środa, 28 lipca 2010

Bunt robotów

...było to w czasach kiedy odróżnienie człowieka, mutanta i hybrydy, -czyli rasy tak zwanych "ludzian" od biorobota albo metaloida było praktycznie niemożliwe, a dokonać mógł tego jedynie felczer będący kimś pomiędzy lekarzem a policjantem.
Bo choć od czasów globalnego ocieplenia a następnie globalnego ochłodzenia które przyszło zaraz po nim, cywilizacja mieszkańców planety mocno podupadła, i nawet czipy przestały być w użyciu, bo niestety te tanie czipy rdzewiały dość szybko , i po jakimś czasie odmawiały posłuszeństwa, a jedynie najgrożniejsi dla władz nosili działające platynowe czipy, -to jednak dzięki "podmieńcom" sytuacja była jeśli można tak powiedzieć cały czas pod kontrolą.
Podmieńcy jeśli nie wiecie, to były istoty człekopodbne wyhodowane specjalnie w labolatoriach, z podkradzionego wcześniej materiału genetycznego osobnikom nieprawomyślnym na obraz ich i podobieństwo..
Wystarczyło czasem niezauważalnie zdjąć jakiegoś włoska z kurtki podejrzanego albo podnieść niedopałek tak nierozsądnie rzucony przez buntownika na chodnik, lub bezkrytycznie pozostawiony w popielniczce w kawiarni, i materiał do hodowli podmieńca był gotowy.
Przynajmniej matrix. Podmieńca poddawano także skomplikowanym zabiegom napromieniowania, i jego inteligencja dzięki temu była znacznie wyższa od oryginału...
Ale po kolei, do czego potrzebny był felczer, felczer jak wspomnieliśmy przed chwilą, czipy nie działały więc w celu identyfikacji pobierał właśnie materiał genetyczny w postaci próbki, włoska albo naskórka a czasem śliny, i ręcznym rzutnikiem sprawdzał tożasmość, chciałem napisać ofiary, -oczywiście podejrzanego

Język mieszkańców tej planety, muszę dodać, przypominał łużycki, choć czasami podobny był do gwary morawskiej. Posiadał także dość archaiczne w niektórych częściach wszechświata formy gramatyczne, jak aoryst i tak zwany tryb nieświadka, co w pewnym stopniu zbliżało go do macedońskiego a nawet bułgarskiego
Tak że gdy po wielkiej bibliotece galaktycznej pozostało jedynie kilka łużyckich książek i baśni nikogo to nie dziwiło.
Po kolei, ogromna biblioteka ze zbiorami z całej galaktyki, zwana w skrócie BIBLIUM, będąca przedmiotem dumy mieszkańców, -podczas globalnego ocieplenia jakie przeszło , zubożyła swoje zbiory. Przyczyną była wilgoć niszcząca niezwykle książki, a następnie pozostałą resztę zrobiło globalne ochłodzenie, po prostu zziębnięci mieszkańcy sąsiednich ulic palili ksiązki na wielkich ogniskach aby się przy tym płomieniu wiedzy chociaż trochę ogrzać, pozostawiono jedynie pojedyncze egzemplarze w językach zrozumiałych dla mieszkańców planety, jakiś cudem ocalały; podręcznik do gwary morawskiej, "Kazania świętokrzyskie", i oczywiście kilka baśni łużyckich, pięknie oprawionych w dobrą skórę i ze wytłoczonymi złoconymi literami,.
Trzy z nich uznane zostały nawet za przedmiot kultu religijnego, i włączone do katalogu pism objawionych, "Żywa woda" i "Kosmadej" [tytułu trzeciej nie pamiętam], a kapłani często rozpoczynali modlitwę w świątyniach, cytując najpierw wersety jednej z nich

Domowina
Skąd się wzięli na planecie Wielcy medytujący? Także z ziemi, w czasach kiedy poszukiwania religijne były modne a samodzielne praktykowanie religii nie zakazane, bo potem oczywiście ze względu na bezpieczeństwo poddanych, i w trosce aby ci nie wyrządzili sobie krzywdy, wszystko co może być potencjalnie niebezpieczne zostało zakazane.
Ale wtedy jeszcze było wolno, bo działo się to przed epoką "Wielkiej Troski", a nazywanej w języku potocznym "Zostało zakazane", i radykalni nauczyciele przeróżnych szkół buddyjskich lądowali w swoich statkach na planecie, ale ciekawe , jeśli ci nauczyciele zrywali z dogmatycznym nauczaniem chcąc wprowadzić religię jednostki lub przynajmniej domową, to zaraz po opuszczeniu planety grupki fanatyków przejmowały szkoły i czyniły je jeszcze bardziej fanatycznymi i dogmatycznymi niż najbardziej sekciarskie ruchy religijne na planecie, lub szkoły zbuntowanych mistrzów sprzed czasów transformacji. Niektórzy zniechęceni fanatyzmem opuścili więc sekciarskie pełne dogmatyzmu szkoły, i medytowali sami, albo w małych grupkach, niejako obok głównego nurtu.
Skorzystali na tym bardzo bo gdy nieoficjalne kulty [w trosce o bezpieczeństwo] zostały zakazane a ich uczestnicy przesiedleni do ciężkich obozów pracy na księżycu planety, [i ślad po nich zaginął] to indywidualiści, których tajnym zawołaniem stało się hasło : "Giordano Bruno tak, Sawonarola nie" przetrwali w domowych zaciszach, -jak to oni mówili w domowinach czyli małych domowych ojczyznach. Czyli wyjaśniłem już wszystko co miałem wyjaśnić

przejdżmy teraz do rzeczy:
Bunt robotów zwanych podatnikami,
albo jak ktoś woli
bunt podatników zwanych robotami.

zaczęło się niewinnie, podatnicy nazywani pogardliwie przez rządzącą nimi kastę panów "robotami", pewnego dnia, nie wiadomo zupełnie dlaczego, ot tak bez przyczyny, i nawet bez przesyłania smsów, bo przecież wiemy że wszystkie esemesy mieszkańców planety przechodzą przez system komputerowej kontroli, i są skrupulatnie sprawdzane i cenzurowane zbuntowali się.
A więc bez smsów i zaplanowanej wcześniej akcji podatnicy zaczęli tak od siebie po prostu wyłączać telewizory. Niby nic a cała rzecz od razu się wydała, bo przecież czujniki badające pomiar zużycia energii w domach całą rzecz wykryły od razu, zauważając zmniejszony pobór energii elektrycznej, co musicie wiedzieć wywołało ogromne poruszenie i zamęt wśród rządzących, ponieważ niski poziom zużycia energii jest jednym z dowodów uczestnictwa w spisku tak zwanych "Wielkich medytujących" , bo wielcy medytujący zamiast nieustannie oglądać telewizje, albo słuchać stacji radiowych oddają się medytacją przywleczonych z jakieś dalekiej planety, prawdopodobnie z polandii . A nasze tajne służby namierzają ich wtedy, chyba że zdążą nauczyć sie tej trudnej sztuki budowania wirtualnych osobowości, wtedy z wykryciem medytującego jest niestety problem .
przypomnę jeszcze raz, choć nieogladanie telewizji nie jest rzeczą zakazaną, to jednak taki podatnik-płatnik uchodzi automatycznie za podejrzanego o związki z medytującymi, choć medytujący nauczyli się paru sprytnych sztuczek, takich jak na przykład medytowanie przy włączonym radiu lub telewizorze.
Ale wyłączający masowo telewizory ludzie nie należeli do sekty "Wielkich medytujących", po prostu zaczęli wyłączać telewizory, a niektórzy z nich wynosić je do piwnicy, albo co gorsza wyrzucać przez okna.
Jak się póżniej okazało na czele buntu tak zwanych 'Wyrzucających" stanął biorobot drugiej klasy, który niesłusznie kiedyś oskarżony o drobne wykroczenie, nie awansował juz póżniej, i w końcu postanowił sie zbuntować, a wykorzystał do tego celu swoją prace naprawiacza starych pralek i telwizorów, potem jak się okazało był także tajnym łącznikiem między grupami medytujących czyli jak my tu mówimy listonoszem, co robił zresztą sumiennie i uczciwie ale dla pieniędzy, dzięki którym mógł podłączać się do maszyny ekstatycznej powodującej niezwykle ekstatyczne wizje i odczucia a także wzrost poziomu hormonów

Jednak na buncie telewizorów nie skończyło się.
gdy przypadkiem po pijanemu jeden z klanu rządzących nazwał po prostu publicznie robotem szeregowego płatnika-podatnika [czyli człowieka którego jest utrzymankiem] przy pełnym barze ludzi, ten poczuł się odważny w chwili jakiejś desperacji i wielkiej odwagi co zdarza się po pijanemu, i zażądał przeprosin, -cała sala zamarła, szeregowy podatnik obraził kontrolera drugiego stopnia, ale nic się nie stało, a kontroler zwany przez przyjaciół "Kontrkiem", dobrotliwie wyjaśnił ze on go nie obraził, "bo przecież tak o nich wszyscy mówimy", no nazywamy ich płatów-podatów, robotami, którzy na nas pracują w zamian za zniewagi i poniżanie, -widać tego potrzebują żeby działać i żyć, takiej małej dawki adrenaliny, -dodał już ciszej do swoich kumpli przy stoliku.

A więc stały się dwie rzeczy, po pierwsze robotnik podatkowy pierwszego, czyli najniższego, najbardziej uniżonego stopnia, zbuntował się przeciw kontrkowi i nie spotkały go za to żadne konsekwencje.
Okazło się że można się buntować przeciw panujących nad nimi.
Po drugie, Kontrek niechcący wydał tajemnice, bo według mitologii kasty, roboty czyli robotnicy podatkowi żyją po to aby za pomocą systemów podatkowych żywic i utrzymywać wyższą klasę [zwaną też "klasą utrzymanków"].
Tego już było za wiele, wśród robotników podatkowych zawrzało. A byli to najniżsi i najmniej ważni robotnicy, tak mało ważni że nawet nie mieli swoich podmieńców, ani w labolatoriach swojego materiału genetycznego, w tak zwanym Archiwum Genów.
Sprawę zbagatelizowali felczerzy, gdy się okazało że są to naprawdę wyjątkowo marni robotnicy, a stwierdzili to po standardowej kontroli i braku zarówno podmieńców jak i materiałów w archiwum, oraz pobieżnej wizualizacji helis..
Ale rano robotnicy wyszli na ulice "precz z systemem podatkowym" krzyczeli, "obniżyć podatki i uprościć prawo gospodarcze wołali inni", rzucając kamieniami w samochody felczerów.

To nie był koniec, to był dopiero początek całych zajść, bowiem robotnicy zamiast iść pracować aby utrzymać system i rządzących demonstrowali w nieskończoność, palili urzędy podatkowe, i izby kontroli skarbowo podatkowej, niszczyli tak pieczołowicie zgromadzone dane w wielkich archiwach i systemy telwizji kontrolowanej przez rząd, a nawet wprowadzili własne niezależne stacje radiowe i sieci internetowe
Niszczyli także systemy monitoringu i wszechkamery, zwane wielkim okiem prawa, które kiedyś kapłani tak gorliwie święcili, twierdząc w kościołach że system wielkiego oka powstaje w celu zmniejszenia liczby popełnianych przez robotników oraz wyklętych, grzechów....dalej czytaj tu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz