistycznego matriarchatu nawrócone na wolnościowy transhumanizm. Jedna z pięknymi pomarańczowymi oczami, złotymi włosami i hipnotyzującym niebieskim odcieniem skóry która tak bardzo podobała się Hobo, a do czego on nie chciał sie przyznać [chyba się nawet w niej chłopak zabujał]. I nawet paru byłych patrialchanych komunistów. Zapomniałem napisać lecz w końcowej fazie rozwoju patriarchalnego komunistyczne władze tak bardzo brzydziły się kobietami, i wszystkim co kojarzy sie z żeńskością że wymawianie słów posiadających żeńskie końcówki stało sie tam zakazane. Patrzenie na księżyc stało sie także zakazane, a w związku z tym wychodzenie z domu nocą, dokładniej opuszczanie miejsca zakwaterowania. I nie zasłanianie okien, co było karane mandatami. Dlaczego? Ponieważ w jakiejś książce przeczytali że na Ziemi księżyc kojarzy się z elementem żeńskim. Najbardziej zaś wstydzili sie wypowiadać słowo "laptop" i z tego też względu laptopy nie były u nich używane, a w faktoryjnych sklepach nie można było niestety kupić laptopów. Tu muszę wyjaśnić. Jak to w komunizmie bywa w pewnym momencie "rozwoju dziejowego" zaczynają się pojawiać przeróżne furtki umilające i ułatwiające życie dostojnikom i funkcjonariuszom systemu, więc niektórzy z dygnitarzy posiadali laptopy i używali je ale zwykle w domach. Natomiast uwielbiali mnichów z wyspy Athos. Do tego stopnia że swoją stolicę na kilka lat przed inwazją matriarchanek nazwali Athos na cześc greckich ascetów. Nie pomogło im to bo zostali haniebnie pokonani. Jako największą karę matriarchanki wyznaczyły im stałą obecność wyobrażeń kobiecych na placach miast i ulicach, następnie przyjęcie przez nich żeńskich imion, i przymus używania podczas rozmów słów wyłącznie z żeńskimi końcówkami. Oprócz tego musieli jeszcze pracować w kopalniach srebra, a srebro przecież jest związane z żeńską energią, tak jak złoto z męską. Pracowali w tych podziemnych kolpniach srebra dopóki nie wyrzekli się swoich komunisycznych poglądów. Matriarchanki były niestety bardzo wojownicze i kiedy po Wielkiej Debacie -do udziału w której zmuszono także Hobo- przeszły na wolnościowy transhumanizm, stały sie jednym z ochotniczych trzonów satelitarnej armii, nie tylko te które po przegranej wojnie przebywały w niewoli lecz także i pozostałe na planecie. Przy okazji: sprawa z "genami komunizmu" okazała sie jednak bujana Dobrze więc wzięli ze sobą spory zapas żywności satelitaranej [opartej na kuchni molekularnej] i cały arsenał pożadnej broni. Od starych dobrych sztyletów, szabel i mieczy, po broń laserową i paralizatory magnetyczne.


Społeczeństwo sklonowane.
Dziwna to była planeta. Po odkryciu kodu genetycznego rozwój ludzi w państwach komunistycznych i generalnie totalitarnych z jednej strony, a z drugiej kapitalistycznych, w miarę wolnorynkowych, jednak dążących do dyktaury zaczął przebiegać dość odmiennie. Jeszcze inaczej w krajach trzeciego, czwartego i piątego świata. Jednak tym co się działo w slamsach rozpadających się miast "cyfronii" nikt się specjalnie nie interesował. W państwach bogatych cieszących sie wolnym rynkiem i reklamą kobiety zamawiały sobie w firmach medycznych dziecko. To znaczy wybierały kolor oczu, włosów, i figurę. Pełno więc było na ulicach miast matek spacerujących ze swoimi małymi lalkami Barbi i chlopcami Kenami. Mogłeś zobaczyć całe ulice zapełnione Kenami i lalkami Barbi. Sztuczne i śmieszne powiecie. Zgoda, jednak taki rodzaj działania zakładał wolną wolę i wolny wybór matek a czasami i ojców. Choć katalogi jakich pełno było we wszystkich sklepach i mieszkaniach, no i reklamy powiedzmy sobie szczerze miały spory wpływ na rodziców ale zawsze wolna wola -chociaż może subiektywna- rodziców decydowała o zakupie dziecka. Owszem zdarzały sie idotyzmy. Szedłeś ulicą i widziałeś same znajome twarze. Najbardziej przystojnych facetów i najładniejsze kobiety. Mdliło cię nie raz wtedy i to mocno. Tak mocno że niektórzy marzyli o surowych twarzach robociarzy z komunistycznych despotii. Jednak tam żyć nie chcieli. W komunistycznych despotiach to państwo i jego funkcjonariusze decydowali o "społecznych potrzebach", ile dzieci potrzebuje do produkcji partia, i kto je może posiadać. Znaczy jakie dziecko mają wychować i z jakim przeznaczeniem społecznym. najwięcej jednak potrzebowali robotów i strażników. Zawody i funkcje społeczne w komunistycznych despotiach były bowiem zawyczaj dziedziczone. No to jak na przykład oglądałeś w telewizji film którego akcja toczyła się w despocji to prawie wszyscy byli tacy sami. Zmęczeni, lekko ociężali umysłowo, powolni w ruchach, i o kanciastych, lub okrągłych sylwetkach. Czasami despotia której groził całkowity krach gospodarczy transformowała się, czyli przebierała, i wtedy przynajmniej dla złapania oddechu pozwalali ludziom na trochę więcej. Dopóki nie przejęli trochę nowych technoogi i nie zmodernizowali gospodarki. Ludzie tam mieli wtedy odrobinę więcej do powiedzenia w sposobie wybierania przyszłości dzieci. I nawet nie musieli posiadać kartek na dzieci wydawanych przez urzędników państwowych. Oczywiście jeśli tych dzieci nie bylo więcej niż dwójka.
Tak było do czasu kiedy nie zwyciężyła tak zwana własność intelektualna i właściciele patentu nie zyskali monopolu w prawach do kreowania ludzi i dawania koncesji/pozwlenia na rodzenie/produkowanie dzieci. Nie ważne w sposób naturany co się jeszcze czasami zdażało lub w sposób nowoczesny.

opowieści Lesa Gridi




Hobo czyta znalezione w bibliotece zapiski, w których jakiś nieznany mu wcześniej człowiek o imieniu Less Gridi opowiada o dawnych czasach i o swoim życiu na Ziemi.

I stało się to czego bałem się najbardziej, i czego panicznie wprost obawiałem się w moich najczarniejszych snach. Kiedyś uśmiechałem się gdy słyszałem rozmowy sąsiadów w windzie, o problemach i z ich starymi czipami. Narzekania emerytów siedzących na ławkach niedaleko drzwi wejściowych przed rozpadającymi się blokami. Lub oczekujących godzinami w poczekalniach przed gabinetami lekarskimi. Musicie wiedzieć że czipy psuły się nagle, w najbardziej nieoczekiwanych dla ciebie miejscach i sytuacjach, kiedy ty bardzo, ale to bardzo tego nie chciałeś. To zimą gdy siarczysty mróz przenikał twoje zmarżnięte ciało aż do szpiku kości, a to w strugach deszczu kiedy ktoś moknąc próbował dostać sie do kamienicy i otworzyć stare ciężkie drzwi. Albo podczas sobotnich zakupów z rodziną kiedy na przykład na ciebie patrzyła żona porównując ciebie jak zwykle z innymi mężczyznami chodzącymi w magazynie wydającym żywność. I dzieci porównujące ciebie z innymi ojcami, z mniejszymi zazwyczaj brzuchami, na dodatek bardziej pewnymi siebie, wysportowanymi i z o wiele większym obwodem klatki piersiowej i muskół bezczelnie prężących sie pod ich krótkimi eleganckimi koszulkami. Ja wiedziałem już chyba od dziecka że wszystkie narzędzia należy szanować i dbać o nie. Wykonywałem więc prawie codziennie wszystkie sprawdzone i nie sprawdzone sposoby konserwacji mojego ukochanego IDika jak go ludzie u nas w Polsce pieszczotliwie nazywali.
Więc najpierw trzymałem długo rekę w miejscu w którym wszczepili mi mojego ukochanego "ajdika" nad rozgrzanym żelazkiem. Lub zaraz po przyjściu z pracy, jeszcze nawet zanim zjadłem obiad, wykonywałem stanie na głowie albo świecę. Co miało poprawić mi krążenie w rękach i następnie w dłoniach, i dzięki temu sprawić że czip będzie służył mi dłużej. Chodziłem też czasami, zazwyczaj w piątki wieczorem, do babek zamawiających i szeptunek jakich w Warszawie w tamtych czasach nie brakowało. Prawie w każdej kamienicy mieszkała jakaś zamawiaczka. One też wiedziały jak właściwie traktować czipa. Czip niestety kosztował, i za wymianę podczas uszkodzenia trzeba było zapłacić. Zgłosiłem się niefortunnie jako jeden z pierwszych. Jeszcze na ochotnika, ponieważ pierwsi którzy przyszli mieli dostać jakieś nagrody, i otrzymałem czipa testowego [ jak zwykle, skończyło sie na kwiatach, uścisnięciu dłoni, czekoladzie i dwóch piwach] Czip testowy, czyli tak zwany prototyp, różnił sie tym od innych czym rózniła się stara dziesięcioletnia Nokia od nowego telkomu. To jeszcze nic, gdy czip odmówił posłuszeństwa i "procesorek" przestawał w nim działać. Gorzej jeśli lit wylał się do organizmu, i rozlał po całym ciele. U nas nie było jeszcze tak żle, [ ponieważ już w marcu kończyły się zazwyczaj środki przynawane na przydział gazu usypiającego] ale to tylko ze wzgledu na biedę. W innych krajach ludzi którym zepsuły się procesory zwyczajnie usypiano. Jeszcze gdzie indziej dla majsterkowiczów, żeby im się nie chciało przypadkiem kombinować, podczas wyciągania spod skóry, zawartość czipa rozlewała się wtedy i trujak prowadził nawet do śmierci. Jednym słowem straszliwy pech! Miałeś kurcze tyle a tyle tysięcy oddechów, i dni roboczych nie wykorzystanych i to nie przechodziło na nikogo z rodziny. Podobno przywłaszczali je sobie pracownicy urzędu.

W niektórych krajach tam gdzie do głosu doszli wrogowie nowego porządku, no nie wszędzie i nie wszyscy, jednak w niektórych krajach dawało sie zaobserwować dziwne szaleństwo. Wszystko co kojarzyło im się z nowym porzadkiem i z masonami, a im kojarzyło się z nimi prawie wszystko, było z dziką wprost agresją niszczone. Niszczyli więc pracowicie zbyt trójkątne góry, podobne do wizerunku na dawnym amerykańskim banknocie. Ścigali też Od-szczepieńców i Wszepieńców, jakby to była ich wina że są tacy. Gorzej, bo ścigano także ludzi wyglądających według opini publiczej podejrzanie. Jeżeli miałeś zbyt długie albo zbyt krótkie włosy, ubierałeś sie nietypowo, mówiłeś zbyt cicho i zachowywałeś nieśmiało. Lub dla odmiany mówiłeś za głośno, ale raczej zbyt cicho. To wtedy mogłeś zostać uznany za Wszczepieńca. Wszczepiaków widziało niewielu, i swoją wiedzę o nich czerpali ludzie zwykle z opowiadań innych. Wiadomo było jedynie że niektórym ludziom władze wszczepiali nowe wirtualne osobowości. Taki gość wchodził w ciało innego człowieka którego osobowość i świadomość po prostu uśmiercano. Był to zazwyczaj agent służb specjalnych któregoś tam, zdaje się że trzeciego albo czwartego stopnia. Szkoda że nie zapytali o to stoików czyli pijaków wystających godzinami na ulicach. Szkoda też że nikt nie wpadł na pomysł żeby zapytać dlaczego ci ludzie tak wytrwale stoją na swoich wartach wpatrując sie w innych, bezmyślnie z pozoru lecz uporczywie gapiąc się w domy, lub obserwując uważnie to co się właśnie wydarza. Robili to bez powodu? Ej, czyżby? Czy mieli w tym jakiś interes? Dobrze więc prawie nic nie wiedzieli o Wszczepiakach a ścigali ich do upadłego i palili na stosach wśród starych biblotecznych książek. Histeria z paleniem Bogu ducha winnych Wszczepiaków przypominała poprzednią a zwiazaną z tak zwanym tropieniem netowych pedofilii. Było to chyba największe oszustwo w historii planety, w jej całych dziejach, a może i nawet galaktyki. Najgrubsze i najbardziej bezczelne, ponieważ "owce" jak je rządzący nazywali, "urodzone przecież do golenia i strzyżenia" były już tak rozmiękczone przez trwającą stulecia obróbkę, a poziom oszóstwa stanowił także przy okazji rodzaj testu, takiej powiedzmy sondy na ile można nimi manipulować. Oj można było nimi manipulować, i to jak! Telewizyjne okienka i radiowe odbiorniki mówiły ludziom co mają robić i jak myśleć. I wmówili głupcom że oni nie robią żadnej cenzury, ale ścigają jedynie netowych pedofili, a ci uwierzyli w to do tego stopnia że każdy posiadający internet lub nawet tylko komputer mógł stać się ofiarą sąsiedzkich samosądów i linczów. Przestraszeni ludzie wynosili więc po kryjomu komputery na śmietnik. Zazwyczaj robili to po ciemku w nocy, tak żeby ich nikt nie widzał.

Niektórzy powariowali do tego stopnia że chcieli zniszczyć słońce i księżyc ponieważ uznali że są to stare masońskie znaki. Nie przyszło im do głowy że słońce i księżyc były wcześniej a znaki powstały dopiero póżniej. Lecz jednak nikt nie odważył się zaprostestować głośno. Prypominali w tym technokratystów [technokreatystów] którzy także chcieli zniszczyć słońce i księżyc i zastąpić je sztucznymi. Ale oni uważali że wszystko co naturalne jest do niczego i że należy w związku z tym zastapić je nowym wytworem myśli ludzkiej. Sztuczne satelity są jak najbardziej w porządku, oświetlają przecież Ziemię z drugiej [aktualnie] ciemnej strony. Choć ludzką myśl przyznać trzeba, też uważali za dosyć wsteczną. No jako coś pośredniego między światem techniki a starym światem natury. Myśl z jednej strony kreowała technikę lecz z drugiej tkwiła jeszcze w starym. Była etapem pośrednim dopóki komputery i maszyny myślowe nie przejęły funkcji ludzkiego mózgu, a technony czyli takie maszynki myśli nie myślały jeszcze za ludzi. Ich cywilizacja z wielkim hukiem upadła podbita przez sąsiadów, lecz współcześni wrogowie słońca nie wiedzieli o tym. Skąd niby mieli wiedzieć jeśli nie czytali książek? I skąd mieli te książki do czytania brać jeśli je wcześniej spalili. I jak je mieli w końcu czytać, przecież nie umieli czytać bo sztuka czytania została prawie zapomniana i zakazana. Żeby umieć czytać trzeba było mieć pozwolenie i mogli to robić jedynie ludzie z wyższych kast. Ludzie z wyższych kast niestety, woleli spędzać czas w inny przyjemniejszy dla nich sposób.

wojny transhumanistów




-opowiadanie

Pewnego dnia Wielkie Psy i Tłuste Koty po raz kolejny dogadały się ze sobą. Zawsze tak robią kiedy czują że potrzebują wspólnie działać. Pływające jak zwykle pod wodą, i nie lubiące niepotrzebnego rozgłosu Grube Ryby, nie miały nie miały nic przeciw temu. Mało tego, uważały że mogą na tym zarobić jeszcze trochę więcej. Powiem krótko. Zbudowali metro z Krakowa do Katowic, a następnie zrobili drugą nitkę biegnąca z Krakowa aż do centrum Warszawy. Potem nitki podziemnej kolejki miejskiej poszły jeszcze dalej. Podziemna kolej dochodziła aż do Zakopanego na południu, a Trójmiasta i Sopotu na północy. I Szczecina na północnym wschodzie Mogłeś więc podjechać metrem nie wysiadając po drodze ani razu, na przykład na małą wycieczkę w góry lub nad morze, by leżąc wygodnie na plaży powdychać trochę morskiego powietrza, delektując się przychodzącymi od morza zapachami, no i oczywiście jodu. Mogłeś też wyskoczyć potem, kiedy leżnie na piaszczystej plaży znudziło wam się, na zakupy razem z żoną i dziećmi, do wielkich magazynów handlowych urządzonych w ogromnych halach dawnych kopalń. Do tych ogromnych centrów przyjeżdżali na zakupy całymi rodzinami ludzie z Europy a nawet z Azji.Tam kretowisko miast było największe, a przekopane podziemne tunele dochodziły z Katowic aż do Frydka, Opawy i Ostrawy. Złośliwi śmieli się że robotnicy nie wiedzieli kiedy skończyć. Naprawdę było jednak inaczej. Podczas wielkiej wojny sprzęt po wszystkich stronach konfliktu został prawie całkiem zniszczony. Zostały jedynie rakiety i samoloty. Walka toczyła się więc w powietrzu. Wcześniej ogromne spustoszenie czyniły spadające na Ziemię kosmiczne śmieci. Przelatujące przez układ słoneczny komety zostawiały sporo tego dziadostwa za sobą, a trochę tych resztek upadało niestety i na ziemię. Do tego doszedł jeszcze przelot tej dziwnej planety. Katastrofa za katastrofą. I ogromne skażenie atomowe po trzeciej światowej wojnie. Całe miasta schodziły wtedy pod ziemię. Tragedia wcale niestety nie obudziła ludzi. Zamiast zastanawiać się jak zaradzić problemom i pomóc uciekinierom, oni wywoływali konflikt zbrojny za konfliktem. Zupełnie tak jak gdyby instynkt samozagłady gatunku chciał dopełnić reszty i skończyć to czego nie zrobiły katastrofy. Najpierw wybuchały wulkany na północy i południu kontynentu. W Islandi i we Włoszech. Samoloty na długo przestały latać, odpoczywając sobie wygodnie w hangarach. Jednak kiedy pył w końcu opadł, a resztki fruwającej w powietrzu lawy nie niszczyły już silników i ich turbin, maszyny mogły wznieść się znów w powietrze. I zaczęły ostrożnie się wznosić. Najpierw powoli, niby pierwsze ptaki wypuszczone z Arki Noego. Żeby rozeznać teren. Rozpoznać go.

Wtedy też powstał ten dziwny kult wulkanów, wymyślony przez naukowców. O ludzie mówię wam! Czego to można nie wymyśleć! I następnie wmówić to innym. Oni wymyślili że Matka Natura gniewa się na ludzi, a objawia to poprzez wybuchy wulkanów. Zagniewany wulkan wysyła do atmosfery popiół i w ten sposób karze nas za technologiczne ekscesy. Szkoda że ci głupcy przesypiali lekcje historii w szkołach, i nie mają pojęcia jak środowisko niszczyły stare średniowieczne miasta. Jaki smród wydobywał się z nich. W każdym razie powstała ta zwariowana Sekta Wyznawców Wulkanów. W niektórych regionach zachodniej Europy zwanej europostanem lub europostanią, wyznawcy dziwacznego kultu osiągnęli nawet większość. I tam gdzie przeważali, wszelka aktywność technologiczna i przemysłowa aby udobruchać matkę ziemię i wulkany ustała praktycznie do zera. Żyjący tam ludzie cofneli się praktyczne o parę stuleci w rozwoju. Ale wracając do wojny. Kiedy więc prawie cały sprzęt został zniszczony a pozostały jedynie samoloty wojna toczyła sie głównie w powietrzu. I tak to nie miało większego znaczenia bo życie od czasów tych kosmicznych deszczy przeniosło sie głównie do podziemi. Ludzie budowali nowe bloki wchodząc coraz głębiej w ziemię. Wcześniej wykorzystywali podziemne garaże i adaptując je jako mieszkania. Na górze stały takie rozwalające się wraki a
a pod ziemią toczyło się życie. Ludzie tak polubili życie pod ziemią "w studniach" jakby byli do tego stworzeni, a na powierzchnię wychodzili z niechęcią. Jedynie wtedy kiedy naprawdę musieli. Wydrążyli podziemne tunele, zbudowali podziemne sklepy i fabryki, oświetlone sztucznym światłem. No i podziemne kolejki. W jednym ze śląskich miast wybudowano wieżowiec sięgający sto pięter w głąb ziemi. Czasy kiedy ludzie chwalili sie wysokością wieżowców minęły, teraz chwalili się na ile budowle sięgały w głąb ziemii. Nazwali go Król Piastowicz Pierwszy. Na cześć jednej ze śląskich drużyn piłkarskich. Pod ziemią było także cieplej niż na powierzchni. Gdy tam panowały zimne temperatury pod ziemią było cieplej, i dla odmiany chłodniej niż w upalne letnie dni. Klimat na Ziemi, od czasów przelotów tych dziwacznych komet bardzo się zmienił [ na innych planetach też, a nawet jeszcze bardziej]. Do tego stopnia że po katastrofie klimat na Wenus gdzie przeniosło się na początku niewielu smiałków uchodził za bardziej umiarkowany od ziemskiego. Ludzie latali tam chętnie na wczasy aby delektować sie Wenusjańskim czystym powietrzem i pięknymi Wenusjańskimi krajobrazami. Lecz niektórzy uparci osiedleńcy, mieszkali tam na stałe tworząc małe społeczności.

Oprócz Ziemi, i Księżyca -na którym wybudowano z jakiegoś przezroczystego tworzywa ogromnych rozmiarów kopułę i pod nią mieszkali ludzie oddychając pompowanym do niej sztucznym lecz strawnym dla ludzi powietrzem- no i oczywiście Wenus, przez ziemian zamieszkane były także małe krążące wokół słońca satelity. Czyli stare statki kosmiczne, porzucone, a dokładnie podrzucone przez "obcych" Nie potrzebowali już ich obcy bo były dosyć stare, i nie wiedzieli co z nimi zrobić, więc porzucili je w Układzie Słonecznym traktując go jako śmietnisko galaktyki. Jednak przydały się, bo w niektórych statkach mieszkało nawet po kilka setek ludzi. Żyli normalnie a kiedy dochody pozwalały wybierali się mniejszymi kosmolotami na wycieczkę na Wenus, Ziemię albo Księżyc czy inne stalelity. Największy porzucony przez obcych obiekt miał prawie wielkość Księżyca. Obcy wydrążyli go w środku eksploatując kopaliny, a potem może chcieli uczynić z niego jakąś swoją bazę przeładunkową. Po drodze doszli jednak do wniosku że się im to nie opłaca i zostawili pustą planetkę pomiędzy Ziemią a Wenus. Mieszkało tam prawie sto tysięcy ludzi! Na samym początku istnienia koloni, bo potem ich liczba wzrosła do miliona. Pozostawiony przez obcych sprzęt wykorzystywali ludzie do pracy, a że technologia obcych była bardziej zaawansowana od ziemskiej to i towary produkowane przez nich były dosyć nowoczesne i drogie, a oni żyli sobie całkiem nieżle. Kwitła także turystyka. Skorupę pierwsi osiedleńcy nazwali Pradła Nowe. Dlaczego? Chyba dlatego że pierwszy człowiek który stanął na jej powierzchni nazywał się Dobrogniew Pradło i pochodził z Kutna albo Koluszek. Na skorupie dominował język polski, oprócz tego był w użytku chiński i włoski, chociaż sporo mieszkańców pochodziło także z Indii i ameryki południowej. Największe miasto Pradła, Dewanna, liczyło sobie pięćset pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców.
Kto pierwszy uciekał do podziemi, lub na Wenus, Księżyc, albo Pradło i do porzuconych starych statków kosmicznych. Emigrowali ci którym na Ziemi nie było najłatwiej. Ludzie z krajów w których było duże bezrobocie lub przeludnienie. Bezrobotni i ci którzy uważani byli za margines kulturowy pierwsi zakładali kolonie i ustallali na nich nowe prawa. Więc sytuacja odwróciła się. Na satelitach jak je czasami ziemianie nazywali zwyciężył wolnościowy transhumanizm. I Satelity stały się pewnego dnia całkiem niezależne od Ziemi. Potwierdziła to Pierwsza Wojna Planetarna podczas której w stronę satelit wystrzelono z Ziemi kilka rakiet, i nastepnie w odwecie z Księżyca wystrzelono rakiety w stronę Ziemi. Oczywiście żadna z rakiet nie osiągnęła celu, lecz w kosekwencji niezależność Satelit uznana została przez Ziemian. Inaczej było już podczas II Wojny kiedy to po obu stronach stanęły znaczniejsze siły. Mieszkańcy satelit byli jak wspomniałem wyznawcami wolnościowego transhumanizmu, a że podejrzewali ziemskie imperia o agresję i chęć ekspansji dzięki różnego rodzaju sztuczkom, rozmnożyli się bardzo. Wystarczy wspomnieć że przeciętna mieszkanka satelit podczas porodu rodziła zwykle czwórkę dzieci. Pięcio i sześcioraczki nie były wcale czymś nadzwyczajnym! W tej sytacji jednym z najważniejszych zajęć mieszkańców satelit było wychowanie dzieci. I tak większość roboty wykonywały za nich automaty. Ziemianie kiedy przybywali pierwszy raz do Satelit na początku dziwili się widząc rodziny złożone z szesnastu, dwudziestu lub nawet większej ilości osób.
Ta przewaga nad ziemianami objawiała się nie tylko w przyroście naturalnym ale i w innych dziedzinach życia. Jako że byli wyznawcami wolnościowego transhumanizmu używali przeróżnych metod mogących poprawić ich inteligencję, siłę fizyczną, samopoczucie i zdrowie. Na początku zdziwienie ziemian budziła już ich molekularna kuchnia. Kuchnia satelit zrywala bowiem całkiem z ziemskimi przyzwyczajeniami. Jeśli szukałeś w niej ziemniaków albo chleba to mogłeś się poczuć zawiedziony. Kuchnia satelitarian opierała się głównie na sokach owocowych i warzywnych, minerałach, i przeróżnych związkach metali. Podobnie było z nawykami. Mieszkańcy satelit nie leżeli godzinami przed tvi, wpatrując się bezmyślnie w ekran. Oczywiście oglądali wiadomości w telplanie, ale więcej czasu spędzali w internecie. Nie było tam ogromnych portali prasowych ale raczej fora, i w związku z tym ich internet przypominał bardziej dawny ziemski telefon z pierwszej połowy dwudziestego wieku. W ogóle ich życie było całkiem inaczej ułożone od ziemskiego. Dominował osąd użyteczności. Jeśli błękitne szyby dobrze działały na psychikę gospodarzy to instalowali je sobie w domach. Podobnie oświetlenie. Generalnie wszystkie osiągnięcia nauki i techniki zarówno Satelitarnej jak i ziemskiej brane były pod uwagę.

Wojna transhumanistów

Czasami nic bardziej się nawzajem nie nienawidzi niż dwie podobne do siebie rzeczy lub idee. Kiedyś wzorcowym tego przykładem była na Ziemi wojna dwu heglowskich tyranii, które w pewnym momencie rzuciły się sobie do gardeł. Tu najwiekszą niechęć do siebie żywiły Socjalistyczna Republika Ludowej Transhumani i wolnościowi transhumaniści z satelit. Dla tych ostatnich socjalizm transhumanów był zaprzeczeniem ideii prawdziwego wolnościowego transhumanizmu, a dla pierwszych ten drugi wielkim zagrożeniem ponieważ ideii transhumanizmu używali jedynie do tego by bardziej jeszcze kontrolować swoich poddanych. Podzielili ludzi na grupy przydzielając im stosownie do zaszeregowania litery i cyfry. Stosownie do ich przydatności w procesie produkcyjnym. Inni nazywali to rasizmem pracowniczym. Oczywiście to wszystko było dla dobra ludu pracowniczego. To jak i ich chora idea.
Zapanował więc rasizm pracowniczy. Niezdolnych do wydajnej pracy likwidowano potajemnie pod pozorem wysyłania do domów opieki. Na głównych placach rozpadających się miast stały dumnie pomniki Lenina, Marxa, Engelsa i Darwina z maksymami w rodzaju

niech umacnia się socjalizm transhumanistyczny, w trosce o dobro mrówczego pracowniczego ludu i idei wielkiego kosmicznego mrowiska.

Zwykle podczas wolnego dnia, a zdarzały się nawet i takie, pracownicy spędzani byli pod pomniki gdzie musieli się modlić, oraz składać kwiaty i dziękczynne akty "prorokom". Modlitwom przewodzili przodownicy pracy a nad wszystkim czuwał najwyższy "Top Banana" stojąc z notesem w dłoni nieco z boku pomników i przypatrując się uważnie zgromadzonym. Oczywiście nazywanie przez nich swojego szefa "Top Banana" było co najmniej nie na miejscu. Na koniec uroczystości TB wykrzykiwał - złóżcie dzieciaki mrówczaki dziękczynne ofiary twórcom wielkiej idei - i pracownicy posłusznie podchodząc po kolei pod pomniki idoli składali pokłon przed "ojcami założycielami" soclandii. Socjalistycznej transhumani nienawidzili jeszcze bardziej jej sąsiedzi z wolnorynkowych komun. Tak zwani wolnorynkowi komuniści. Z nimi także soctransi toczyli wojny. Wojny z Satelitami toczyły się na ich terytorium, bo niby jak mieli by się dostać na satelity kiedy nie mieli nawet kosmicznych rakiet? Ba! Oni nie mieli nawet pożądnych samolotów. Zaledwie jeden stary rozklekotany i ledwo dyszący śmigłowiec, którym podróżowali dostojnicy po osadach coraz mniejszego państewka składając wizyty gospodarskie w pracolandiach. Pracolandię czyli zakłady pracy z przybudówkami zwanymi także mrowiskami, w których mieszkali zatrudnieni w nich ludzie. Zresztą dzieki temu że większość kraju już została odbita z rąk soc transów podróżować nie musieli za wiele.
To jednak jeszcze nie wszystko, bo na większości terytorium środkowego zachodu graniczącego prawie z socami trwały konflikty religijno etniczne pomiędzy arabskojęzyczną ludnością chrześcijańską i niemieckojęzyczną ludnością wyznania islamskiego. Jedni i drudzy usiłowali narzucić innym swój język, religię i obyczaje.

Kiedy Hobo przyleciał satelit, po wielu latach na ziemię nie spodobało mu się to*.Wiele rzeczy mu się na naszej planetce podobało. Sczególnie zaś polubił podziemne metro i miasta w starych nieczynnych kopalniach węgla. Zwiedzał je co najmniej przez kilka dni. Na początku Brzeszcze, Lubiąż i Chrzanów, potem Jaworzno, Rybnik i następnie Racibórz. Na koniec przyszła kolej na ogromny wieżowiec w Gliwicach. Jeżdził także kolejką do Zakopanego i Sopotu. W kolejce, będącej przecież tak naprawde metrem, przerobili kilka wagonów na sypialne. I jadąc z Zakopanego do Sopotu mogłeś całą drogę wygodnie przespać. W Zakopanym wywiercili otwór w samym środku góry, zdaje się że Gubałówki albo Giewontu, i windą w kilka sekund wjeżdażałeś na jego szczyt. Hobo wjechał windą na szczyt góry i podziwiał piękne widoki. Potem kolejką linową zjechał na dół. Nikt go tu nie poznał lub nie pamiętał. Może nawet o nim prawie nikt nie wiedział. Na Ziemi nie stał się sławny, a wiele już lat temu wyjechał na Satelity i tam się osiedlił. W Sopocie dla odmiany kolejak zajeżdżał prawie nad samo morze. Wysiadałeś i do mola albo na plażę miałeś zaledwie sto metrów. Jego misja na Ziemi dobiegała końca. Soc transi mieli pod sobą zaledwie kilka małych gmin i ich dni były policzone. Wyzwalane przez partyzantów tereny przyłączały się do Satelit. Walka trwała krótko i toczyła się oprócz partyzantki wspieranej biotronami walczącymi po stronie satelit i wolności a blaszakami, de fakto krzyżówkami ludzi i zwierząt z robotami. Transsoce tak przerobili pod koniec wojny wielu swoich poddanych pod kątem ich przydatności dla rządzących kast że bardziej stawali się robotami i maszynami niż istotami ludzkimi. Były więc maszynoidy ludzkie produkowane i modyfikowane do walki albo do pracy czy też do pilnowania "owczarni". Owczarze czyli strażnicy nie byli pasterzami, ale pilnowali jedynie dla nich trzodę pracowniczą nazywaną przez nich w ich żargonie "pracakami". Niestety, a może na szczęscie niewiele im to pomogło. Armia soctransów nie miała żadnych motywacji do walki, choć na początku była czterokrotnie liczniejsza, bardzo szybko poddawała sie i przechodziła na stronę przeciwnika.
Do Satelit przyłączały sie także kolejne miasta. Pierwsza była Łódż, następnie Skarżysko, Delhi i Szanghaj. Hobo widząc że nie ma nic do zrobienia na Ziemi, a jego misja została wypełniona odleciał pierwszym kosmolotem na Satelity. Wracał do siebie, do domu.
---------------------
*nikt prawie nie wiedział że Dobrognie Pradło to jego pseudonim, i że to on właśnie przybył na skorupę pierwszy