wtorek, 17 sierpnia 2010

Wojny Satelit przeciw matriarchalnym komunistkom, czyli komutriksom



Wojny Satelit przeciw matriarchalnym komunistkom, czyli komutriksom

opowiadanie

W komunistycznym matriarchacie który miał być receptą na wszystkie bolączki świata nic nie było jasne ani pewne. I z tego też zdawało by się banalnego powodu, komunistyczny matriarchat nazwany został "enigmą". Enigmą pisaną z małej albo też z dużej litery. Prawie cała planeta uległa tej histerii. Bo przecież miało być tak dobrze. Pierwszy raz świat miał powstać zupełnie całkiem z ludzkiej głowy. Miał zostać wymyślony. Stworzony na obraz i podobieństwo ludzkiej myśli*. Tak jakby ludzie chcieli żeby był, a nie taki jaki jest. I tak jak sobie zamarzyli żeby było. Guru matriarchatu został oczywiście mianowana Engelsa. Od początku nie podobało się to mieszkańcom rozrastających się ciągle satelit. Do satelit przyłączyła się już wtedy Ziemia i kilka zamieszkałych planet z sąsiednich układów gwiezdnych. Prawa kosmosu są takie jakie są, i próby ignorowania ich zwykle nie przynoszą ludziom dobrych skutków. Satelity poszły w swoim rozwoju technologicznym znacznie do przodu. Wystarczy powiedzieć że Perpetum Mobile Drugiego Rzędu było tam powszechne już od co najmniej kilku dziesięcioleci. Ilość, i łatwość produkowanej taniej energii sprawiała że prawie wszyscy ludzie, którzy oczywiście chcieli, mogli się zająć pracami nad wynalazkami co się bardzo na satelitach opłacało. Bo można było na tym całkiem nieźle zarobić. Zarobić w elektronicznej walucie na którą były przeliczane wszystkie systemy monetarne będące tam w obiegu. I co ważne wymienić jak się chciało na złoto, platynę, srebro albo kamienie szlachetne. Lub nawet molid tak poszukiwany w całej galaktyce. Bez zbędnego napięcia rozmyślać sobie i kontemplować nad prawami przyrody, studiować albo zajmując się wymianą towarów pomiędzy planetami i układami gwiezdnymi, czyli galaktycznym kupiectwem. Czyli każdy tam robił co chciał.

W Enigmie na początku komunizm miał być wolnościowy. Oparty na grupach dobrowolnych konkurujących ze sobą komun. Natomiast niechętni mogli żyć nadal swoim życiem, niejako z boku i poza. Ale to tylko na początku tak było. Bo niedługo po, najpierw siłą presji i perswazji, następnie restrykcji, i ograniczeń a potem i represji, prawie wszyscy dołączyli się do Enigmy. Prawo komutriksu robiło się coraz bardziej surowe i dogmatyczne. Szczególnie zajadle ścigany był tak zwany rewizjonizm naukowy, a tych którzy mieli odwagę podważać lub kwestionować naukę czekał nie wesoły los, bo zabierano ich do tak zwanych obozów poprawy. Właśnie zakonspirowana grupa młodych naukowców podważająca naświętszy dogmat nauki planetarnej czy Drugą Zasadę Dynamiki pod pozorem krzewienia ideii komunizmu matriarchalnego zgłosiła się na ochotnika w podróż na Satelity. Na początku młodzi zbuntowani spiskowcy chcieli obalić dogmatyzm panujący w filozofii i nauce planety, lecz uznali że to nie ma sensu i zrezygnowani postanowili uciec. Oczywiście gdy tylko wysiedli na Wenus od razu zamiast nauczać poprosili o azyl, i azyl taki natychmiast otrzymali. Satelitarianie po raz kolejny odesłali z powrotem na planetę starszawy dosyć i pordzewiały kosmolot. Nie było to wcale śmieszne, a ludzie ci nie należeli do tchórzy. Kilku śmiałków zostalo już przecież na planecie spalonych za to że śmieli publicznie zanegować II święte przykazanie termodynamizmu [czyli po naszemu II zasadę termodynamiki] Mogliby jeszcze co prawda odwołać swoje blużnierstwa, lecz gdyby nie kwestionowali także przymusu badań medycznych pracowników komun. Na tajnym zebraniu Wielcy Kapłani Ludu wspólnie z Demokratycznym Kolektywem Nadzoru Roboczego, ubrani i ubrane jak zwykle w kolorowe sukienki i z pomalowanymi ustami, uchwalali wyroki. Niby wyroki wydawała wyrocznia, ale nikt w to naprawdę nie wierzył. Płonął więc stos a kapłana z surowym wyrazem twarzy odczytywał wyrok

- W imię Wielkiej boga, która stworzyła świat cały! Największy i bez miary.
W imię tej o bracia, która stworzyła naukę i medycynę oraz humanizm ekonomiczny i ekonomię humanistyczną na dziejowej drodze rozwoju ludzkości do komunizmu i matriarchatu! I nakazała stosować ich owoce, brać też czynny udział w przymusowych badaniach medycznych i szczepieniach. Abyś ty bezduszny potworze nie blużnił więcej przeciw niej, i nie grzeszył ochydnie już więcej przeciw niej - tu zawiesił na chwilę głos, po czym dodał - skazujemy ciebie na karę stosu. Bo tak powiedziała boga, poprzez usta wyroczni -
w tym momencie odzywały się dżwięki werbli, a zgromadzeni licznie ludzie obrzucali złoczyńców kamieniami i złorzeczyli im. I wyglądało to mniej więcej tak - czy wiesz głupcze co by się stało gdyby druga zasada dynamiki przestała działać! Ty skończony idioto - mówił jakiś skrajnie pobudzony i agresywnie wyglądający jegomość w stronę skazańca, stukając się jednocześnie pięścią w czoło. Lub - Nie po to nam boga przekazała naukę abyśmy ją szargali ty durniu, a może jesteś także przeciw przymusowi szczepień a nawet za dobrowolną wymianą usług pomiędzy ludżmi jak jakieś ostatnie wyrzutki. No powiedz! Przyznaj się ty durniu - krzyczał w jego stronę starzec bezczelnie wpatrując się w twarz oczekującego każni biedaka. Skazany potwornie zmęczony procesem, niewyspany i spragniony, marzył tylko o jednym żeby jak najwcześniej umrzeć i odrodzić się w jakimś bardziej sensownym miejscu. Ponieważ tak się składało że większość kwestionariuszy planety wierzyła także w wędrówkę dusz. Co do kolorowych sukienek, zwyczaj ten został przejęty z Polandii gdzie ludzie z grupy kierującej krajem na swych tajnych spotkaniach spotykali się ubrani w kolorowe sukienki i z umalowanymi ustami. Dlaczego? Nie wiadomo. Archeologia kosmiczna milczy na ten temat. Przewertowałem wiele ksiąg w ogromnej bibliotece w Dewannie i nie znalazłem niestety nic. Nic co mogło by chociaż przybliżyć motywy takiego postępowania. Nie napisałem jeszcze że w matrialchalnej ekonomi obowiązywał tak zwany element dobra. Chciałbym jednak zaznaczyć że dobro pojmowane było w tamtych czasach dość specyficzne, to znaczy że kojarzyło się raczej z tchurzostwem, lenistwem, bezmyślnością i opieszałością a nie właściwym czyli "dobrym" działaniem.

System i kultura planetarna były w swoim okresie póznojesiennym, jeśli tak można powiedzieć. I przypominała przejrzałą gruszę, jeszcze co prawda nie zgniłą ale już przejrzałą. Wszystko rozpadało sie powoli i stopniowo, lecz ludzie jakoś żyli i radzili sobie tak jak tylko potrafili. Pech jednak chciał że pewnego dnia wylądował na planecie statek kosmiczny, a podczas lądowania pilot zostal ranny. Niestety pilot zostali uwięziony, on i cała jego rodzina. Żona i trójka dzieci. Mało tego, dzieci i żona stały sie zakładnikami a pilot musiał wykonywać polecenia pod grożbą utraty życia jego rodziny. Miał ich wozić na planety z misją. Jak to oni mówili - z dobrą nowiną - Mieli latać na planety i propagować idee komunizu matriatchalnego. Na jednej z planet natrafili na komunistyczny patriarchat. Komunistyczny patriarchat to wcale nie była taka śmieszna sprawa jak mogli niektórzy przypuszczać. Kosztem wielu ograniczeń w dziedzinie konsumpcji, rozwinęli bardzo przemysł militarno zbrojeniowy. Pracowali nad bronią klimatyczną, magnetyczną i laserową.
Kiedy nastąpił wzrost zainteresowania przemysłem zbrojeniowym wojskowi podstępnie przejęli władzę nad komuną. Zewnętrznie, bo wewnętrznie rządziły tajne służby. Jednak największym problemem kompatru był niestety brak kobiet. Politykę urodzeniową prowadzili w taki sposób że rodzili się prawie sami chłopcy Jak mogli o czymś tak ważnym jak kobiety zapomnieć? Ano mogli. Ktoś w ministerstwie zapomniał. W kommatrii zapomnieli także, bo tam rodziły się prawie same dziewczynki. Chlopców i mężczyzn używano do najcięższych i najbardziej podłych prac. Na początku po wymianie i zbadaniu próbek genetycznych nawet chcieli się wymieniać brakującymi dziećmi. Lecz jedni uważali że dziewczynki są cenniejsze od chłopców, a drudzy że chłopcy. Potem nastąpił między tymi dziwnymi społeczeństwami konflikt. Wyobrażcie sobie społeczność złożoną prawie wyłącznie z kobiet, albo prawie wyłącznie z mężczyzn. Patriarchowie postanowili za uczynione im zniewagi zniszczyć matriarchów, a dokładnie matriarchanki. I przepełnieni gniewem niby dawni grożni bogowie, polecieli w tym celu na planetę kobiet.

Pewnego pięknego dnia przyleciały też na Satelity matriarchanki. Chciało by się powiedzieć: niestety. Przyleciały w tym swoim jedynym statku kosmicznym. Niestety, ale nie dla satelitarian. Oni byli przygotowani i czekali na takich nieproszonych gości. Matriarchanki wypakowały gdzieś w Wenusjańskim lesie pięćdziesięciu żołnierzy czyli wszystkich z pierwszego transportu, i potem poleciały po następnych. Latały tak chyba ze cztery razy. Oczywiście dowódcą całej grupy i jej zastepcą były kobiety. Kobiety były dowódcami drużyn, tak zwanych dziesiątek i plutonów. Jak to w komunizmie bywa wszyscy są równi lecz niektórzy sa równiejsi. Więc w tym wypadku kobiety były równiejsze. Bitwa w wenusjańskim lesie trwała bardzo krótko, i potraktowana została przez satelitarian jako rodzaj manewrów wojskowych. Oczywiście w wyniku tej potyczki nie zginął nikt, choć kilku matriarchan zostało rannych. Resztę wzieli do niewoli. Głodni, zmarznięci i zmęczeni żołnierze poddali sie bardzo szybko. Natomiast grupa broniących się dowódczyń polewana z helikopterów wodą, traktowana polem wysokiej częstotliwości szybko padła i otoczona przez grożnie wyglądające roboty została wzięta do niewoli. Ci z matriarchan którzy chcieli poprosili o azyl i wkrótce zostali uwolnieni. Reszta to jest około dwunaście osób przebywała nadal w niewoli.

Wyjasnienie.

Próby ganienia zwolenników komun i wszelkich form kolektywizmu są może nazbyt przedwczesne. Ponieważ dążenie do kolektywizmu jak wyjaśniono, ma prawdopodnie podłoże genetyczne. Zarówno mieszkańcy kommatru i patrkomu posiadali tak jak zwierzęta a w przeciwieństwie do ludzi, jedynie dusze zbiorowe, nie posiadając dusz indywidualnych. Wynikiem takiego stanu rzeczy jest pochodzenie co prawda w stopniu śladowym od jaszczurów. Po prostu tysiące lat temu mieli jakiegoś jaszczurzego przodka. Jest to na tyle znikome że mogą łączyć się bez problemów z innymi przedstawicielami ras humanoidalnych, w tym także ludzi, jednak pamięć kolektywna umiejscowiona w tyłomózgowiu sprawia że są posiadaczami duszy kolektywnej, a dusza indywidualna nie mogła sie niestety w nich zagnieżdzić. Czasami ułamkowe różnice decydują o tym czy dana osoba posiada duszę zbiorową czy indywidualną. Zdaża sie nawet że w jednej rodzinie żyją przedstawiciele dusz zwierzęcych w ludzkich ciałach, i ludzi z indywidualnymi duszami. Na Ziemi żyją także hybrydy ludzi i zwierząt, głównie związków ludzi z jaszczurami, dowodem na to jest występowanie duszy zbiorowej i jej manifestacja w postaci komunizmu, socjalizmu, i innych idei kolektywnych. Nie znaczy to wcale że istoty ludzkie o duszach zwierzęcych mają być wyjęte spod prawa. Lub że można zadawać im bez powodu ból i cierpienie. Z naszego punktu widzenia są pół ludżmi pół zwierzętami, chociaż często osiągaja podobnie jak ludzie wyjątkową sprawność intelektualną lub fizyczną, jednak wszelkie próby odbierania im praw należnych ludziom należy jak wspomniałem przed chwilą zdecydowanie potępić. Ziemianie w zamierzchłych czasach mieszali się często z innymi rasami przybyłymi na Ziemię z odległych planet. Nawiasem mówiąc, pojawia się też pytanie, czy społeczność patrkomu i kommatru posiadała jedną duszę zbiorową, rozbitą w wyniku swoistej [kulturowej] dysocjacji na aspekt męski i żeński, czy raczej były to dwie różne dusze kolektywne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz