piątek, 30 lipca 2010

Gniew Boży i Dzień Sądu

cz3. "Tape run out"

Po raz pierwszy po długiej przerwie zobaczyli siłę kościoła gdy w 79 roku przyjechał polski papież. Na spotkania z nim ludzie przychodzili dobrowolnie a nawet wyrażali pasję i entuzjazm. To nie sztucznie spędzone tłumy na partyjnych wiecach, ani pochody solidarności których siła kończyła się wraz z powrotem do domu i włączeniem telewizora. Więc należało to wykorzystać, pomyśleli, bo na tej sile możemy popłynąć daleko jak statki na mocnych żaglach. Popłynąć bez wysiłku dzięki spontanicznej pracy wiatru i wody, i nawet bez ich wiedzy. Kościół co prawda tracił swoją moc od 500 lat, i przestawał już od dawna być centrum zarządzenia. Jego rolę przejmowało powoli państwo. Państwo jako bóg. Oczywiście różnie się to wszystko układało w krajach protestanckich, katolickich i prawosławnych.Generalnie jednak, tu mógł być siłą. I był. Pomijam pytanie -czy pies bardziej rządził ogonem czy ogon psem i kto był czym.Kto mianowicie był psem a kto ogonem - Była także próba sił z1984. Wtedy kiedy zamordowali Popiełuszkę. Wcześniej próba zamachu na papieża. Napiszę krótko. Nie wiem kto to zrobił. Jednak jak zauważyła Joanna Gwiazda zdarzały się wtedy dziwne dla laików sprawy. Na przykład po pogrzebie Popiełuszki całe tłumy przyszły pod siedzibę służb bezpieczeństwa wykrzykując -prze ba cza my prze ba cza my! Może po to popełnili tą zbrodnię?

- Wezwijcie nadwornych astrologów i tłumaczy snów - krzyczy przerażony Kamorro. Otóż dziwne, lecz obaj mieli taki sam sen, on i Bumpkin Plusk. Śnił im się katyński las idący w ich stronę. Mówią że Komora nie może sypiać w nocy i biega przerażony po pałacu jakby popadał w obłęd. Plusk także, zamiast spać ogląda telewizję albo ustawia pasjanse. Podobno towarzyszowi generałowi Władimirowi Władimirowiczowi Katinowi, uważennemu Carowi Wsiej Rosji śniło się to samo. Mianowicie śniło mu się że w stronę Kremla zbliża się katyński las, a jego ręce robią się czerwone jakby całe były ubrudzone we krwi. Jednak kogo wezwać i jak? Ach kogo na pomoc wezwać? Astrologów prawie już w kraju nie ma. Wyemigrowali za chlebem. Podobnie jak informatycy.

- Pokażcie nam swoje ręce - mówią ludzie do Kamorry i Bumpkina Pluska - Czemu macie takie czerwone ręce? Wyglądają jakby były całe umazane we krwi -

Do Ziemi zbliża się dziwna kometa przez jednych nazywana Mardukiem a przez innych Nibiru. Jeszcze przez innych nazywana jest Gniewem Bożym albo Dniem Sądu. Taśma z zapisem właśnie się kończy.

--------------------------------

"przebaczamy przebaczamy " -wspominała o tym w jednym ze swoich artykułów Joanna Duda Gwiazda


Tape run out

cz1 i 2 "Gniewu Bożego"

W wyniku porozumień rosyjsko niemieckich z 2009tego roku wojska rosyjskie zajęły obszar do linii Wisły. Jak się okazało nie było to wcale takie łatwe. Dlaczego nie było łatwe. Ponieważ tak się składa że dwa największe miasta w Polsce -nie licząc oczywiście Śląska bo Śląsk był uważany za zespół miejski- leżą na linii Wisły. Warszawa jest też po drugiej stronie rzeki, i Kraków którego przecież przynajmniej połowa ze starym i nowym Podgórzem oraz Kazimierzem znalazła się na stronie rosyjskiej. No i jeszcze Gdańsk. Traktat niemiecko rosyjski z 2009 roku respektowany był przez obu partnerów. Podobnie traktat polsko chiński z grudnia tego samego roku nazywany "bożonarodzeniowym". Część zachodnia polski nie była okupowana i dzięki przemieszczeniu się praktycznie wszystkich jednostek wojskowych atakowała zza linii Wisły wojska rosyjskie. I to pomimo odezwy byłego kraju premiera Bumkina Pluska który apelował do wojsk o oddanie się w ręce wroga i pozostanie na stronie rosyjskiej. - Bracia żołnierze - krzyczał w telewizyjnych odbiornikach podczas wieczornego wydania wiadomości- unia tak ustaliła, zrozumcie dziejowość historii - Były premier apelował też do ludności cywilnej aby nie przenosiła się na zachód i pozostała na miejscu. Także prosił przedsiębiorców żeby nie ewakuowali swoich zakładów pracy i nie wywozili w takim popłochu nowych drogich maszyn. Od wschodu wojska chińskie wchodziły coraz bardziej agresywnie w głąb terytorium rosyjskiego.Stała się jednak dziwna rzecz. Wojska polskie stały na linii Wisły i Odry i bombardowały cele strategiczne na terytorium wroga. Poza jedną nie udaną wycieczką niemieckich żołnierzy w stronę Zgorzelca a następnie Bolesławca, w wyniku której większość żołnierzy niemieckich poddała się i przeszła na drugą stronę,takich akcji zaczepnych nie było. Za to żołnierze polscy znudzeni siedzeniem i czekaniem przeszli przez linię Odry zajmując Strzałów Ranów i Lubekę oraz dochodząc aż pod Hamburg. Inna grupa podeszła na piętnaście kilometrów od Berlina, a na południu zajęła Drezno i Lipsk. Wykorzystując konflikt zbrojny Rosji Białoruś i Ukraina uniezależniły się od niej całkiem, a do Białorusi przyłączyly się znaczne obszary północnej i zachodniej Rosji.Wojska polskie przechodziły do ofensywy i odbijały codziennie z rąk rosyjskich nowe terytoria. Zapomniałem dodać że po słynnej defiladzie w Moskwie podczas której żołnierze z polski defilowali przemierzając sto dwadzieścia kroków na minutę przed portretami Stalina, z powodu czego, jeśli można tak powiedzieć zostali niefortunnie przywiezieni do kraju w czerwonych od krwi mundurach. W wyniku ogromnej masakry jak miała miejsce podczas niej, bo tak się złożyło że wybuchło kilka dużych bomb. Następnie Komora zarządził miesięczną żałobę i obowiązkowe gorzkie żale mające odbywać się dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Ludzie zamiast chodzić do pracy mieli modlić się w kościołach, a przed kościołami kierownicy przedsiębiorstw mieli sprawdzać listy obecności. Także w kościołach tajni agenci mieli przyglądać się kogo brakuje. Zagonić ludzi do kościołów wieczorami było o wiele trudniej ponieważ woleli oglądać telewizję. W wyniku konfliktu zbrojnego żałoba została przerwana. Przerwana ku uciesze dzieci. Ponieważ tak się wynudziły na tych wszystkich obowiązkowych gorzkich żalach, wypominkach, i mszach że z wielką radością wróciły do szkoły. Radość trwała przynajmniej kilka pierwszych dni. Potem był pierwszy maja święto państwowe. Pierwszy maja wcześniej święto pracy, następnie dzień akcesji do unii, oprócz tego kościół dodał od siebie Józefa Rzemieślnika.Żeby nie zapomnieć kiedyś był wolnym dniem po obchodach nocy Walpurgi w tradycji germańskiej. Celtowie też mieli jakieś święto tego dnia, a i prawdopodobnie Słowianie. Mieszało się to wszystko ze sobą. Józef Rzemieślnik, Karol Marks, unia europejska i pogańska Walpurgia. Jednak nie miało to prawie dla nikogo większego znaczenia. Wolny dzień a w Polsce nawet anarchiści i skini nie walczyli już w ulicznych zadymach ze sobą. Bo komu by się chciało, jeśli można było usiąść wygodnie przed telewizorem z butelką piwa w dłoni i oglądać mecze na kanałach sportowych. Ci którzy chcieli walczyć szli do wojska i mogli wykazać się na froncie.

Biskupi chcieli żeby żołnierze zamiast walczyć modlili się w kościołach. Klęcząc przed ołtarzem i bijąc się w piersi powtarzać - prze ba cza my prze ba cza my - Komora był zachwycony ich pomysłem podobnie Bumpkin Plusk. Niestety obaj już zostali internowani i osadzeni w obozie niedaleko Toszka. W związku z tym nie mieli nic do powiedzenia, a wojsko nie zostało wysłane do kościołów żeby się modlić tylko poszło na wojnę


Pierwszy maja, ach, komuniści na Placu Czerwonym w Moskwie maszerują ramię w ramię ze sztandarami. Mnie tam komunizm kojarzy się ze skrajną formą feudalizmu i pańszczyzną. Prawie całą własnością zarządzają ludzie władzy. Podobnie jak u początku europejskich monarchii. Cała ziemia należała do króla a on dawał ją jedynie w dzierżawę. Co to znaczy wspólna własność. Jeśli nie możesz nią zarządzać toczy ona należy do ciebie? Jeśli nie możesz jej sprzedać, lub czerpać z zysków dywidendy to należy do ciebie? Ejże. Ale wmawiają takie bzdury głupcom.

Jak jest w Polsce? Polski system ukształtował się za Zygmunta Starego, pięćset lat temu. Wtedy doszła do głosu oligarchia i zapanowała pańszczyzna. Największą rolę odgrywają oligarchowie, potem klasa średnia, następnie biedna szlachta i ubodzy chłopi. Czyli częściowo i całkowicie wykluczeni.

Saturn i Uran w opozycji. Zapomniałem o tym napisać że podczas wypadku samolotu pod Smoleńskiem miała miejsce opozycja Saturna i Urana. W astrologii Uran to rewolucja i zmiany, a Saturn świat władzy i struktury.Jednak to co się stało pozornie bez udziału człowieka, bo może jest tak jak uważają niektórzy że myśli i emocje ludzkie wpływają na świat zewnętrzny, a może nie. I to czy zbiorowy los ludzi sprawia że mają miejsce katastrofy, kataklizmy i wypadki czy też nie, t o co stało się pózniej sprawiło że ludzie zapomnieli przynajmniej na chwilę o wydarzeniach jakie miały miejsce i zaczęłi wpatrywać się w niebo. Ale nie uprzedzajmy faktów.



Już wiem dlaczego upadło cesarstwo rzymskie. Nagle przyszło olśnienie.

Siejąca przerażenie grupa terrorystów z plemion germańskich i manipulujący nimi dla własnych celów przedstawiciele rzymskich służb. Robili to przez całe stulecia.

Nie inaczej poczyniali sobie rządzący, a konkretniej mam na myśli rzymski senat. Chcieli sobie kupić poparcie, więc rozdawali na prawo i na lewo pieniądze. Na początku były to ich pieniądze, ale pewnego dnia jeden z nich wpadł na pomysł że przecież można rozdawać cudze pieniądze, czyli czasami nawet oddać część zabranych wcześniej pieniędzy tym samym ludziom. Pierwszy raz, bo zawsze jest pierwszy raz, może postanowił jedynie pożyczyć, i tak szybko jak tylko mógł oddał. Potem pojawiła się pokusa, i ten Pierwszy postanowił jeszcze raz spróbować, i wtedy zapomniał już oddać. Nic się nie stało. Więc za nim poszli inni. Na początku ostrożnie, żeby wysondować reakcję. Potem postawili drugi krok, a dalej następne. Tak od razu przecież nie można. Ale spokojnie krok po kroku i bez inwazyjnie,bo ludzie się nie zgodzą. Trzeba przyglądać się ideom, religiom i kulturze. Pod kątem przydatności oczywiście dla ich sprawy. Co należy w nich wzmacniać, a co wyciszać. Jakich ludzi wspierać a jakich uciszać, i stwarzać im problemy jeśli tak można powiedzieć natury finansowej. Promować natomiast co dla nich najciekawsze.

Delikatnie i niezauważalnie, powoli i bez pośpiechu. Chyba że sytuacja ich do tego zmusza. Lecz nawet wtedy robią to jeśli się tylko da poprzez pośredników.

- Macie chodzić, słuchać i meldować o tym co usłyszycie - po czym dodaje po chwili przerwy -ma się rozumieć że dla dooobra imperium -

Cezar was potrzebuje i republika, dla dobra mieszkańców Rzymu! Zrozumcie to.

Oczywiście budowanie wirtualnego świata także. Także, a może przede wszystkim. Większość cywilizacji przecież doszła do tego etapu, a następnie upadła. Niewiele tylko potrafiło przejść przez przeszkodę i rozwijać się dalej. Oni budowali nowe windy w Koloseum, i urządzenia do napełniania ogromnego basenu w Koloseum żeby można przeprowadzać w środku Rzymu morskie bitwy. W Londynie także żyli ludzie teatrem, ale teatry były po pierwsze prywatne, i po drugie przynosiły dochód. W Rzymie panowało niestety socjalistyczne marnotrawstwo. Następnie przyszła kolej na wydawanie mieszkańcom darmowych zupek, żeby pamiętali a przy okazji żeby zamiast pracować uzależniali się od darczyńców. Zapomniałem dodać. Żeby rozdawać pieniądze, wcześniej musieli je komuś zabrać. Przecież swoich nie rozdawali.No może na początku i jedynie niektórzy. Rzym w końcu upadł, i dziwne że to trwało tak długo. Oni jednak nie. Przenieśli się do Bizancjum i imperium Karola Wielkiego. Dali sobie radę. Odbudowali siły i znaczenie. Nawiązali nowe kontakty. Mieli ręce pełne roboty. Pomagali także Mieszkowi Pierwszemu w organizacji państwa. Rurykowiczom, i jeszcze kilku mniej znanym dynastiom. W Hiszpanii wspierali islam i żydowskich kupców. W Ziemi Świętej krucjatę. W Europie inkwizycję. Byli także i u nas aby razem z Kazimierzem Odnowicielem przywrócić nowe porządki na naszych ziemiach. To oni pamiętali aby ludzie z carskiej ochrany znależli po rewolucji pracę w służbach specjalnych komunistycznej Rosji. Pilnowali żeby archiwa państwowe nie wydostały się przypadkiem podczas dni majowych i powstania listopadowego, i znalazły nie daj Boże w niepowołanych rękach. Chronili archiwów po pierwszej i drugiej wojnie. Po tak zwanej transformacji w 89 także. Jeden z prezydentów za bardzo chciał w nich grzebać i dlatego niestety musiał zginąć.

- No to teraz niech nadstawiają drugi policzek, a my musimy poprawić - powiedział ze złośliwym wyrazem twarzy Kamorro

Dostają w twarz, pomyślałem, i następnie jednają się. Po co niby mieli by się jednać? Zapytałem sam siebie. Polska to jeden z najbardziej jednolitych pod względem narodowym, językowym, i religijnym krajów w Europie, a oni chcą się jeszcze jednać. Po co mają się jednać i jak to jednanie ma wyglądać. Czy potrafią chociaż w przybliżeniu zdefiniować pojęcie tego enigmatycznego jednania? To co mają chodzić wszyscy w szarych jednakowych ubraniach? I przypadkowo spotkani ludzie obejmować się na ulicach. Dobrze, czas szedł do przodu dalej a nagrana taśma dobiegała końca.

czwartek, 29 lipca 2010

Haking.pl



fragment
Tymczasem na ziemi zapanował komunizm ale nie taki jak poprzednie. Był to komunizm pracowniczy, nazywany także komunizmem pracowników. Globalizacja miała bowiem dwie strony, łączyli się sieci nie tylko politycy, wielcy bankowcy i możni. Na ten sam pomysł wpadli także zwykli ludzie. sie że związkowcy wspólnie z anarchistami, alterglobalistami i autonomistami stworzyli potężną nieformalną sieć, a strajki miały miejsce na [Okazało] całej planecie. Po raz pierwszy w historii narodowcy, wolnościowi komuniści, monarchiści i anarchiści staneli w jednym szeregu i współdziałali ze sobą.W pewnej chwili skorumpowani politycy stracili autorytet w oczach ludzkich, chciało by sie powiedziec do cna. Oczywiście politycy i ci którzy nimi naprawdę kierują próbowali różnych sztuczek żeby nadal utrzymać władze nad masami i czerpać z pracujących na nich roślin soki. Nawet nie udała im się chytra sztuczka z ponownym przybyciem Mesjasza zaplanowana wspólnie z przedstawicielami większości kosciołów i religii na planecie. Następnie było lądowanie kosmitów, powołanie rządu światowego i stanu wojennego i jednej światowej armii aby zapobiec rzekomemu zagrożeniu. Po złych kosmitach przeleciała nieistniejąca planeta Nibiru, potem miało się spełnic wymyślone proroctwo Oriona i rok 2012 z takim zapałem propagowane w światowych mediach. Następnie lądować mieli tak zwani "dobrzy" kosmici, żeby ratować świat przed globalnym kryzysem i całkowitym załamaniem finansów. Nic nie pomogło, nastąpił nie spotykany dotychczas kryzys i wielu oskarżało rządzących że robili to celowo. Ludzie nie dalisię nabrać. Powiedzieli koniec z partiami, politykami tak zwaną demokracją pośrednią, sami zadbamy o siebie. Na początku ludzie starali się i wszytko kręciło się jakoś. Potem role polityków przejmować zaczęli działacze związkowi i tak zwani aktywiści, nic dziwnego bo ani jedni a ni drudzy nie pracowali nigdy. Wszystko należało do kolektywów a ludzie byli od całkiem zależni bo tylko tam w pracowniczych kolektywach mogłeś dostać pracę i następnie kupić żywność. Nie mogłeś nigdzie wyjechać, ani zmienić miejsce zamieszkania. No chyba że chciałeś prowadzić żywot włóczęgi. Odrodziły sie państwa teraz nazywane kolektywami lub autonomiami, a gdzie niegdzie kolektywnościami lub komunitariami. Ich przywódcami zostali dyktatorzy, wspomniani wcześniej aktywiści i działacze zwiazkowi. Policje ludowe zamieniały się w bojówki, i siały krwawy terror wsród przerażonej ludności. Posiadanie roni palnej, złota i kosztownosci karano zwykle śmiercią i wieszano takich na szubienicy na centralnym placu miasta, większośc ludzi uwielbiała to ponieważ nie dośc że miala darmową rozrywke to jeszcze ci którzy przyszli najwcześniej i stali najbliżej szubienicy mogli zawalczyć o ubranie i rzeczy osobiste nieszczęsnika. Jedne komunitarie miały charakter religijny, inne były świeckie, ale wszędzie panowała bieda, nijakość i terror. Jedynie na Syberi w Indiach i Brazylii było odrobinę wolnego powietrza, a chaos nie pozwalał egzekwować wytycznych rady delegatów swiatowego kolektywu. Najlepiej było a Syberii, gdzie każdy uciekinier mógł praktycznie osiedlić się na wolnej niezamieszkałej działce, i wziąśc ją w posiadanie żyć sobie po swojemu niepokojony przez nikogo. Szedłeś tam zwykle na nogach, nocami przedzierając się przez liczne punktu kontroli na granicach kolektywów, z malym plecakiem w srodku którego zapakowałeś sobie koc, starą maszynkę do gotowania herbaty, i pare butelek wódki na łapówki dla straż komunitarnej jesli cię zauważyli. Oni ze swojej roboty nic nie mieli bo zamiast w nocy spać, by rano iśc do pracy musieli pilnować granic swojego kolektywu, przeklinając na czym świat stoi i pijąc na potęge domowej roboty alkohol. Zazwyczaj mocną wódką, przegryzaną chlebem z cebulą i smalcem.

całość tu
lub na jednej ze stron bloga

Haking.pl

fragment
Tymczasem na ziemi zapanował komunizm ale nie taki jak poprzednie. Był to komunizm pracowniczy, nazywany także komunizmem pracowników. Globalizacja miała bowiem dwie strony, łączyli się sieci nie tylko politycy, wielcy bankowcy i możni. Na ten sam pomysł wpadli także zwykli ludzie. sie że związkowcy wspólnie z anarchistami, alterglobalistami i autonomistami stworzyli potężną nieformalną sieć, a strajki miały miejsce na [Okazało] całej planecie. Po raz pierwszy w historii narodowcy, wolnościowi komuniści, monarchiści i anarchiści staneli w jednym szeregu i współdziałali ze sobą.W pewnej chwili skorumpowani politycy stracili autorytet w oczach ludzkich, chciało by sie powiedziec do cna. Oczywiście politycy i ci którzy nimi naprawdę kierują próbowali różnych sztuczek żeby nadal utrzymać władze nad masami i czerpać z pracujących na nich roślin soki. Nawet nie udała im się chytra sztuczka z ponownym przybyciem Mesjasza zaplanowana wspólnie z przedstawicielami większości kosciołów i religii na planecie. Następnie było lądowanie kosmitów, powołanie rządu światowego i stanu wojennego i jednej światowej armii aby zapobiec rzekomemu zagrożeniu. Po złych kosmitach przeleciała nieistniejąca planeta Nibiru, potem miało się spełnic wymyślone proroctwo Oriona i rok 2012 z takim zapałem propagowane w światowych mediach. Następnie lądować mieli tak zwani "dobrzy" kosmici, żeby ratować świat przed globalnym kryzysem i całkowitym załamaniem finansów. Nic nie pomogło, nastąpił nie spotykany dotychczas kryzys i wielu oskarżało rządzących że robili to celowo. Ludzie nie dalisię nabrać. Powiedzieli koniec z partiami, politykami tak zwaną demokracją pośrednią, sami zadbamy o siebie. Na początku ludzie starali się i wszytko kręciło się jakoś. Potem role polityków przejmować zaczęli działacze związkowi i tak zwani aktywiści, nic dziwnego bo ani jedni a ni drudzy nie pracowali nigdy. Wszystko należało do kolektywów a ludzie byli od całkiem zależni bo tylko tam w pracowniczych kolektywach mogłeś dostać pracę i następnie kupić żywność. Nie mogłeś nigdzie wyjechać, ani zmienić miejsce zamieszkania. No chyba że chciałeś prowadzić żywot włóczęgi. Odrodziły sie państwa teraz nazywane kolektywami lub autonomiami, a gdzie niegdzie kolektywnościami lub komunitariami. Ich przywódcami zostali dyktatorzy, wspomniani wcześniej aktywiści i działacze zwiazkowi. Policje ludowe zamieniały się w bojówki, i siały krwawy terror wsród przerażonej ludności. Posiadanie roni palnej, złota i kosztownosci karano zwykle śmiercią i wieszano takich na szubienicy na centralnym placu miasta, większośc ludzi uwielbiała to ponieważ nie dośc że miala darmową rozrywke to jeszcze ci którzy przyszli najwcześniej i stali najbliżej szubienicy mogli zawalczyć o ubranie i rzeczy osobiste nieszczęsnika. Jedne komunitarie miały charakter religijny, inne były świeckie, ale wszędzie panowała bieda, nijakość i terror. Jedynie na Syberi w Indiach i Brazylii było odrobinę wolnego powietrza, a chaos nie pozwalał egzekwować wytycznych rady delegatów swiatowego kolektywu. Najlepiej było a Syberii, gdzie każdy uciekinier mógł praktycznie osiedlić się na wolnej niezamieszkałej działce, i wziąśc ją w posiadanie żyć sobie po swojemu niepokojony przez nikogo. Szedłeś tam zwykle na nogach, nocami przedzierając się przez liczne punktu kontroli na granicach kolektywów, z malym plecakiem w srodku którego zapakowałeś sobie koc, starą maszynkę do gotowania herbaty, i pare butelek wódki na łapówki dla straż komunitarnej jesli cię zauważyli. Oni ze swojej roboty nic nie mieli bo zamiast w nocy spać, by rano iśc do pracy musieli pilnować granic swojego kolektywu, przeklinając na czym świat stoi i pijąc na potęge domowej roboty alkohol. Zazwyczaj mocną wódką, przegryzaną chlebem z cebulą i smalcem.

całość tu
lub na jednej ze stron bloga

takimi rzeczy są



fragment

Jak się potem okazało prezydent jednego z dwu najważniejszych imperiów świata a mam tu na myśli USA, był agentem innego światowego mocarstwa .Ażeby nie było nic oczywistego, to prezydent Rosji pracował dla służb specjalnych USA. Oczywiście wszystko było trochę bardziej skomplikowane niż mogło by się wydawać. Przedstawiciele największych potęg fospodarczych i militarnych świata spotykali sie aby w tajemnicy omawiać plany związane z przyszłością planety. Robili to co najmniej od pięćdziesięciu lat, chociaż przeciętny człowiek nic o tm nie wiedział. Na tych spotkaniach omawiano plany kryzysów gospodarczych, a także przyszłych wojen i nawet kto ma w nich zwyciężyć a kto przegrać. Świat toczył się więc według z grubsza zaplanowanego scenariusza. W kraju który był jeśli można tak powiedzieć głównym bohaterem rządziła mafia i ona o wszystkim decydowała. Jej trzon stanowili pracownicy sądów i prokuratury, a struktura i sieci zależności ośmiornicy szły dalej, mianowicie do służb specjalnych,urzędów podatkowych i policji. Żaden człowiek na którego nie zgadzali się i na którego co ważniejsze nie mieli haka, nie mógł zaistnieć w życiu publicznym i pełnić znaczniejsze funkcje. Dotyczyło to także biskupów, dostojników kościelnych wszystkich religii, artystów i muzyków. Ich maksyma brzmiała: musisz być nasz, a po drugie musimy cię kontrolować. I praktycznie wszystko w tym kraju działo się na niby. Ale pomylił by się ten który by uważał że wolno mu robić wszystko. Po pierwsze musiałeś płacić coraz większe daniny na utrzymanie stale rosnącej grupy rządzącej, i fikcyjnych posad dla licznych przedstawicieli ich rodzin, znajomych i przyjaciół. A że nie było perspektyw w kraju, coraz więcej ludzi wyjeżdżało za granicę w nadziei na znalezienie pracy a potem nawet i wynajęcie mieszkania. Ci którzy pozostali musieli płacić na nierobów z rządzącej klasy pasożytniczej jeszcze więcej. - Ach jak to dobrze, że to nie u nas - powiedział do siebie Piegusek, po czym odłożył zeszyt na półkę. Właśnie ktoś wchodził do mieszkania....
całość dostępna jest tu
lub na jednej ze stron bloga

środa, 28 lipca 2010

Lazurowa Komnata

ostatni, trzeci suport "KRONIK GALAKTYCZNYCH"
Marszałek martwił sie że musi umrzeć, i wcale nie dlatego że bał się śmierci.Od dziecka prawie zamiast kasztanów, nosił w wypchanych kieszeniach kurtki granaty, a bomby leżały ukryte pod jego łóżkiem. On się śmierci nie bał, bał sie o tych których musi zostawić. I wcale nie o rodzinę, bo rodzina poradzi sobie jakoś. Bał się o kraj, i żyjących w nim ludzi. I wiedział też że niestety jego dni są policzone. Na zegarze gdy spojrzał dochodziła 20.35 a dogasający ogień w kominku ogrzewał nieco sporej wielkości, ale pozbawiony prawie mebli, chłodny pokój i wnosił do niego trochę ciepła i światła. Teraz trzymał żonę za rękę, i pytał ledwo dosłyszalnym szeptem, uśmiechając się do niej -chyba jeszcze nie umrę, prawda?
Nie mógł umrzeć, ale też nie mógł żyć, dla kraju i dla mieszkających w nim ludzi. Wiedział że oni na nas napadną. I to własnie powiedział zanim zasnął Powiedział jak mowil każdego dnia wieczorem -oni na nas napadną, napadnąą- szeptał. I dalej już widocznie poruszony słowami które wypowiedział, mówł półglosem - Socjaliści? Że niby byliśmy socjalistami O mój Boże święty, że chcieliśmy żeby ludzie mogli kształcić dzieci i swobodnie zmieniać miejsce zamieszkania i zawód. Co niby miało do cholery zrobić tych parę setek tysięcy ludzi wypędzonych z własnych domów przez carskie wojska po powstaniu styczniowym. Poszli do miast, znależli pracę i pomagali innym jak mogli. Tym mniej zaradnym i mniej wykształconym, a że wtedy była taka moda na kółka socjalne, to wykorzystali je do własnych celów. Przy okazji odgrywaliśmy się na swoich prześladowcach jak mogliśmy. A na ekonomi się nie znam, zgoda, ja tylko widzę zarazę i dwie dzikie hordy, jedną hordę idącą z zachodu na wschód, a drugą ze wschodu na zachód, i tylko to mnie interesuje. Że przyjdą i odbiorą nam wolność- W tym momencie poczuł się wyczerpany i opadł zmęczony na łóżko Zanim zasnął jeszcze słyszał jakby przez sen dzwonek telefonu, i głos z kimś rozmawiającej żony
-kto?... nie nic nie słyszę, przepraszam....a miło nam...kiedy? jest nadzieja? czekamy niecierpliwie. No to proszę przyjeżdzać- W kominku dopalały się resztki wrzuconego wcześniej drewna. W mieszkaniu zapanował chłód a po krótkim czasie i noc. Zrobiło się zimno i ciemno, ale marszałek już spał. Zasnął wyjątkowo szybko. Tego dnia nie stawiał nawet kart.Był bardzo zmęczony, żeby nie powiedzieć wyczerpany.Tak naprawdę to znajdował się stanie pomiędzy życiem a śmiercią. I chyba bardziej bliżej już tej drugiej. Duch starego rewolucjonisty opuszczał go powoli, acz nieuchronnie.

Siedział w pomieszczeniu na czwartym piętrze wieży [gdzie mieszkał zanim przeniósł się do swojej Lazurowej Komnaty ] i wyglądał przez niewielkie okno, spoglądając na dwa sporych rozmiarów wzgórza, z położonymi na ich szczytach klasztorami. Na jednym wzgórzu tym bliżej niego i bardziej po lewo, stała buddyjska świątynia szkoły tradycji kagyu, której głową był Jego Świątobliwość XV albo XIV Karmapa czego niestety nigdy nie mógł spamiętać, choć był na ceremonii Czarnej Korony z jego właśnie udziałem, jaka miała miejsce w tej świątyni zaledwie kilka lat wcześniej, poznał go osobiście a sam Karmapa zrobił na nim bardzo dobre wrażenie. Na drugim wzgórzu, nieco bardziej oddalonym i spowitym w wiecznej mgle, niby słynne wzgórze Wudang, mieściła sie świątynia Odwiecznego Bonu z przesympatycznym, młodym i niezwykle energicznym lamą Luntokiem jako jej zarządcą. Klasztory były bardzo podobne do siebie, choć jeden z nich sprawiał wrażenie czerwonego gdy na niego patrzył, a w drugim dominowała niepodzielnie ciemna sepia, prawie niezauważalnie przechodząca w kolory gliniastej ziemi jakiej peło było dookoła i surowe szare skały. Tu i tam kamień glina i drewno. No i świetna ręczna robota, która rzucała sie wszędzie w oczy w rzeżbionym kamieniu i drewnie. Nie, nie taka na pewno wspaniała, jaką możemy zobaczyć w Nepalu, a już szczególnie w Katmandu, ale dość fachowa i zdradzająca rękę dobrego rzemieślnika, który zna swoje rzemiosło.
Nikogo nie spostrzegł ani na na drodze przypominającej kształtem smoka, i tak też własnie była przez okolicznych mieszkańców nazywana. Droga a właściwie mała wąska dróżka, która rozwidlała się w pewnym momencie na dwie odnogi jakby nitki wiodące do wspomnianych wcześniej górskich świątynnych samotni. Nie dostrzegł też nikogo na odległych dziedzińcach klasztorów -Pewno mnisi medytują, albo odprawiają nabożeństwo- pomyślał -muszę jeszcze poczekać- Po czym skierował swoje kroki ku drzwiom, a następnie wyszedł, otworzywszy je wcześniej. Drzwi otworzyły się bezgłosnie. Na główną Wyrocznię klasztoru czekał już czwarty dzień, tu dopiero czwarty, bo niektórzy czekali już kilka miesięcy. Ale medium niestety było zajęte, a jego praca wyczerpująca.
Może nie powiedziałem wam jeszcze że na każdym piętrze wieży [ jak w wierszu Herberta, jeśli mnie pamęć nie myli] mieściło się pod schodami jedno małe pomieszczenie w którym przebywał pustelnik. Schody pięły się i kręciły w górę, niby ślimak lub krzew winnego grona, a obok nich znajdował się troche ukryty i jakby przyczajony z boku, jeden pokoik ascety na każdym piętrze, co osobie dajmy zwiedzającej pierwszy raz wieżę mogło umknąć uwadze. Niepozorny z zewnątrz, wewnątrz jednak zaskakiwał. I nie tyle luksusem co raczej bogactwem barw Każdy pokoik miał inny kolor ścian i malutkich witraży w okienkach swojej celi. Jedne pomalowane zostały na czerwono, inne na zielono albo w kolorze fioletowym. Po jakimś czasie pustenicy przenosili sie na wyższe piętra, podczas gdy ci zamieszkujący pomieszczenia górne schodzili niejako do piwnicy, czyli na dół. Wchodził jak zwykle na górę, dotykajac delikatnie dłonią starej poręczy, uczynionej z czarnego dębowego drzewa, lśniącego niby natłuszczony heban, poręczy musicie wiedzieć niezwykle gładkiej i wypolerowanej pracowice chociaż niezauważalnie przez ludzkie dłonie, przez całe stuecia wchodzących i schodzących po schodach wieży pustelników. Wypolerowanej prawie tak jak zaokraglenia powstałe w kamiennych schodkach wyżłobione ludzkimi stopami. Choć piętno czasu o wiele bardziej odbiło sie na kamiennej materii schodów -ile lat maja te schody, murowane wapienną zaprawą ściany, i drewniane poręcze- myślał wchodząc do swojego pokoju. Gdy tylko wszedł nawet nie jedząc kolacji położył sie spać. Był zmęczony i zmęczony. Tak naprawdę to nie wiedział czym, coś go jednak dręczyło.

Obudził sie i trochę jeszcze nieprzytomny spojrzał na sciany swojej klasztornej celi. Ten sen prześladował go już wiele razy w ciągu ostatnich miesięcy. Oni to znaczy zesłańcy biegną, przez śnieg, i nagle przed nimi otwiera się jakichś ogromnych rozmiarów rozpadlina. Niby otchłań albo ciemna topiel, przerażająca czeluść bez granic i dna. Przed nimi to znaczy przed nim, Czeremchą biegnącym na samym przodzie, Ziutem biegnącym zaraz za nim, i paroma innymi kolegami których imon już niestety nawet nie pamietał. Tyle lat przecież minęło od tego czasu. Wstal zdenerwowany z łóżka na którym jeszcze przed chwilą leżał. Nie mógł zrozumieć o co w tym snie chodzi, a wyrocznia była niestety, jak wspomniałem wcześniej zajęta, a więc nie mogła mu pomóc.Dziś jednak miał dziwne przeczucie, ze musi gdzies jechać Ruszyć się, gdzieś przed siebie, zabrać swoje rzeczy i pojechać patrząc na rozpędzone koła pociągu i znikającą przestrzeń za nim. Po czterdziestu prawie latach życia najpierw wsród śniegów i bezkresnych bieli Syberii, a następnie Mandzurii i Himalajów czuł że potrzebuje jakiegoś nowego impulsu i swierzego powietrza Przy okazji może wyjaśni swój sen, jeśli ma jakieś znaczenie, a nie jest tylko senną marą. Rzeczy do pakowania na szczęscie nie było za dużo. Tak naprawdę to prawie nic nie posiadał. Nic oprócz paru książek. i zeszytów z notatkami, fiołek z jakimiś jemu tylko znanymi ziołami i lekarstwami, stare wycięte z gazety a mocno pożółkłe zdjęcie Abramowskiego, którego Czeremcha w młodości bardzo lubił*, dalej małego mosiężnego posążka Buddy Medycyny, lub buddy Długiego Zycia, daru od starego opata klasztoru I... kobaltowych maków, jakie zobaczył pierwszy raz w Zanskarze, i o których nie mógł zapomnieć. Teraz wiózł je usoszone w starej ręcznie pisanej medycznej książce. Nie nigdy nie był tu sam, oprócz niego do wieży i sąsiednich klasztorów dziwnym zrządzeniem losu trafiło tu jeszcze co najmniej kilku polskich zesłańców, byli jacyś dwaj rosjanie, i jeden zmarły niedawno ukrainiec,

Kiedy kilka dni póżiej stał na lotnisku w Jakarcie i gniótł w rękach miejscową anglojęzyczną gazętę, na pierwszej stronie widział zdjęcie chorego Piłsudskiego.W GŁOWIE MIAŁ LAWINĘ MYŚLI I PRAWDZIWY ZAMĘT. -cZY TO MOŻE BYĆ- pytał siebie z lekko kresowym śpiewnym akcentem jakiego się nie wyzbył nawet w pustelniach Tybetu -czy to może być że nasz stary dobry znajomy Ziuto ze spiskowych kólek, przeżył zesłanie, przetrwał wszystkie syberyjskie zimy, a na dodatek został naczelnkiem państwa, i jakby tego mało to właśnie umiera na chorobę którą on może bez trudu wyleczyć swoimi magicznymi ziólkami- Tak to napewno on, trochę starszy, wiadomo, no nie tak znowu trochę, bo wygląda jak swój dziadek. Był też niezwykle dumny ze swojej intuicji która znowu go nie zawiodła A on się przecież prawie wcale nie postarzał. Nie zastanawiał sie długo.
-----------------------
*już bedąc na zesłaniu połączył poglady Abramowkiego z pogladami Stańczyków krakowskich, u stańczyków cenił sobie poglady wolnorynkowe w ekonomii, ale raził go trohę ich nadmierny konserwatyzm. Abramowski niejako swoim umysłem wolnego ducha rozpuszcał ten koserwatyzm, i według Czeremchy czynił strawnym i do przyjęcia

Zdecydowanym krokiem podszedł do okienka kasy linii lotniczych i kupił ostatni bilet na najbliższy samolot lecący do Europy. Konkretnie do Paryża. Do odlotu samolotu pozostało półtorej godziny, siedząc w resturacji przy kawie, próbował zebrać myśli.
Kiedy ju leciał w samolocie, od pasazera siedząego obok niego, francuza wracającego z Laosu albo Wietnamu do domu dowiedział się trochę więcej o tym co sie działo w ciągu ostatnich lat w Polsce. Francuz opowiadał mu o Pierwszej wojnie światowej, o śmierci prezydenta Narutowicza, zamachu majowym i dojściu Hitlera do władzy dwa lata temu w Niemczech, a komunistów w Rosji. Tye w starej europie podczas jego nieobecności się zmieniło. Nie mógł nawet ukryć zdziwienia.

A więc było naprawdę tak. Piłsudski wcale nie umarł w trzydziestym piątym, dwunastego maja o godzinie dwudziestej czterdzieści pięc. W związku z tym nie było słynnego pogrzebu i pochodu procesji na Wawel. Do ciężko chorego Marszałka przyjechał jedenastego maja o godzinie czternastej pietnaście stary kolega z dawnych czasów rewolucji i wspólnego zesłania Czeremcha. Pierwszym pociągiem z Paryża, i wpadł zdyszany do pokoju marszałka.Marszałek żył jeszcze.
Jemu nie poszczęściło sie tak bardzo jak Marszałkowi. Najpierw zesłanie, a potem efektowna ucieczka całą zgrają powstańców do Mandzuri, przez białe śniegi i zielone lasy Syberii, i dalej już samotnie do Tybetu. Wiele się w jego życiu zmieniło. Umierującego i wychłodzonego gdzieś na przełęczy skalnej znależli jacyś wędrowni buddyjscy mnisi, dzięki sępom krążącym nad leżacym Czeremchą co zwróciło ich uwagę. Myśleli że to może jakaś zwierzyna, i będzie co najmniej przez kilka dni co jeść, a znależli umierającego człowieka. Dobre i tyle, nie zaspokoili co prawda głodu, ale przynamniej uratowali komuś życie. Mnisi okazali się także lekarzami. Wnieśli go na swoich plecach, na szczyt góry na którym rozpościerał się stary klasztor- forteca.
Obcował wiele dni wśród ziół i tajemniczych preparatów, czując unoszace sę w powierzu zapachy przepełnione uzdrawającyni olejami . Kiedy po miesiącach nieruchomego leżenia w łóżku wyzdrowiał, został z nimi, a nawet młody Tenzin i starszy lama, tajemniczy milczący kapłan o imieniu Soran stali się jego przewodnikami , a potem nawet przyjaciółmi. Wprowadzali go cierpliwie i powoli na scieżkę ziół i minerałów, a póżniej dopuścili do religijnych praktyk. Poznał też magię dżwięków i tajemnych inicjacji bonu i buddyzmu odbywających się w sąsiednich klasztorach na wzgórzach
W górskiej samotni, pozostawiony sam sobie i zupełnie bez zajęcia, przypomniał o starym zawodzie jaki wykonywał co prawda jedynie przez dwa lata, jeszcze zanim został rewolucjonistą. Ale do rzeczy, wśród mnichów [ jeszcze wcześniej w Mandzurii] w Tybecie i Himalajch [ och był jeszczew w Sikmie, Buthanie, Ladaku i Zanskarze, a potem w Indonezji i Indiach, i tajemniczym królestwie Lo] nauczył sie wiele. Teraz gdy podróżując po świecie zapragnął odwiedzić starych przyjaciół ze słodkich lat młodości i kraj swojej młodości. W samolocie jak wspomniałem wyżej, dowiedział się że Ziuto jego stary kumpel jest niekoronowaną głową państwa i mało tego, właśnie ten który nieraz uratował mu życie, choćby podczas jednego z zamachów bombowych na stację kolejową niedaleko Wilna, teraz bezsilny umiera. Leży w łóżku i zastydzony swoją słabocią umiera, patrząc oczami wyobrażni jak po nim umrze i więdnie pozbawiony wolności jego kraj
. I stało sie inaczej Piłsudski został wyleczony przez starego felczera, a postawiony na nogi przez kilku skośnookich zielarzy mnichów, jacy przybyli na prośbę felczera Czeremchy na Wawel gdzie Marszałek w końcu zamieszkał spełniając prośby starego kolegi .
Piłsudski żył więc*, i jakby tego było mało, zwodził jak mógł Hitlera. Razem uderzyli na Czerwoną Rosję, a potem kiedy Hitler wykrwawił swoją armię, i przy okazji gospodarkę Zjednoczonych Narodow- Socjalistycznych Niemiec [ ZNSN], wyjątkowo podstępnie uderzył razem z Włochami i Brytyjczykami na Niemcy zadajac im śmiertelny zdawaloby sie cios. Wojna trwała zaledwie trzy dni, a Niemcy zostały pobite przez sąsiadów, bo oprócz Polski na chore i zmeczone ciało Narodowych-Socjalistycznych Niemiec rzuciły się jeszcze Czechy, i Austria.
A co się stało z Czeremchą spytacie?Czeremcha nudził sie okropnie i czekał tylko sposobu na powrót do swojej Lazurowej Komnaty, budowa której w miedzyczasie zostala juz ukończona i czekała na wlaściciela aby go przywitać
______________
*Piłsudski karmiony przez mnichów ziólkami przyworzonymi wprost z Tybetu dozył w dobrym zdrowiu prawie setki, a na jednym z jego ostatnich urodzinowych przyjec w 1964 albo w 1965 wystąpila młoda wschodzaca gwiazda rockowej sceny, zespół Rolling Stones spiewając "Painted Blac" i inne swoje przeboje z tego czasu, co marszałek trzeba przyznać zniósł dość dzielnie, choć podobno podczas wystepów drzemał


Raport z Czerwonego Domu

ZWANY TEŻ RAPORTEM Z MAISONE ROUGE -tu autor musi powiedzieć kilka słów w jak sposób dowiedział się o RAPORCIE Z CZERWONEGO DOMU. A więc pierwszy raz miało to miejsce jakieś dwa lata temu, gdy kupił DAILY MAILA ponieważ dołączona do niego jakaś płyta zaintersowała go. Płyta okazała sie pomyłką, i nie był to ten zespół o którym myślał, lecz znalazł w gazecie kilka ciekawych artykułów. Jeden o koncercie Leonarda Cohena gdzieś w szkockich górach, drugi o młodych siostrach Jagerównach, córkach Mica Jagera, i o Amy Winehouse. Wśród nich był też i artykuł na temat RAPORTU. Kolejny raz zetchnął sie z raportem przegądając portal internetowy PARDON, latem tego roku.Powrócmy jednak do dalszych losów Czeremchy, i Europy.

Spotkali sie we pewnego wrześniowego dnia 1944 roku w Strasburgu, kiedy wszyscy wiedzieli że wojna jest już przegrana. -Dlaczego przegrali? myslał Czeremcha -To jest dobrze postanowione pytanie, a ja nawet powiedziałbym że właściwie postawione pytanie.
No właśnie, przecież popierali ich najważniejsi bankierzy świata, a i wielcy przemysłowcy trzymali za nich kciuki, i sypali pieniędzmi kiedy te były im potrzebne. Stworzyć jedno wielkie światowe państwo to marzenie większości urzędników i wielkich bankierów, przecież nie powiecie że ak nie jest. A na pewno nie zaprzeczycie. Po co pożyczać pieniądze milionom małych ciułaczy, kiedy można jednemu, po co zajmować się setkami tysięcy wkładów, wierzycieli i kont, a zamiast rozpraszać własnośc skupiać ją, I wtedy wystarczy tylko jedno konto, i to takie którego właściele zarządzają cudzymi pieniędfzmi bez żadnych konsekwencji za swoje czyny, no bo nikt nie jest za nie odpowiedzialny, a więc staje się kikmś w rodzaju administratora wieczystego, dożywotniego. I nie musi sie liczyć z wydatkami, ani prowadzić racjonalnej gospodarki zasobami finansowami. I zarządzać nią pod "szlachetnymi"? hasłami. Jedna światowa armia, i jeden światowy system finansowy.Wszystko jest takie proste.Dyktator na dodatek potrzebuje także pieniędzy, na wojnę i zbrojenie, na emetytury, itd.Kibicowali im jednak a oni przegrali. Jeśli jednak ktoś mógłby pomyśleć że przegrali bitwe, a znajdzie się zapewne taki, to sie pomylił, niezwinęli sztandarów do szafy, o nie.Zmienili jedynie hasła jakie mieli wypisane na sztandarach- Tyle Czeremcha, a my powrócmy do Sztraszburga
Dobrze, do rzeczy, spotkali sie w połowie września w całkiem miłym i gustownie urządzonym hotelu Czerwony Dom. .Na spotkanie zaprosili oczywiście największych bankierów i przemysłowców świata.
-wojna jest przegrana, panowie nie miejmy dłużej złudzeń, a kto je jeszcze ma powienien je jak najszybciej porzucić- powiedział jednen z wyzszych rangą oficerów wojskowych nazwijmy go generałem X - musimy zmienić front- kontynuował -dwa razy próbowaliśmy wygrać za pomocą wojny* i nie udało nam się, dziś Europę musimy podbic w inny sposób, w sposób chytry i podstepem, a do tego uzyjemy gospodarki,- w tym momencie w sali konferencyjnej rozległ się szmer
-tak panowie, od dziś marka będzie naszym noym żołnierzem, a ja ogłoszam rozpoczęciem nowej krucjaty Cesartstwa Rzymskiego, musimy podbić Europę, i zjednoczyć ja pod naszym kierownictwem-
odezwały sie oklaski
-brawo, brawo -ktos krzyknął, niech żyje Nowe Cesarstwo Rzymskie Zjednoczonej Eurpoy
-Stworzymy europejskie imperium, bez wystrzału nawet jednego pociska, panowie jakie to wspaniałe!Najpierw zbudujemy unię gospoadczo celną, wspólnoty węgla i stali, a nastepnie ten nowo powstały twór będzie się integrował. Przyjdzie kolej na jedną wspólna walutę z bankiem centralnym w naszym kraju pod okiem naszych finansistów, nastepnie jedna konstytucja i jeden parlament.Pieniądze wyrzucimy z Niemiec poprzez Szwajcarie, kupimy większośc gazet. W tym celu musimy przejśc do konspiracji i zarządzać projektem w sposób tajny. Przebierzemy mundury na garnitury, zminmy wygląd, tak aby nas nikt nie poznał. No i zbudowali swoją unię. Potem w miarę rozwoju technologii gdy wzrosły możliwości wywtwórcze przemysłu, okazało się że ludzi jest na ziemi za dużo. Bo do podtrzymania funkcjonowania tego co niezbędne wystarczy zzaldwie dzzieisięc pocent mieszkańców globu, a reszta jest niepotrzebna. Szczególnie zaś dziewięćdziesiąt procent tych prawie ic nie potrafią a socjalizm umiejetnie dawkowany przez kilka pokoleń pod róznymi postaciami uśpił w nicch instynkty ludzkie potrzebne do przetrwania, spraawiajac że stali ssie obciążeniem bardziej pracowitych i zaradnych.Wymyślili więc przymusowe szczepienia na nie isniejącą chorobę. Oczwiście w szczepionkach były śmiertelne wirusy. Nie na darmo ci naukowcy którzy pracowali kiedyś dla Hitlera w jego obozach zagłady, po wojnie tworzyli najlepsze laboratoria świata. W dziejach świata to nic nowego, przymusowa sterylizacja, przymusowe szczepienia, przymusowa eutanazja, to wszystko znał już dwudziesty wiek.Wiek miary, wagi, i pozornie racjonalnego myślenia.


Ja ich znam, chodził po kokolju z założonymi rękami Czeremcha i riozmyślał,
już to przecież zrobili nie raz. najpierw sprowokowali powstania listopadowe, i styczniowe a potem zwiększali terror. To była ich stała zagrywka, wywołać najpierw niepokój a nastepnie stłumić zamieszki i ograniczyć wolnośc. Chodziło o ograniczenie wolności i swobód ludzi, a prowaokowanie zamieszek było metodą. I zwykle trzeba przyznać działało świetnie.To że marka była teraz najważniejzym zołnierzem, wcale nie oznacza że była jedynym. Jeżeli ktos tak pomyślał, to się pomylił.
Podszedł energicznym ruchem do stolika, usiadł, wziął karty i zaczął stawiać pasjans. Ogień dogasał w kominku a na zegarze było po drugiej. Nie mógł zasnąć

Pozornie nic się nie działo więc autor zaczął trochę z nudy pisać nowe opowiadanie, słuchając jednocześnie na słuchawkach epki Placebo, tej z łyżeczką na okładce. A więc było tak, dawno temu gdzieś na kocu świata urodził sie człowiek, którego plemie zostało przez większych sąsidów prawie całkiem wymordowane. Oni podbili jego plemie, a on podbił ich, czyli nastąpiła taka mała wymiana. Potem podbił pół świata. Bardzo przyzwoity był z niego mafiozo, pobierał od ludzi dziesięć procent haraczu i niee obchodzziło go co robisz, jaką religię wyznajesz, i w jakim języku mówisz. Nie zabierał też ludziom ich dzieci do państwowych przytułków, tak jak robili to tyrani w totalitarnych despotiach, ani nie zmuszał ludzi żeby ich dzieci uczyły się w państwowych szkołach według programów wyznaczonych przez jego ludzi. Nie pobierał też od nich żadnych przymusowych składek na ich emeryturę, dlatego ludzie uwielbiali go. Jeśli na przykład jacyś trubadurzy jadący z Bagdadu do Teheranu, albo kupcy podróżujący z karawaną towarów do Moskwy zostali napadnięci, tracili głowę, ponieważ on miał monopol na usługi zwiazane z przemocą i bezzpieceństwem na tereniee państwa.Więc ktoś zapłacił dziesięć procent i czuł się naprawdę bezpiecznie.To było dawno i wszystko było proste. Tymczasem sytuacja w europie zmienia się i autor wraca do pisania opowiadania Lazurowa Komnata

Co się działo w europie po wojnie i słynnym spotkaniu w czerwonym Młynie? Związek Rosyjski rozpadł się na wiele mniejszych lub większych państw.
Następnie wstrzasane licznymi konfliktami rozpadły się Stany Zjednoczone. Na wielką potęge natomiast wyrosły Chiny i Indie, oprócz tego był świat islamu i czarna Afryka. Sam Piłsudski karmiony przez mnichów ziólkami przyworzonymi wprost z Tybetu dozył w dobrym zdrowiu prawie setki, a na jednym z jego osttnich przyjęć urodzinowych w 1964 albo w 1965 wystąpila młoda wschodzaca gwiazda rockowej sceny, zespół Rolling Stones spiewając "Pented Blac" i inne swoje przeboje z tego czasu, co marszałek trzeba przyznać zniósł dość dzielnie, choć podobno podczas wystepów drzemał.
--------------------------------
- dopisek autora: potem kolej na niezykle krwawe wojny religijne, toczone na lini islam:chrześcijaństwo. Po latach gdy islam stał się bardziej tolerancyjny od chrześcijaństwa przyszłą kolej na wojnę ras
Biali, zółci i czarni walczyli zajadle ze sobą, choć konflikt nakłada się dziwnym trafem na podział bogatsza północ i biedniejsze południe.
W Bombaju wybuchały bomby i od strzałów ginęli ludzie. Na Bukowinie szlała dzuma płucna siejąc prawdziwe spusztoszenie. Sytuacja rozwijała sie radykalnie.
Sporo minęło od czasu kiedy Czeremcha wrócił do swojej Lazurowej Komnaty, wydrązonej niedaleko wieży w starej górskiej jaskini. Wiedział że tam w europie jest już nie potrzebny. Zazwyczaj spacerował w szklarni -Ogrodzie gdzie ogladał swoje ulubione storczyki, podziwiając ich piekno.
A wolny czas jaiego miał przecież bardzo dużo może poświęcić na pięlegnowanie swoich ulubionych kwiatów, jedynej słabości jaka posiadal
pytacie czy wszystko po wydarzeniach jakie nastąpiły był całkiem normalne. Oczywiście że nie.Po serii zamachów w Bombaju wiedział że przyszedł czas aby znowu odwiedzić europę

Kot w butach

-suport "Kronik"

Tymczasem otworzyły się drzwi supermarketu, i do środka, nie mniej ni więcej wszedł Kot w Butach*.
Ukłonił się grzecznie siedzącym przy kasie sympatycznym, młodym dziewczynom, i skierował wprost do działu z owocami, które co tu dużo mówiąc uwielbiał.
-Dzień dobry pęknym damom- powiedział z niesłychaną gracją, skłaniając sie lekko jak na dobrze urodzonego kota przystało, i zamiatając swoim pięknym czerwonym kapeluszem z kruczym piórkiem brudną nieco podłogę marketu, uśmiechając się przy tym delikatnie do ładniejszej z nich. A gdy piękne młode damy coś odpowiedziały, a przynajmniej tak się mogło wydawać, a co brzmiało mniej więcej jak -hm- dodał -Czy macie może smaczliwkę?- co powiedział przyglądając się uważnie kasjerkom spod przymruzonych odrobinę powiek, choć wiedział że dziewięćdziesiąt dziewięć procent pracowników wielkich sieci handlowych nie wie o jaki owoc chodzi. Co bynajmniej wcale nie przeszkadzało mu wdać się w miłą pogawędkę z dziewczynami z marketu, a wręcz przeciwnie, bowiem rozmowy z dobrze wychowanymi ludżmi cenił sobie nade wszystko, a z ładnymi kobietami w szczególności.
Gdy tak sobie rozmawiali, śmiejąc się i żartując już całkiem długą chwilę, obok nich przeszedł gruby, niewysoki mężczyzna na oko koło czterdziestki, zasapany z czerwona tłustą nalaną twarzą, w wymiętym garniuturze i jasno niebieskiej koszuli. Na lekko niebieski kołnierzyk brzydkiej i niegustownej koszuli, lał się strumieniami pot, najpierw po twarzy, nastepnie po szyi mężczyzny, potem spływał na kołnierzyk i wsiąkał powoli w sztuczną tkaniną z której był wykonany. Z wyglądu przypominał prezesa firmy sprzątającej w... albo nawet kierownika działu supermarketu lub co gorsza gościa z ochrony sklepu, co nie musiało być dla Kota w Butach miłym widokiem, a i nie było.

Instynktownie i prawie natychmiast zapaliło mu się czerwone światełko w głowie, całe ciało wypręzyło sie nagle, i pomyślał "mam cie bratku! ty smyku cholerny jeden, to ty dręczyłeś mojego przyjaciela Gandziaka, gdy ten pracował w supermarkecie razem z tymi łobuzami z ochrony! Upoluję jak psa bydlaka, a następnie ustrzelę kolejnego łobuza", i zamruczał "mam cie nie uciekniesz mi".. A pógłosem powiedział: -choć rybko do przynęty, prosto na haczyk, do tatusia- czego dziewczyny z kas chyba nie usłyszały chichocąc jeszcze z dowcipu Kota jakim je uraczył przed chwilą,
i powolnym, pewnym ruchem, wyciągnął z kieszeni ukradzione wczesniej Gandziakowi pudełko ze "swoją" ulubioną tabaką marki "Biały Słoń", rzecz wyjątkowo cenną dla obu, żeby nie powiedzieć przedmiot kultu, uzywany jedynie w wyjątkowych okolicznościach, jak dla przykładu papierosy marki "Players", albo nawet jeszcze rzadziej.
Następnie wciągnął ją po kolei do obu dziurek nosa i głośno kichnął, zasłaniając nos rękawem.
Natomiast cakiem głośno powiedział, powiedział to zupełnie głośno, nic a nic nie robiąc sobie z miejsca w którym się znajdował, oczywiście gdy tylko przestało kręcić mu sie w nosie od zażytej tabaki
- mam cię łobuzie, nie uciekniesz mi- I od tej pory nasz uroczy Kot w Butach rozpoczal polowanie na prezesa firmy sprzątającej . Idac z rękami zawiadacko wspartymi na biodrach, z zuchwałym wyrazem twarzy, i kiwajc sie na boki, w wielkim czerwonym kapeluszu z piórkiem, trochę przykrywającym oczy, i z zatknietym za pasem bandyckim nozem, wyglądał naprawdę grożnie. Prezes dostrzegl zagrożenie i z przerażonym wyrazem twarzy, na sztywnych niby drewnianych ze strachu nogach tak jak na szczudłach, zacząl coraz szybciej kierować się w strone wyjscia a paniczyny strach pojawił sie na jego twarzy. Tymczasem koszula prezesa, od ilości potu jaki musiała wchłonąć, zmieniła kolor na granatowy...


Nasz kot tymczasem, rozpoczął polowanie na grubego zwierza, jak w myślach nazwał swoją ofiarę.
Ale zanim wyszedł pozamieniał wszystkie ceny i metki w markecie, zamienił kilka loginów oraz haseł dziewczynom z kasy
i wprowadził, a jak to on mówił "podsypał" troche wirusków do komputerów sieci, bardziej na złośc sklepowej korporacji, niz dziewczynom do których przecież nic a nic nie miał, a nawet umówił się z nimi wieczorem na kawkę.

Już przy drzwiach wyjsciowych schwycił za koszulę grubega prezesa, gdy ten zdyszany zamiast uciekać usiłował złapać taksówkę i stał na chodniku jak pajac Podbiegł i schwycił oburącz umierającego ze strachu prezesa, zaczął nim szarpać i potrząsać, a nastepnie uderzył kilka razy o scianę, sycząć przy tym i mrucząc - Potem jednak, zupełnie nieoczekiwanie. pozwolił mu sie wymknąc i ....uciec. Polowanie bowiem musi smakowac, mało tego należy się nim delektować pomyslał, -zupełnie tak jak butelką dobrego wina albo whisky. Biedny prezes nie wiedział że to dopiero początek zabawy Kota, i jego udręk.

On tymczasem zapalił papierosa delektując się nim, robiąc z tego prawdziwy rytuał, a następnie, kiedy tylko skończył palić, wciągnął do nosa tabakę Biały Słoń.
Gdy prezes był już daleko zadzwonił do Psa Który Mówi i powiedział: -polowanie, zarządzam przybywaj kolego natychmiast, przekaż dalej- I za chwile przybyli, jadąc taksówką Zywon, oraz Kłamek, a za nimi przybiegł zdyszany Pies Który Mówi.
Prezes umierając ze strachu jechał tramwajem w stronę Salwatora, a Kot który w międzyczasie wskoczył do jadącej taksówki razem z Psem Który Mówi, i dalej pojechali już w czwórke za nim.Prezes tymczasem aby zmylić pogoń przesiadł się do autobusu jadącego w stronę Tyńca. Pościg trwał ulicą, jak tylko przejechali rynek dębnicki, potem Skałki, niedaleko jaskini twardowskiego, by na końcu skręcić w podgórki tynieckie. Prezes biegł przreażony głośno łapiąc przez usta powietrze, przewracając się i potykając co chwilę. Muszę wam powiedzieć że wyglądał strasznie, był juz cały ubrudzony, i pokrawawiony, a koszulę i spodnie miał wymazane błotem.Ta straszni że swoim widokiem przestraszył nawet dwie staruszki wracające do domu z tynieckiego kościoła po nabożeństwie Zaledwie kilka kroków za nim biegł Kot w Butach, ale robił to tak aby go nie dogonić, przynajmniej nie na razie, ponieważ dręczenie ofiary sprawiało mu wiekszą przyjemnośc niż złapanie jej. Planował aby dorwać prezesa w okolicach ciepłowni w Skawinie gdy ten nie będzie miał już siły biec, i tam mu pokazać co nieco, tak żeby ten wiedział z kim ma do czynienia. I ak też się stało, Prezes biegnąc skręcił w lewo w stronę pętli autobusowej, i potem już w dół prosto w stronę Skawiny, gdzie chciał wskoczyć w jakiś bus jadacy do Krakowa, albo pociąg. Tak też się stało. Jak przypuszczał Kot W Butach dorwali Prezesa w okolicy elektrociepłowni w Skawinie, kedy ten nie mając siły biec podddał się i zrezygnowany upadł na ziemię. Cała czwórka natychmiast otoczyła go i zaczeła kopać i okładać pięściami, dały się też wśród bitewnej wrzawy słyszeć okrzyki: -a masz, to za Gandziaka-
-dalej będziesz tak rozrabiał cwaniaczku- Przestali go kopać dopiero wtedy gdy prezes całkiem zamilkł, a z jego ust nie wydobywały się już jęki i błagania o litość.

Gandziak obudził się z koszmarnego snu cały zlany potem, i natychmiast zaczął szukać wzrokiem swojego kota Kot spał grzecznie pod stołem, mrucząc przy tym, i rusząjąc łapami tak jakby polował na myszę. Był nienaturalnie wybrudzony, i dziwnie uśmiechał się przez sen.
....i miał taki niewinny wyraz twarzy. Jedno co zdziwiło Gandziaka to zapach damskiej wody toaletowej, a właściwie cały ich bukiet. -Feminizuje się nasz kocisko- powiedział półgłosem zdziwiony Gandziak, po czym prawie natychmiast zasnął.
Kto by też przypuszczał że dziewczyny z supermaketu używają takich dobrych wód toaletowych.
--------------------
* słuchając na empetrójce swojego, jak to on nazywał ulubionego kawałka Henrego Purcella, Pieśni na trąbkę. Mp3 pożyczył sobie na chwilę, od Gandziaka

opowwiadania futurystyczne -suport "Kronik"

Było już dobrze po północy, a Arysto zamiast spać, jak zwykle przeglądał portale internetowe. I nie wiadomo kiedy znalazł się na stronie amerykańskiego lotka, nie nic nie wygrał, ale kiedy zajrzał do poczty znalazł list od easy-jetu . W liście tanie linie kosmiczne informowały go że wygrał talon w wysokości trzech tysięcy dolarów które może przeznaczyć na loty ich liniami i [lub] hotele. Rano już był spakowany i jechał autostopem w kierunku Szczecina, trzymając pod pachą "Ducha Praw" Monteskiusza. Najpierw zabrał go kierowca tira, jakiś miły chłopak po trzydziestce, z którym dojechał aż do Gorzowa, a dalej jakimś starym rozpadającym się czerwonym fiatem dojechał prawie na miejsce. Chłopak wysadził go niedaleko lotniska.
Pierwszy kosmolot easy-jetu miał wieczorem. Swoje wrażenia z kosmicznej wycieczki po planetach naszej galaktyki opisał w formie reportaży w swoim nieśmiertelnym zeszycie. Jedne mają charakter politycznej satyry, inne znowu są bliższe reportażowi z niemałą dawką antyutopii. Autor pomagał mu jedynie przy wymyślaniu tytułów. Aha, byłbym zapomniał, mała uwaga: zaglądał także na ziemię, ale gdyby w kraju w którym żyje panowała większa wolność słowa, nazwy planet oraz państw podane być może zostałyby czytelnikom w wersji zupełnie innej.


Stary rozklekotany kosmolot leciał na kolejną planetę, a Arysto wraz z pozostałymi pasażerami siedział w wielkiej sali oglądając kosmiczną telwizję. Arysto, oprócz tego miał w uszach zatknięte słuchawki, i słuchał wiadomości w dziennikach radiowych kosmicznego "planet-netu", patrząc jednocześnie na migające obrazki na wielkim ekranie umieszczonym na jednej ze scian pomieszczenia. Program był co tu dużo mówić beznadziejny. I atk a przykład, radiowy spiker mówił że prezydent pewnego państwa nie chce podpisać miedzyplanetarnego traktatu wymawiając się że ten jest martwy, ponieważ władze jednego z państw-planet nieopatrznie poddały pod referendum jego ratyfikację, a obywatele żadnego traktatu nie chcieli. Jednak w kraju którego prezydent nie chciał go podpisać, spekulowano co można by uzyskać za jego ratyfikację. Ożywieni dziennikarze i politycy spekulowali na ten temat, i tak na przykład jeden z nich rzucił propozycję aby za traktat uzyskać dotacje dla „państwowych”* stoczni i kosmodromów z kieszeni podatnika planet . W przeciwnym bowiem razie istnieje niebezpieczeństwo że stocznie zostaną sprywatyzowane i staną się dochodowe, co wydawać się mogło szczególnie podejrzane a nawet niebezpiczne. Potem słuchał starego przeboju Patti Smith, Kimbery. Piosenka, bardzo piekna, a piosenarka śpiewała o wielkiej katastrofie kosmicznej, i nie wiedzieć czemu puszczana była prawie na okrągło w każdym kosmolocie.
Prawie śpiąc próbował jeszcze dokonać analizy Nibolandi, i charakterystyki zamieszkującej jej ludzi, zastanawiał też się jakby to zrobili Arystoteles i Monteskusz. Jednego był całkowicie pewien –nie chciałby mieszkać w Nibylandzie, tej śmiesznej i oderwanej od życia przedziwnej krainie, podobnie jak i zapewne nie chcieli by na niej żyć wspomniani przed chwilą Monteskiusz i Arystoteles.

Nie miał pojęcia ile spał, a gdy się obudził zobaczył wpadające przez luki kosmolotu przyjemne pomarańczowe światło planety na której mieli za chwilę wylądować. Dopił resztkę kawy, do kieszeni włożył swój mały nieodłączny zeszycik z okładką w zieloną kratkę, a do małego czarnego plecaczka butelkę soku i dyktafon. Kosmolot właśnie wylądował, a on kierował się do wyjścia słuchając w słuchawkach piosenek Amy Winehouse. Po drodze minęły go dwie miłe, sympatyczne dziewczyny, zajmujące miejsca w kosmolocie niedaleko niego. Jedna z nich, starsza trzydziestolatka z pomarańczową karnacją skóry miała już pierwsze zmarszczki na twarzy, druga młodsza emerytowana pracownica linii kosmicznych z błękitnym odcieniem twarzy i włosami w kolorze złota, miała lat sto dwadzieścia. Starsza choć kuzynka młodszej karnację swojej skóry zawdzięczała pewnemu barwnikowi obecnemu w wodzie i powietrzu planety.
Dziewczyny z ożywieniem komentowały audycję radiową kosmicznego planetNetu. I jedna przekonywała drugą

-Niestety, moja druga kuzynko, to nie jest żaden ponury żart, istniała tak naprawdę w kosmosie własność „państwowa”, polegająca na tym że profity i zyski czerpali z niej rządzący, a podatki na jej utrzymanie musiała łożyć jak ją nazwał Arysto, ludność niewolna, to znaczy podatnicy, poddali woli swoich panów. Państwowe przedsiębiorstwa prawie nigdy nie przynosiły dochodu, ale mogły generować nieskończoną wprost liczbę świetnie płatnych posad dla rodzin polityków, ich kuzynów, przyjaciół , oraz kochanek, a także polityków którzy byli obecnie poza sejmem... na których nie robili praktycznie nic....
-ależ wcale nie twierdzę że tak nie mogło być moja miła, przecież archeologia polityczna, a jak się to teraz modnie nazywa astropolityka odkrywała takie barbarzyńskie i dzikie systemy na niejednej z planet-
-i wiekszośc badaczy kosmosu uważa że to wpływ fal jakie emitują czarne dziury wpływając na zaburzenia percepcji mieszkanców planet-
-no bo wiesz...
I rozmawiały tak że sobą aż Arysto w końcu przestał je słuchać, a zamiast tego zaczął myśleć w jaki sposób mógłby je bliżej poznać, i znawiązać znajomośc z ciekawymi dziewczynami z inej planety. Niestety nie znalazł żadnego sposobu, i w pewnym momencie
wyszedł prawie na początek wycieczki wyprzedzając innych, po czym
zachwycony pięknymi widokami planety i uroczymi dziewczynami, nieco zwolnił, wziął głębiej powietrze, i zaczął pierwszy raz od czasów swojego dzieciństwa spiewać, okropnie przy tym fałszując


“ja jestem , ta ra ra i wracam właśnie do domu,


przez niebo płynę do siebie i tak czasami trzeba, i tak czasami trzeba,

bo tak czasami trzeba, tak czasami trzeba...
o ye

a kosmos to wielka rzeka kosmos to wielka rzeka..
o tak, to wielka rzeka. płyniemy przez bezmiar i głębię"


mając nadzieje że usłyszą go dwie dziewczyny siedzące obok niego w kosmolocie podczas lotu, co może stać się pretekstem do rozpoczecia rozmowy.
I tak też się stało. Jedna z nich, ta z pomarańczowym odcieniem skóry i złotymi włosami, mająca na imię jak się póżnniej okazało Tea [co czytało się i wymawiało jako Taa] zapytała go jaką religie wyznaje bo podobno -słyszała że na Ziemi istnieje wiele sytemów religijnych-
Opowiadał więc im długo, na ich zresztą prośbę, o religiach i systemach prawnych, o przyjaciołach jakich posiada na Ziemi, o klimacie i kolorach światła, o tym jakie barwy ma słońce na ziemi, o smakach kawy i herbaty, i o wszystkim. Opowiadał im też o swoich kolegach, szczególnie zaś o Zbieraczu Smieci [mając nadzieje że ich najbardziej zadziwi, i przez tą opowieśc zapamiętają go ]
-taki Zbieracz Śmieci- mówił, a one słuchały zaciekawione -wyobrżcie sobie, stworzył coś na kształt własnego systemu filozoficznego, utrzymując że sama czysta idea jest faktem. I tak na przykład jeśli malował [bo malował] zapytany przez nowo poznaną osobę co robi odpowiadał maluję, na co często ta świeżo poznana osoba zastanawiała się w myślach “ a ile ty człowieku zarabiasz, albo jaką ty szkołę skończyłeś żeby malować, lub też czy jesteś notowany w rankingu i jeśli tak to na którym miejscu. I rozmowa świata idei ze światem materii dobiegała właśnie końca. Dla niego samo czyste działanie było skończonym aktem twórczym i nie miało dalszych konsekwencji w materialnym świecie, a byt istniał jako rodzaj abstrakcyjnej teorii . Nie muszę też chyba dodawać że nie utrzymywał się z tego co robił ale żył niejako na marginesie i obrzeżach cywilizacji. W przenośni i dosłownie- Potem poszli zwiedzać stare szklane piramidy sprzed dwustu tysięcy lat.



Arysto pracowicie datował swoje zapiski w dzienniczku na co już pewno zwróciliście uwagę, ale rozumiemy że sposób datowania i rachuby czasu przebiegały w kosmosie w sposób bardzo odmienny. Bo jak choćby porównać lata na planecie na jakiej w koloniach zamieszkiwała jego miła sąsiadka z kosmolotu, z pomarańczową karnacją skóry gdzie pełny obieg planety wokół ich słońca trwał prawe siedemset dni z latami składającymi się z trzystu, czterystu, albo nawet tysiąca dni. Do tego celu służyły specjalne kompasy, przypominające nieco ziemskie kompasy feng szui Oczywiście różne rachuby czasu, podobnie jak i długość pór roku, temperatury, liczba słońc świecących na planecie i ich kolory były tematem częstych rozmów podczas długich i nużących lotów. Taka rozmowa zaczynała się zwykle od słów: -bo widzi pan, u nas mamy okropne różowe słońca, święcą prawie bez przerwy, dzień i noc i nie da sie przy tym spać….jak mówiła siedząca na fotelu przed nim, starsza kobieta, do lecącego na delegacje mężczyzny. Częstym tematem rozmów były także różnice i podobieństwa występujące u przedstawicieli ras galaktycznych, i ich odmienność, na przykład na pewnej planecie mieszkańcy mieli po sześć palców u rąk i nóg, oraz podwójne kręgosłupy. Jedno i drugie zawdzięczali ostatnim piastom mazowieckim którzy w nieznany sposób dostali się na planetę. Czarownica wynajęta przez Zygmunta Starego i mazowieckich panów aby ich otruć wzięła pieniądze i owszem, ale o wszystkim powiedziała braciom,. Gdy trucizna przestała działać bracia znikali jak przysłowiowa kamfora, teleporując się do innej galaktyki. Każdy z turystów obładowany był całą masą przewodników po rasach wraz z informacjami czy dane rasy mogą się ze sobą łączyć i mieć potomstwo, co jadają a co jest dla nich szkodliwe, i tak dalej. Na końcu kosmicznych przewodników umieszczany bywały tabelki na których łatwo to wszystko można było sprawdzić podobnie jak i kursy walut, opisy stopów z których zrobione były monety. Sporym zainteresowaniem cieszyły się też przewodniki po kamieniach szlachetnych wszechświata.



Arysto spał, a do następnego miejsca lądowania był jeszcze cały ziemski miesiąc według rachuby słonecznej. Trzydzieści dni, pasażerowie spali więc, a kiedy się budzili spacerowali po pokładzie, rozmawiając ze sobą. Kiedy Arysto spał przyśniło mu się że rozmawia z Montekiuszem, po chwili dołączył do nich Uczeń Platona. Monteskiusz dzielił się z nimi swoimi spostrzeżeniami, dotyczącymi systemów politycznych i praw panujących na planetach.
I musze dodać ze wyrażał się niestety w sposób ostrożny. Bowiem na większości planet panowały despotię a Umiarkowanie zostało zepchnięte do podziemia wraz z ludźmi będących jego zwolennikami mającymi go w swojej naturze. Monteskiusz chodząc po komnacie statku kosmicznego mówił do nich nieco podniesionym głosem usiłując jednak opanować się: -Systemy w których władza sądownicza, wykonawcza i ustawodawcza nie są od siebie niezależne nazywamy despotycznymi. I tak za przykład niech nam posłuży Nibylandia, gdzie władza wykonawcza inicjuje dziewięćdziesiąt procent ustaw, jest więc także możemy to chyba powiedzieć de facto i władzą ustawodawczą .Podobnie rzecz ma się z władzą sądowniczą, zależna i to bardzo od władzy wykonawczej, a konkretniej od jej szefa czyli premiera, premier bowiem wyznacza ministra sprawiedliwości, jak i zresztą ministra spraw wewnętrznych czyli policji, a i prokuratora generalnego planety. Jeszcze żaden, nierozgarnięty nib nie wpadł jeszcze na to. TAKI TAM PANUJE SPECYFICZNY KLIMAT MIEJSCA
Inną sprawą –kontynuował- jest tak zwana czwarta władza, o której w moich czasach jeszcze nie mówiono,czyli media i defakto de zinformacja, oraz władza pieniądza, i służb. Pieniądze i służby stanowiły w Nibowie tak naprawdę pierwszy i drugi rodzaj władzy. A jeszcze inna sprawa, to zrzeczenie się suwerenności prawnej przez niboland na rzecz unii planetarnej, i czy w związku z zaistniałą sytuacją władze tak na naprawdę sprawują jeszcze powołani do tego ludzie, -tu premier szef władzy wykonawczej, i po co jeszcze istnieją takie kadłubowe atrapy w stylu nibańskiego parlamentu, poza tym że wyciągają pieniądze od biedaków.
Uczeń Platona przysłuchiwał się w milczeniu, uśmiechając się lekko, tu uwaga: od tej chwili Ucznia Platona będziemy nazywali TELESEM aby odróżnić go od ARYSTO .




Arysto obudził się i spojrzał na zegarek który stał na półce, przed chwilą minęło południe. Był niezwykle zmęczony a nawet wyczerpany. Leżąc w łóżku i walcząc z lenistwem zastanawiał się intensywnie, na ile tylko rano mógł intensywnie mmysleć. Czy to co widział zdarzyło mu się naprawdę, czy może było jedynie snem? A skąd zeszyt zapisany niewyrażnym pismem, jakieś dziwne niewiadomego pochodzenia przedmioty lężące obok niego na poduszce. Jeszcze przez chwilę szukał w swojej poczcie internetowej talony tanich linii, i gotów był przysiąc że on tam był jeszcze dzisiejszej nocy. Wieczorem grzebiąc w kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki znalazł dziwne małe pieniążki z nieznanym dla niego pismem, i bilet autobusowy szczecińskich linii miejskich.
Ale z tego Arysto jst dziwny człowiek, -myślał Zee palac papierosa, -całymi godzinami grzebie w zakamarkach swojej pamięci poszukując pierwszych przyczyn,… ale lubię go i zmienię jego los na lepszy. Gdy tylko skończył myśleć usiadł przed klawiaturą swojego komputera i zabrał się do pisania.
Nadchodził wieczór, a potem przyszła noc, i Arysto wiedział jedno, wiedział że musi iśc spać bo umówił się z jakąś dziewczyną. Otóż mieli spotykać się ze sobą podczas snu. Latanie do odległej galaktyki, nawet tanimi liniami było dla niego zbyt kosmiczne.
Kiedyś gdy spotkał na ulicy Zee, opowadał mu o jakiś dziwnych rzeczach, o jakiejś dziewczynie którą poznał na innej planecie i z którą teraz co noc się spotyka podczas snu, i o jakichś znajomych z kosmolotu. A Zee sam już nie wiedział czy ma mu wierzyć czy nie. O zeszycie na szczęście zapomniał, i nie wiedział nawet że Zee postanowił zanieść do wydawnictwa jego opowiadania i je wydać. To znaczy nie tak, Zee mówił mu o tym wiele razy, ale on wcale nie słuchał, przypominał mu w tym pewnego młodego studenta i początkującego malarza z Gdańska jakiego Zee poznał we Wrocławiu w zupełnie zamierzchłych czasach. Albo jego matkę. Ta również go wcale nie słuchała, gdy Zee do niej mówił.

Planeta małp

Planeta małp

2008-01-27

Wolność została zakazana jako niebezpieczna dla zdrowia i szkodliwa. Na opakowaniach żywności jak i paczkach papierosów widniały napisane wielkimi literami hasła: "Wolność jest szkodliwa dla zdrowia, -wybór należy do ciebie", takie same napisy ładnymi kolorowymi literkami w kształcie zwierząt mogliśmy przeczytać na opakowaniach cukierków i czekolad, a także na zabawkach dla dzieci.
A gdy naukowcy udowodnili że wychodzenie z domu jest potencjalnie niebezpieczne i może stać się przyczyną wielu chorób a nawet wypadków, -ludzie praktycznie przestali wychodzić z domu. A ta udomowiona, hodowana w wielkich blokowiskach planety rasa, stawała się coraz słabsza i słabsza, ponieważ mechanizmy obronne organizmów ludzkich malały a nawet zanikały
Nauka na planecie przypominała martwy systemem wierzeń i obrzędów, a żaden ekspert w swojej dziedzinie wiedzy nie zrobił niczego nadzwyczajnego, lub choćby ponad statystycznego. Dobrze jeśli wynik ich pracy nie był gorszy wyniku poprzednika, i jedynymi sukcesami mogli się pochwalić amatorzy, którym czasami udawało się przedrzeć przez mur barier i przemyślnie skonstruowanych systemów ochrony, stanowiących w istocie rodzaj mentalnych zasieków, ale byli to zwykle zamachowcy i dyktatorzy wojskowi którzy wprowadzali reformy w dziedzinie gospodarki i ekonomi. Były to jedyne udane reformy, którymi planet'janie mogli się pochwalić. Mogli się pochwalić ponieważ w ich otoczeniu nie było specjalistów i profesorów od ekonomi, tak naprawdę to strażników starego i skostniałego systemu obrzędów i wierzeń nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością. Ich zadaniem było pilnowanie aby bez względu na fakty, obyczaje i wierzenia, w sposób nie zmieniony przetrwały i zostały przekazane następnym pokoleniom w pod postacią tak zwanej tradycji.
Każdy niepokorny naukowiec mający dusze badacza mógł się liczyć z najgorszym, z wyśmianiem, zwolnieniem z pracy, i uznaniem za szaleńca. Jeśli spróbował naruszyć stary ład spotykała go kara, a poniżony i upokorzony resztę życia spędzał w domu, na utrzymaniu rodziców lub żony.

Wkrótce pojawił się ruch wyzwolenia małp, -utrzymujący że wszystkie istoty są równe, a gdy dla świętego spokoju naukowcy i badacze przyznali im rację, natychmiast zażądali uznania że jeśli są równe to i takie same, a między ludźmi i małpami nie ma żadnej różnicy I o dziwo, udało im się
Zaczęli też pierwsi najbardziej fanatyczni aktywiści ruchu wchodzić w pierwsze związki z małpami noszącymi tu drzewiańską nazwę opo. Małżeńskie w stosownym urzędzie lub kościele ponieważ związki przed sobą i Bogiem zostały zakazane jako niepoprawne. Parę zdań o mieszkańcach planety. mówili językiem podobnym do wymarłego już na ziemi języka morawskiego, a właściwie był to język pośredni między językiem ludu państwa wiślan a językiem morawian, z czego naukowcy wysnuli teorię że mieszkańcy planety są plemieniem żyjącym kiedyś pomiędzy państwem wiślan a morawian, -prawdopodobnie byli spokrewnieni z plemieniem gołęszycan, -a w jaki sposób lud ten przeniósł się w statkach kosmicznych na odległą planetę tego nie wiadomo, choć fizycy przypuszczają że miała miejsce masowa teleportacja [na skutek stresu, podczas inwazji awarów wyzwoliły się w nich jakieś nieznane właściwości, które po pojawieniu się na planecie zanikły tak szybko i nieoczekiwanie jak się pojawiły]

Planetjanie pogrążeni w bezruchu, nade wszystko kochali żałoby narodowe, i podczas niekończących się żałób narodowych ogłaszanych w państewkach planety ożywali, lubili także pokuty choć inni podejrzewali że robią to jedynie na pokaz, i zarówno ich pokuty jak i żałoby nie są szczere. Uwielbiali też przegranych bohaterów, ale dopiero po śmierci, a ich kalendarze pełne były świąt w których czczono przegrane wojny, powstania i projekty. te wygrane bowiem nie liczyły się , a zwycięzcy uchodzili za nieuków i odstępców Planet’janie poddawani byli też ciągle swojego rodzaju kolonizacji wewnętrznej i indoktrynacji, pomimo tego że musieli łożyć przymusowe daniny na publiczne stacje radiowe i telwizyjne , to praktycznie już w programach przeznaczonych dla dzieci mogli usłyszeć że mieszkańcy innych planet to ho ho ho , a oni, oni są niczego nie warci, ot takie kosmiczne zera, pełne kosmicznej próżni.
Poddawani byli tez różnym rytuałom wyrzekania się siebie.
Już w przedszkolu dzieci w formie niby zabawy brali udział w rytuale nazywanym "Rytuałem wyrzekania się siebie", i wyglądał on mniej więcej tak: "ja, mały Tomek, lub Olek, wyrzekam się siebie, bo chce być miłym i grzecznym chłopcem, a wszystko co na zewnątrz mnie jest mi bliższe i lepsze, zabawki moich kolegów są ważniejsze od moich zabawek, i ich samochodziki, i lalki dziewczynek, i oni sami i one"

Gdy już podrastali podczas obrzędu czipowania i wręczania dowodów identyfikacji osobowej na największym placu miasta lub wsi gdzie mieszkali następował "rytuał wyrzekania się duszy", a rytuał zaczynał się od słów : "ja taki i taki wyrzekam się swojej duszy, wszystkie kanty i całą porowatość na szkodliwym ciele mojej nie uprawianej osobowości obiecuje wyszlifować mając świadomość że wszystko co na zewnątrz jest lepsze i ważniejsze, inni ludzie są ważniejsi ode mnie...", i tak dalej, i tak dalej. Skąd się wziął rytuał zapytacie? -ano na początku, czyli u źródeł jakbyśmy to dziś powiedzieli, wymyślony został w celu obniżenia agresywności w ogóle i agresji wewnątrzgatunkowej. Potem gdy się okazało że działa jedynie u tych którzy i tak nie są agresywni, a na dodatek wycofani i mało aktywni, psycholodzy postanowili ukryć wyniki badań aby nie nastąpiła kompromitacja "Katedry", jaką reprezentowali i eksperyment trwał w najlepsze dalej.
Później polityczna klasa rządząca nazywająca siebie "Grupą trzymającą władzę' postanowiła wykorzystać te rytuały do większego rozmiękczania charakterów i umysłów poddanych, aby rozmiękczeni poddani nie podnosili już nigdy żadnych buntów przeciw władzy, tak uporczywie uświęcanej i sakralizowanej przez miejscowy Planetarny Kościół, którtego pierwsze przykazanie głosiło: "Władze stworzył Bóg Planet, Wielkim Planetariuszem zwany, i ona jest święta czego by nie robiła...."

Dalej już siłą rozpędu nazywaną tu tradycją rytuały żyły swoim życiem, choć ludności bunty bynajmniej nie były w głowie, bardziej interesowały ich żałoby, i animo-aktywizm, no i do tego dodać należy myśli największego filozofa planety Legencjusza, zwanego też Lezencjuszem.
Lezencjusz mianowicie twierdził że człowiek stworzony jest do bezruchu, i każda myśl a nawet oddech jest niebezpieczny i szkodliwy dla organizmu ludzkiego. należy więc wyzbyć się wszelkich myśli i aktywności fizycznej przebywając w "cudownym stanie trzech B [3y B] bezmyśli bezruchu i bezoddechu" – z 'Myśli zebranych' Lezencjusza nieoficjalnej Biblii planety, strona 137] -złośliwi dodwali czwarte B będące rezultatem poprzednich to słowo zaczynające się na B brzmiało nie mniej więcej tylko: BRZUCH
W pewnym momencie lezencjuszanie inspirowali się nawet naukami "Największego z Rodu Ariów", który także i tu w jednym ze swoich wcieleń przywędrował aby nauczać dharmy o istocie rzeczy, ale gdy okazało się że istotą tych starych nauk jest nielgnięcie i nieprzywiązanie się nadmierne do swoich myśli, rzeczy i czegokolwiek, a nie chodzi o spychanie lub blokowanie myśli i aktywności, zarzucili te nauki, chociaż niektórzy pod pozorem praktykowania Lezencjonizmu praktykowali w istocie nauki Czczonego Przez Świat. Gdy ich kto zapytał co robią, mówili -kontrolujemy własny oddech, albo kontrolujemy swoje ciało aby się nie poruszać [bo kontrolowanie siebie uchodziło tu za wyższą formę rozwoju społecznego]....

Tak naprawdę to władze jak i tajne służby od dawna były przeciwne głupawym naukom Lezencjusza jak i szkodliwym rytuałom, ale że w swojej gorliwości kościół włączył je do kanonu wiary, nie bardzo było wiadomo co z nimi zrobić.
Więc kreowały podziemne ruchy przeciwników teorii bezruchu, i wyrzekania się duszy, bowiem bezradność na planecie osiągnęła apogeum, a tacy ludzie stawali się rządzącym nieprzydatni, i nie przynosili rządzącym wystarczających dochodów.
Wrócono wtedy nawet do planetarnego odpowiednika ziemskiego taoizmu których jedna z pierwszych tez brzmiała : "co za sztywne to się musi rozpęknąć, a co za miękkie bez wątpienia stężeje"
Ale wróćmy do naszych uroczych "małpoidów' tu jak wspomniałem, z drzewiańska nazywanych opo.
Małżeństwa z małpami stały się prawie powszechne, a nawet ci którzy kilkadziesiąt lat temu weszli w ramach powszechnie obowiązującej mody w związki małżeńskie z przedstawicielami tej samej płci, wstydzili się tego bo stały się już dawno niemodne, a oni byli nazywani burakami. Wyrzucali więc swoich partnerów na ulicę, i wiązali się z małpami, choć część z nich wchodziła w związki małżeńskie z partnerami tej samej płci nawet jeden z kardynałów [ czego to się nie robi aby przypodobać się innym] który pomimo przysięgi bezżenności wszedł bo jak uważał przysięga dotyczy jedynie partnerów odmiennej płci ,rozstał się ze swoim homoseksualnym partnerem obiecując mu co prawda wysokie alimenty, i odszkodowanie, i wszedł w małopidalny homoseksualny związek, pomimo drwin kolegów bo naprawdę uważany był za istotę aseksualną i sprawami seksu nie zainteresowaną.

Pojawił się też problem potomstwa bo dzieci z takich małżeństw mogły jedynie powstawać pozaustrojowo w laboratoriach, więc nie każdego było stać na małego uroczego małpoida, przedmiotu dumy każdej nowoczesnej mamy i każdego nowoczesnego taty. gdy taka mama spacerowała ze swoim małym uroczym małpoidem, i zobaczyła ich zzieleniała z zazdrości zwykła nie nowoczesna i biedniejsza matka, uderzała wtedy ze złości swoją zwyczajna ludzką córkę albo syna pięścią w plecy i krzyczała "nie garb się", po czym ze spuszczonymi głowami wracali oboje do domu.
Niektórzy , choć ich była mniejszość wchodzili w związki małżeńskie z przedstawicielami innych gatunków zwierząt, a szczególnej nobilitacji doznały psy i koty uczynione już wcześniej panami domów.
Jak zakończyła się historia?,- jeden z młodych badaczy znalazł ukryte w archiwach kościoła planetarnego stare zapiski, według których pierwsi osadnicy teleportowali się z państwa wiślan, z terytoriów położonych gdzieś pomiędzy Raciborzem, Skoczowem a Wisłą, a ziemscy historycy jak zwykle wszystko pomylili i odwrócili. Książę panujący na Wiślech "groźny wielce" nie walczył wcale z morawianami tylko z awarami, a walczył dlatego że w przypadku przegrania wojny i poddania się awarom mogło dojść do mieszanych małżeństw wiślańsko-awarskich, a jak się okazało wiślanie byli jedynym plemieniem nie zmieszanym z przedstawicielami gatunków zwierząt.

Bo nie była to niestety pierwsza planeta mieszańców, a aktywiści wszechrówności i wszepoprawnosci latali od tysiącleci na inne planety propagując swoje szkodliwe poglądy.
Ślady tego pozostały w mitach i religiach ziemian, szczególnie tym mówiącym o zdradzie Ewy w Ogrodzie zwanym Rajem, kiedy to miał miejsce pierwszy związek ludzko-małpi, a wąż naprawdę był nieźle opłacanym działaczem wszechpoprawnosci, zwanym Wszechpoprawnym Agentem Drugiego Stopnia.
Jednak część nie zmieszanych z małpami i innymi zwierzętami ludzi udała się na mało dostępne tereny państwa wiślan na kopcach i kurhanach przeżywając potop.
Genialny Darwin wpadł na trop, zauważając podobieństwo większości ludzi do małp, choć żebyśmy byli szczerzy pierwszy raz wpadł na ślad patrząc rano na swoją twarz w lustrze podczas porannego golenia. Jego nauki oczywiście zostały przeinaczone przez "poprawnych poprawiaczy świata" którzy cały czas przebywają na naszej planecie i potajemnie kontrolują ziemian...
Inny taki ślad istnienia hybryd na ziemi przetrwał w mitologii greckiej, ale łączenie się w związki genetycznie, z innymi gatunkami oprócz małp było niemodne i traktowane jako swojego rodzaju kuriozum.

Dodam że język nie był wcale językiem morawskim, ale wislańskim, a wislanie teleportowali się z odległego Wylatowa położonego gdzieś na granicy wielkopolski i kujaw.
Podobno jedna z grup „Niezmieszanych” pochodzących z okolic Chodlika i kopca Kraka, udała się [być może przez pomyłkę] na inną planetę, gdzie do dziś żyją ich potomkowie, -o czym wspominają odkryte w kościelnym archiwum zapiski.
...kilku młodych badaczy postanowiło tam natychmiast polecieć,
__________
-wybaczcie ale nazwy planety na wszelki wypadek nie zdradzę, dodam jedynie że jest położona w odległym gwiazdozbiorze...

koniec.

Wojownicy wolnego internetu

Już wkrótce większość netarian potrafiła bez problemów wchodzić w inną przestrzeń, zwaną nadprzestrzenią, albo przestrzenią wspólnego umysłu, a także "przestrzenią wspólnego snu". Ale potrzebowali jeszcze wracać do materialnego świata, zwanego przez nich światem iluzji, do swoich materialnych ciał,.Awatar po powrocie łączył się z ciałem, co było niezbędne w celu pobrania odpowiedniej ilości energii niezbędnej do podtrzymania życia w tamtym nadprzestrzennym świecie.
Próby kontroli netu przez państwo zaniepokoiły ich, choć państwo z zupełnie innego powodu chciało objąć kontrolą internet. Chodziło o dodatkowe daniny bo poziom życia władz i administracji państwa niestety odbiegał jeszcze od poziomu życia jakim cieszyli się przedstawiciele rzadzących w innych bardziej rozwiniętych państwach -autonomiach A przy okazji o zablokowanie nieprawomyślnych i zagrażających bezpieczeństwu władzy treści


MĄDRY ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ I BEZPIECZNE TREŚCI

głosiło jedno z popularniejszych haseł propagandowych wyśwetlających sie po włączeniu komputera [ między wierszami czytaj bezpieczeństwu grupy rządzących]

Trzeba przyznać że sytuacja w państwie nie była najlepsza, nie kończące się strajki celników i kolejki na zablokowanych do niemożliwości granicach sprawiły, że eksport i import towarów praktycznie zamarł. Niektórzy podejrzewali ze powolna praca służb celnych na przejściach spowodowana jest celowym działaniem, chodziło o spowolniony przepływ technologii do sąsiednich krajów, które podobno były opóźnione o kilka lat w rozwoju technologicznym, i taki stan chciały utrzymać rządzące elity państwa. Po co? nie wiadomo, jeśli eksport i import praktycznie zamarł.
Naprawdę to skutek był odwrotny od zamierzonego, bo nie eksportowali mieszkańcy państwa nadmiaru wytwarzanych przez siebie towarów za granice, ani nie importowali tanich towarów i surowców z zewnątrz
Niektórzy uważali że działo się tak z powodu tajnych porozumień międzynarodowych, a sami celnicy byli niewinni i wykonywali polecenia. Zresztą mieszkańców kraju takie rzeczy specjalnie nie interesowały, jedyne co ich naprawdę interesowało to czynienie ciągłej pokuty. Urządzali więc procesje pokutne na kolanach chodząc po głównych ulicach miasta kraju i wykrzykując "moja wina," na co odzywały się głosy, "Nieprawda bo moja", "właśnie że nie , bo ja jestem najbardziej winny i grzeszny"

Wyznawali też sobie na ulicach grzechy, albo stojąc w kolejkach podczas zakupów , ale też lubili chętnie opowiadać o prawdziwych lub prawdopodobnych grzechach sąsiadów ludziom których uważali za tajniaków.
Oprócz tego, uwielbiali poświęcać się. Podczas spotkań towarzyskich po chwilach uciążliwego i trudnego do zniesienia milczenia, zwykle wstawał jeden z nich i wykrzykiwał: "Poświęcać się! ach poświęcać! tak zostało nam wyznaczone", na co inni zgodnie odpowiadali "zostało wyznaczone, zostało nam wyznaczone, zostało przepowiedziane"' -przez kogo, dlaczego i jakie są na to dowody i podstawy, o tym już niestety nie wspominali, a gdy jakieś dziecko w "deche", [- jest to slangowe określenie dziecka chorującego na nie istniejącą i wymyśloną chorobę o nazwie hdchd] zadawało takie niedyskretne pytania, otrzymywało odpowiedż "cicho siedź smarkaczu, usiądź w rogu pokoju i nic nie mów".
Sąsiedzi z innych państw i planet przyjeżdżali na ten "kabaret", żeby się pośmiać, bo tak dziwnych i nie praktycznych ludzi jak żyli nie widzieli.

Leczenie było w tym kraju przymusowe, i niewielu miało odwagę się sprzeciwić, -bo to i tak by nic nie dało, a potencjalny buntownik mógł zyskać na dodatek kilka punktów karnych i być poddany zabiegowi eutanazji wcześniej niż tego mógłby się spodziewać. To znaczy nawet przed przejściem na emeryturę.
Zabiegowi usypiania poddawali byli prawie wszyscy starsi i chorzy mieszkańcy kraju, od czasu gdy przymusowe fundusze emerytalne i zdrowotne zostały przez rządy i obracające nimi firmy zdefraudowane, i zbankrutowały jeden po drugim. Jak i wszystkie zresztą państwowe lub symbiotyczne systemy emerytalne na planecie. Bo nie łudźmy się kto dobrze będzie gospodarował cudzymi pieniędzmi, nie ponosząc przy tym żadnej odpowiedzialności za straty [ muszą dodać że przymusowe ubezpieczenia i przymusowe składki na służbę zdrowia były jednym z najlepszych i najbardziej pomysłowych oszustw jakie zostały wymyślone przez urzędników państwowych w celu większego wyzysku biednych i słabych ludzi]

Usypiali też dzieci*, chore i słabsze. Czyli takie które prawdopodobnie nie przynosiły by porzytku trzymającej władzy elicie w postaci danin podatkowych w przyszłości, a o uśpieniu decydowało konsylium lekarskie, bo oficjalnie, cóż za zakłamanie i obłuda! "chcieli żeby biedne dzieci nie cierpiały"
Usypianie poprzedzał specjalny obrzęd na początku którego kapłani zwracali się do lekarzy z prośbą o uśpienie wygłaszając formułę:

"och zlituj się bracie w białym kitlu, dla jego dobra spraw aby nie cierpiało"

na co lekarze eutanazatorzy odpowiadali dwukrotnie "wyrażam zgodę, pomimo bólu powodowany troską, z wielkim smutkiem wyrażam zgodę", uderzając przy tym stalową laską, [która tu była oznaką władzy i wysokich urzędów] w podłogę. Oczywiście były to jedynie puste formułki, a za uczestnictwo w rytuale dostawali jakieś drobne pieniądze.

Ale większość dorosłych jak i dzieci i tak umierała w szpitalach, będących w istocie bardziej zakładami służącymi do umierania niż leczenia, pełnymi nowych zmutowanych wirusów i szczepów bakterii na które nie było lekarstwa.
Po urodzeniu dziecka, państwo zgodnie z międzynarodową Konwencją Praw Zjednoczonego Narodu, musiało wyposażyć go w czipy, wszczepy, wewnętrzne modemy [intomodemy] i łącza z interem, urzędem kontroli, oraz z systemem "żywego tele", -czego najbardziej domagali się rodzice.
Nazywano to całe elektroniczne badziewie, " becikowym" albo "wyprawką" jaką ofiarowało państwo młodym obywatelom na nową drogę życia [-państwo i tak robiło to za pieniądze podatnika zabrane im wcześniej w postaci przeróżnych przymusowych świadczeń, i kreatywność jego funkcjonariuszy w tej dziedzinie była wręcz nieograniczona, -ale ciemny lud o dziwo łykał to jak zawsze, i zachwycał się dobrotliwością swoich panów ]
Urządzenia kosztowały sporo i nie było żadnej gwarancji że się ich koszt zwróci, bo przeszło połowa zdolnych do pracy ludzi nie miała jej, i w związku z tym nie płaciła podatków, a większośc zatrudnionych wykonywała zawód urzędnika nie wnoszący żadnego dochodu do państwowej kasy.

Nadworni pisarze i myśliciele natomiast na zlecenie władz pracowali nad obecnie modną a odgórnie przez konwencje międzynarodową nakazaną "koncepcją porozumienia i mądrego wzrostu" - w myśl której należało równo rozprowadzić odpowiedzialność za ostanie wojny na narody agresorów, tych na których ziemiach mieściły się obozy zagłady, i tych które poniosły w obozach największe ofiary - w myśl bełkotliwych formułek:

"winni jesteśmy my wszyscy",

i „wczytać się ponownie w historię, pochylając nad nią z troską"
[tytuł artykułu w jednej z większych gazet codziennych na pierwszej stronie dziennika]

A "przewartościowanie myślenia", [zwane także „mentalnym zwrotem w stronę kontynentu”] w społeczeństwie kosztowało niestety niemało, trzeba było zmieniać scenariusze filmów, treść książek, i nawet stare artykuły w gazetach i czasopismach.
Dzieci w tym kraju spędzały czas przed ekranem monitora, najpierw żyworeagującego na impulsy płynące od człowieka, a potem połączonego dla wygody plątaniną kabli z człowiekiem. Gdy takie dziecko przychodziło do domu to miało wielką wygodę, wystarczy że podłączało wtyczkę przewodu połączonego z mikroprocesorem ukrytym wewnątrz ciała i już komputer działał.potem technika poszła jeszcze dalej, wymyślono "żywy net".
Dzieci więc prawie nie wychodziły z domu, a kiedy w święta rodzice usiłowali je zabrać na spacer, ubrani w swoje świąteczne mundury, od razu wyczuwały że mają do czynienia z fałszem, ponieważ akcje rodziców czynione były na pokaz, -w ogóle wydaje się ze życie na pokaz dominowało.
I nieraz zdarzało się że podczas spaceru, kiedy matka ciągnąc na siłę swoje dzieci za sobą spotykała na ulicy jakąś znajomą lub nieznajomą krytykującą lub wręcz atakującą jej dzieci kobietę, zamiast je bronić dodawała im jeszcze szturchańców.
Nic więc dziwnego, że dzieci nie przepadały za spacerkami

A jak dorastały, także nie wychodziły zbyt często z domu, ponieważ przytłaczająca większość mieszkańców kraju była niezwykle interesowna, a innych postrzegała pod kątem tego do czego mogą im się przydać i co można od nich uzyskać [w slangu młodzieżowo-dziecęcym planety używano bardziej dosadnego słowa ‘wycyckać”]. A pod pozorem pokory kryła się potężna dawka interesowności i cwaniackiego podejścia do życia. Godzinami więc i miesiącami, polowali na ludzi jacy mogą coś za nich lub dla nich zrobić [nazywając ich jeleniami], choć czasami wystarczyło poświęcić chwile czasu, dosłownie małą chwilę, aby rozwiązać problem lub wykonać samemu daną czynność.
Dzieci były spokojne, podobnie jak i dorastająca młodzież, ale zdarzali się też i młodociani chuligani, nic poważnego, poza tym że czasami dla żartu wydłubywali sobie spod skóry czipy i w zawiesinie z żelu nazywaną " łożyskiem", [bo miała podobną temperaturę do ciała ludzkiego] w takim rodzaju otuliny z folii umieszczali „czipusia”, a następnie torebkę podkładali pod stojący autobus przyklejając ją plastrem do podwozia samochodu, i „czipcio” cały dzień jeździł razem z autobusem po mieście, a oni krzyczeli wtedy rozbawieni: -czip, czip, czip, choooodż kurko po ziarnko- po czym wybuchali śmiechem,
albo: -czip czip, hura hura hura!!!-
Biedni pracownicy namiaru wariowali i dostawali ataków rozpaczy wyrywając sobie włosy z głowy, nie mogąc zrozumieć co się dzieje. Kiedyś stosowano takie numery z komórkami, do wyciętego w siedzeniu autobusu otworu, wkładano telkom obserwowanego gościa. a następnie szybko zaszywano pokrowiec tak aby nikt tego nie zauważył, i komórka jeździła cały dzień autobusem [ e tam zaszywano, zaklejano, albo spinano takerem lub agrafkami. Komu by się chciało zaszywać].
Innym żartem było szybkie przykładanie do miejsca w którym umieszczony został czip bardzo głośnego źródła dźwięku na przykład włączonego na cały regulator radia, i jeśli ktoś z informacji był właśnie na nasłuchu podskakiwał do góry, w chwili gdy dźwięk dochodził do jego ucha gwałtownym strumieniem, a na jego twarzy malował się grymas wściekłości .

Dziennikarze nie sprawiali kłopotów, ponieważ całkiem nieźle zarabiali, a za ciekawostkę należy uznać że ci którzy najbardziej pasjonowali się sportem, nigdy wcześniej sportu nie uprawiali. Ci którzy znowu znani byli z działów poetyckich lub literackim nie mieli nic wspólnego z poezją, teoretycy filmu byli jedynie teoretykami, a pracownicy działów poświęconych teatrowi nie mieli do czynienia z teatrem i nie wiedzieli jak się pisze sztuki teatralne .
Może to i dobrze, bo niechęć starszych poetów do początkujących jest w tamtym kraju znana, i zwykle gdy tylko mają okazje rzucają się na debiutującego a niczego nie świadomego kolegę, jakby chcieli go rozdeptać albo rozszarpać, w ramach niszczenia konkurencji -po takiej inicjacji jeśli nadal był poetą i nie stracił wiary w siebie, w życie, i na dodatek w poezję, był już nie do ruszenia .
Jedyne problemy jaki się pojawiały w ichniejszych mediach, to problemy na przykład związane z kotkiem kogoś bardzo ważnego. Otóż prezydent leciał na ważną wizytę z innym nie mniej ważnym prezydentem aby ustalać ważne sprawy, ale koło ważnego urzędu przeszedł kotek kogoś ważnego i nie został zauważony. mało tego premier nie powiadomił należycie szybko o tym fakcie prezydenta, jakby go nawet chciał przed nim ukryć. obwiniali się więc nawzajem całymi tygodniami w mediach, ze swoimi biurami urzędami, sekretariatami oraz gabinetami .Do kogo należał kotek? media o tym nie wspomniały.
Zazwyczaj jednak panował błogi spokój, a władza była władzą na niby. Ponieważ podczas integracji europejskich mieszkańcy kraju wyrzekli się suwerenności na rzecz „Wspólnoty”, i od tego czasu prawsziwą władzę zwierzchnią pełnili urzędnicy wspólnoty.

Niektórzy z wycieczkowiczów jakich tam bywało sporo, dzięki tanim liniom lotniczym, i tanim kosmolotom, [ a przylatywali zwykle w kosmodyskach] zadawali pytania, -czy nie rozsądniej zamiast aktu pokuty byłoby naprawić wyrządzoną szkodę? albo przeanalizować sytuacje i sprawdzić czy pokuta jest w ogóle uzasadniona.
'Ma swój smak dla mieszkańców kraju, widocznie lubią to", myśleli sobie, podobnie jak i poświęcanie się
W każdym razie dziewięćdziesiąt procent mieszkańców ‘'dziwnolandu", albo "dziwolandu" uważała że wszystko co najważniejsze mieści się na zewnątrz i leży poza nimi, a oni sami są niewiele warci .Każdy obcy im bardziej był na zewnątrz był ważniejszy od żony, męża, albo rodziców czy też dziecka. A im dalej tym lepszy.
I tak na przykład dziecko siostry było ważniejsze i lepsze od swojego, ale już przy dziecku dalszego kuzyna bladło i traciło blask, a ono z kolei stawało się nieważne przy dziecku znajomych, nic nie liczącym się wobec dzieci obcych.
Tak samo było z żonami mężami dziewczynami i chłopakami, im bliżej tym byli gorsi i mniej ważni.

Do tego dochodziła jeszcze dziwna przypadłość żyjącym w kraju ludzi, otóż byli ewenementem w skali galaktyki, ponieważ swoją agresję kierowali do wewnątrz co nawet było przecież niezgodne z prawami biologii, a więc zamiast wykorzystać agresje do obrony siebie i swoich najbliższych używali jej do atakowania siebie i swojej rodziny na zewnątrz byli zaś potulni jak baranki.A gen autodestrukcji był niestety wśród populacji powszechny .Badacze z całej galaktyki przybywali aby prowadzić badania nad tym dziwnym ludem.
Nieliczni buntownicy zostali już dawno wyłapani i spaleni na stosie w licznych procesach o czary. Co nie było wcale trudne, bo prokuratura, policja i sądy pracowały na zlecenie władz, a gdy takiego nie było działali na swój własny użytek. Po jakimś procesie starsi dowcipni ludzie, którym na niczym już nie zależało mawiali: -znowu zagrali na organach niesprawiedliwości-,
a jeśli proces był mało ważny, mówili do siebie -znowu zagrali na organkach niesprawiedliwości-
Inni którzy mogli się zbuntować wyjeżdżali do pracy za granicę, a pozostali czyli netarianie nie interesowali się już problemami społeczności pokutnych. Ich interesowały inne wymiary, a bunt o wolność netu spowodowany był właśnie walką o swobodny przepływ netostradą do innych wymiarów i chwilowych powrotów na ziemie do swojego ciała gdy awatar musiał z powodu wyczerpania energii połączyć się z materialnym ciałem.Walką o szlaki komunikacyjne.

Późniejsze przypisywanie netarianom walki wyzwolenie społeczne i narodowe, zupełnie mijało się z prawdą...
_________
symbiotycy"- prywatne firmy wyznaczane przez państwo do świadczenia przymusowych usług przez obywateli na ich rzecz bez gwarancji odbioru swoich pieniędzy w przyszłości [ przez świat podziemny nazywane "nową gangsterką", lub też wyższą formą gangsterki, albo gangsterką w białych rękawiczkach

Monarchia Wolna Białoruś natomiast z powodu biedy zamiast prawdziwych czipów i wszczepów, wszczepiała obywatelom atrapy aby oszu"sykać międzynarodowe agencje, której przedstawiciele bardziej byli zresztą zainteresowani białoruską wódką z puszczy białowieskiej, lejącą się podczas uroczystych kolacji strumieniami, i białoruskimi dziewczynami, oraz zakupem tanich prezentów dla rodziny,
-dziękować Bogu że nie byli służbistami,
bo dzięki oszczędzaniu na drogim systemie monitoringu ludności, i wolnorynkowej gospodarce stała się bogatym i nieźle rozwiniętym krajem

A wolną gospodarkę wprowadzili trochę przez przypadek, ponieważ nie mieli kadry wyszkolonych urzędników i drogiego sprzętu komputerowego. Byli więc na nią skazani, a jak to oni mówili "taka karma, albo takaja karma" mawiali też "wolna gra umysłu, i wolny rynek"
Polacy chcieli im wypożyczyć co prawda kilka milionów urzędników administracji i dwa miliony aktywistów związków zawodowych, ale na szczęście nie zgodzili się, uważając że wśród urzędników i związkowców mogą się znaleźć polscy szpiedzy, bali się też że część z nich nie wpuści Polska z powrotem do siebie, i problem z ich utrzymaniem przejdzie na rząd białoruski, który znowu w chytry sposób musiałby ich wyeksportować do Rosji

państwo wp... się do wszystkiego do czego się tylko wpieprzyć mogło obrzydzając życie mieszkańcom, wpierdalało się nawet do nadawania imion dzieciom przez rodziców. Istniał urzędowy spis imion które mogli nadawać rodzice swoim dzieciom.