środa, 28 lipca 2010

Wiosenne Święto Aborcji

Co za nieszczęście jest być dzieckiem dzisiaj -myślał idąc pustą o tej porze ulicą podziemnego miasta. Jedno dziecko przypadało średnio na sto albo nawet na dwieście osób starszych, i musiało je wszystkie wyżyć. Prawie cała praca została już dawno zautomatyzowana, ale kontrolowanie tego całego elektronicznego badziewia zajmowało sporo czasu. A jeden człowiek miał na swoim oku zwykle co najmniej kilkanaście stanowisk pracy, położonych w różnych częściach miasta, i musiał to wszystko kontrolować.
Tam gdzie ludzka praca była tańsza zamiast robotów pracowali ludzie. Ludzie zamiatali ulicę i dostarczali żywność starszym i chorym do ich domów.
Do tego ciągnąca się od lat, wojna polska -turecka potrzebowała ciągle nowych ludzi i to w wieku produkcyjnym, czyli najbardziej wartościowych. Niestety roboty na wojnie wszystkiego za ludzi wykonać nie mogły.


Ludzie kręcili się po sklepach i robili zakupy przed wiosennym świętem aborcji. Paranoja. Najpierw rząd na skutek unijnych nalegań i potem światowego rządu, wprowadził wiosenne święto aborcji. I to w czasie kiedy unia się już chwiała i sypała, a teraz kiedy ludzie po latach zaakceptowali w końcu wiosenne święto aborcji czczone razem ze świętem bożka deszczu, to władza zaczęła krzywo na nie patrzeć. By potem jawnie je zwalczać. Podobnie rzecz się miała z Dniem Naukowej Teologi. Powód był jeden. Tym powodem były dzieci. Prawdziwy skarb planety.
Mała uwaga:Głupie i bezmyślne jak zwykle próby uregulowania życia i gospodarki do niczego dobrego nie prowadziły, podobnie było z dziećmi, bo najpierw jacyś kretyni zgodnie z "naukowymi" dogmatami wyssanymi z palca uroili sobie że jest za dużo ludzi na ziemi, i należy nas zdepopulować. Potem kretyni albo już ich dzieci, czyli następnie pokolenie ludzi władzy zobaczyło ze prawie w ogóle nie ma dzieci, i ie ma kto pracować na przyszłe pokolenia. W normalnym świecie wszystko było by w porządku chciałbyś odkładać swoje pieniądze na inwestycje i z nich na starość żyć. Jednak nie w zasranym komunizmie. W zasranym komunizmie największy łobuz i gangster który już dawno zabrał obywatelom państwo i używał go do swoich interesów i celów, okradał cię z twoich pieniędzy co miesiąc, także na emeryturę. Pieniądze odkładane na emeryturę oczywiście defraudowali i przepuszczali nie raz, a za ich głupie zabawy musiały płacić następne pokolenia. Tyle w kwestii wyjaśnienia.


Konserwatywni "Tradycjonaliści" ścigani przez policję obchodzili te święta zwykle w konspiracji, poza miastem albo w lasach, gdzie nawet podobno składali w ofierze Mrocznej bogini i bożkowi deszczu ofiary z kalekich dzieci. W domach natomiast spotykały się rodziny. Najbliżsi wspólnie jedli przy świecach uroczystą kolację, dzielili się jajkami, i rozdawali sobie prezenty.
W pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca.

Mało kto wspomina unię dobrze, -mówił do zony,patrząc jednocześnie kątem oka w telwizor, - ale dzięki niej udało się załatwić parę rzeczy i dla tego,.. do dziś żyje nam się w miarę nieżle.
Przynajmniej w porównaniu z innymi mieszańcami kraju, nie mówiąc jż o sąsiadach. Pierwszą taką rzeczą było wprowadzenie w naszym kraju euro, jeszcze zanim wprowadzili elektroniczną walutę światową. Od chwili kiedy wprowadzono euro, dawna waluta zwana złotym polskim przestała być środkiem płatniczym. A konstytucyjny zakaz używania innych walut niż złoty polski nie obowiązywał. Skorzystaliśmy z tego to fakt, wprowadzając do obiegu całą masę regionalnych walut papierowych, elektronicznych i kruszcowych. Takich jak e'złoty, czerwony złoty polski, złoty krak, i e'dukat.
Drugą było wprowadzenie lokalnego prawa w czasie gdy unia się waliła. Proste prawo, niskie podatki, i minimum państwa i rządu w gospodarce i polityce, -to jest najlepsza recepta na sukces. I strzelba w każdym domu. Nawet nie wiecie jak to odstrasza potencjalnych przestępców i łobuzów. Dorośli mężczyżni uzbrojeni w strzelby. tak jak tysiące lat temu.


- Pamiętasz kochanie jak przyszli po nasze dziecko?- zapytała go żona -W ostatnim roku, święta. Zaczęli dobijać się do drzwi, i krzyczeć-
- tak i Kiedy im otworzyłem- znał te opowieści na pamięć. Ale wyprostował się i wyprężył, a jego twarz pojaśniała. żona ożywiła się - zaczęli najpierw prosić. Mówili że nie będzie deszczu, że słońce pogrąży się w ciemności, że nie mamy współczucia i jesteśmy aspołeczni. Ze bóstwo się na nas pogniewa i tym podobne zasrane pierdoły-
Naprawdę to robił w portki, a głos drżał mu ze strachu. Ale postawił na swoim. Trzęsąc się ze strachu powiedział- Rob jeśli nie odejdziesz ze swoimi chłopakami porozwalam wam łby tym drągiem który trzymam w rękach. Proszę was odejdżcie.
Wtedy zyskał szacunek nie tylko wszystkich kobiet i dzieci na ulicy, ale także i mężczyzn.
- To człowiek który wystąpi w obronie swoich bliskich jeśli zajdzie potrzeba- mówili ludzie kiedy przechodził ulicą, wskazujące na niego ręką.
On największy tchórz, bojący się sam zasnąć w łóżku kiedy był jeszcze dzieckiem został bohaterem w dzielnicy. I największy fajtłapa z piłkarskiego boiska facetem o nacięższej ręce wygrywającym wszystkie konkursy w siłowaniu się na rękę w pabach i knajpach.


Czasami musieli z dzieckiem uciekać do lasu. Wracali dopiero rano albo po dwu dniach.
Opłaciło się. Wytrwali.


Kwiecień 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz