wtorek, 3 sierpnia 2010

dziewczyna o tęczowym ciele






Każdy zna kobietę o perłowych włosach, no może nie każdy. Na pewno każdy Polak który przekroczył przynajmniej trzydziestkę i słyszał piosenkę węgierskiego zespołu “Omega” o tym właśnie tytule.
Ale nikt prawie nie znał dziewczyny o tęczowym ciele, aż do czasu kiedy napisałem o niej swoje opowiadanie. Przyszła do mnie tak po prostu, i poprosiła abym napisał parę słów o jej życiu i historii, zanim przejdzie, jak to się wyraziła do innej przestrzeni, czy też nadprzestrzeni, [czego niestety dokładnie niestety nie zapamiętałem]. Nie powiem wam jak miała na imię, ani jak się naprawdę nazywała, bo nie oto w tej historii chodzi. Usiadła na krześle i pijąc powoli herbatę, zaczęła swoją opowieść.

Przyjechała do Krakowa z głową pełną nadziei, i właściwie miała już ułożone dokładnie całe swoje przyszłe życie. Wiedziała jak będzie wyglądał jej przyszły dom, i jakie będą w nim meble. Znała wszystkie kolory ścian, i imię dla swojego psa. Pokój sypialny będzie pomalowany cały na zielono rozmawiała w myślach z nieistniejącą przyjaciółką, a w samym środku będzie stało wielkie, kute w żelazie, małżeńskie łożę. Poduszki podobnie zresztą jak i zasłony na oknie, koloru niebieskiego , -mówiła do nieistniejącej przyjaciółki dalej, popijając nieistniejącą kawę albo sok, i będą, kontynuowała, koniecznie w żółte gwiazdki na niebieskim tle. Oczywiście poszwa, poszewka i prześcieradło, jasnoniebieskie, a zasłony ciemniejsze, prawie że granatowe. Już widziała jak dyskutują i prawie kłócą się z nieistniejącym mężem a może jeszcze jej chłopakiem, on pewno będzie chciał żeby kolory pościeli zostały powiązane z porami roku, ognisto czerwone latem, a żółte jesienią, o nie mówiła, nigdy się na to nie zgodzę, tylko niebieskie w gwiazdy, ewentualnie jeszcze księżyc. W pokoju dziecinnym, a jak Bóg da, w pokojach, ściany zostaną pomalowane w przeróżne wzorki, pełne zabawek na drewnianych półkach, i abażurem w kształcie latawca, poruszającym się pod sufitem. Jej mąż zapewne chciałby mieszkać na wsi, i zbudować dom z grubych drewnianych bali w środku, a na zewnątrz murowany, z ogromnymi kamiennymi głazami w rogach pokoju, i oczywiście bardzo dużo metalu, wszędzie gdzie się da, dużo żelaza, kutego, i miedzi oraz mosiądzu. Przed domem całe aleje wysadzone magnoliami, akacjami i lipami, a na klombach róże i rodendrony, ale ona chciała mieszkać w mieście najlepiej w okolicach rynku lub na Kazimierzu albo na starym Podgórzu. Wiedziała też co będzie robił jej mąż, a nawet znała jego imię.

Ale życie potoczyło się zupełnie inaczej. Wszystko to co posiadała i co mogła zaoferować innym, oni już mieli, albo mogli skorzystać z profesjonalnych firm oferujących tego typu usługi. Była im więc zupełnie niepotrzebna, a po kilku miesiącach pobytu w Krakowie, nie poznała właściwie żadnej koleżanki, z którą mogłoby ją łączyć coś bliskiego. Nie poznała też żadnego ciekawego mężczyzny, widać jako dziewczyna ze wsi, nie posiadająca odpowiedniego statusu, w stopniu choćby minimalnym, nie była interesującym obiektem dla płci przeciwnej. Same spotkania z ludźmi z firmy były standardowe i miłe, ale grzeczność i sympatia z daleka śmierdziały sztucznością. Dobrze płatna praca. to rzecz o której tylko słyszała, a żaden z zadowolonych ludzi, z którymi rozmawiała, nie chciał jej powiedzieć ile zarabia. Ona znalazła prace w supermarkecie, przy kasie, a wcześniej sprzątała hotele zatrudniona w firmie sprzątającej. Pies, kot? Wolne żarty. Filmiki jakie wysłała na yutube, nie zrobiły raczej furory, a jej opowiadania w blogu cieszyły się dosyć umiarkowanym zainteresowaniem.

W małym pokoju, wynajmowanym prawie na przedmieściach, kto o tym w ogóle mógłby pomyśleć. Umierały więc marzenia i nadzieje każdego dnia, a ona ze zdziwienia otwierała oczy coraz szerzej. W końcu doszła do wniosku, że nic tu po niej, i nie ma tu czego szukać. Ona i miasto zgadzali się ze sobą przynajmniej pod jednym względem, -nie przypadli sobie do gustu, i nie pokochali się.
Wkrótce przestała pisać, i zapomniała o swoich filmach na yutubie, a zaraz potem i o recytacji poezji. Czy wyobrażacie sobie człowieka wracającego wieczorem po ciężkim dniu, który ma ochotę i siły na pisanie poezji, albo recytację wierszy? -bo ja nie. Nie chcę też wspominać o nie zbyt miłych incydentach, kiedy na koleżeńskich spotkaniach firmowych zostawała wyśmiewana lub
w lepszych przypadkach ignorowana, kiedy opowiadała o swoich wierszach, a z osób proszących o adresy jej blogu, nikt tam nie zajrzał [twarze znajomych mówiły: ty piszesz wiersze? Ty!!!].


Skupiła się na medytacji, ale żeby nie robić sztucznego zainteresowania i kryptoreklamy nie napisze z jakiej szkoły i tradycji pochodziły. Na początku było trudno i miała problemy ze skupieniem umysłu, ale potem wszystko ruszyło z miejsca jak lawina kamieni, i trwało aż do czasu, gdy pewnego dnia, a raczej pewnej nocy zobaczyła w lustrze zamiast twarzy postać zbudowaną ze światła. Najpierw przestraszyła się, bo pomyślała że zobaczyła ducha, ale gdy już była w pokoju i siedziała na swoim łóżku, zrozumiała że to była jej twarz. Coraz częściej zaczęła obserwować u siebie te najpierw nieświadome przemiany, a potem zaczęła kontrolować ten stan, to znaczy że potrafiła kiedy tylko chciała, zamieniać się w tęczowe światło, a nawet znikać i stać niewidzialną dla świata. Spacerowała wtedy niewidzialna po ulicach miasta nocą, co sprawiało jej wielką radość, ona widziała ludzi a oni jej nie. Miała nad nimi przewagę. Znikł też wstyd o swój taki podobno nieatrakcyjny wygląd.

Jak myślała o swoim przeszłym życiu, wtedy ze śmiechem do siebie mówiła: nic nie było, nic się nie stało, wszystko minęło, jak lustro wody zamieniło się w tafle.
Przez jakiś czas jeszcze spotykała się z ludźmi, i pojawiała gdzie nie gdzie, choć nie wiadomo ile to trwało czasu.
Potem znikła, i nikt jej już więcej nie widział, -myśleli pewnie że wróciła do siebie na wieś. A może wróciła?
spora częśc prezentowanych przeze mnie opowiadań weszła w skład TAKIMI RZECZY SĄ http://i1713.blogspot.com/p/powiesci-jakimi-rzeczy-sa.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz