środa, 28 lipca 2010

Xsięga Rozczochrańca

Szukał przez chwilę wzrokiem jakiejś czynnej budki telefonicznej, nie będącej na dodatek na podsłuchu władz.
Chciał zadzwonić do znajomego żony z pracy , żeby dowiedzieć się, jak się ona czuje, a potem zadzwonić jeszcze do przedszkola i porozmawiać trochę z przedszkolanką o swoich dzieciach. Tak, miał dwójkę dzieci, najwięcej na ulicy, a pozwolenie na nie dostał w czasach prosperity i chodów w miejscowej radzie.
Kiedy to było? Dobry pracownik, świetnie zapowiadający się aktywista ruchu obywatelskiego, mającego być czymś w rodzaju przedłużenia ręki władz w społeczeństwie, jej okiem i uchem.
Zauważony w klubie ze szklaną lufką w ręce, lufką która mogła służyć do palenia tytoniu lub innych substancji psychoaktywnych. I wtedy wszystko nagle upadło. Wstydzi się, kiedy przypomina sobie o tym, bo jemu nikt już o tym nie mówi. Stara historia pomyślał i pociągnął z małej buteleczki dość spory łyk, następnie zakręcił ją uważnie, i schował niedbale domowej roboty łyskacza, do kieszeni wytartego płaszcza. Rozejrzał się w około, nikt na niego nie patrzył. Był wściekły,
Co za cholerny świat! mruczał do siebie. Kolega z pracy żony, wie więcej o niej, i spędza z nią więcej czasu niż on.q..ski świat, krzyknął prawie, dobrze że przynajmniej mogą jeszcze na noc wracać do domu. Co prawda domy, ziemia, narzędzia produkcji i komunikacji, wszystko jest wspólne - w duchu nowego humanizmu, a naprawdę należy do władz. Nawet żona lub mąż były naprawdę w duchu nowego humanizmu, wspólne, "czyli należące do Kosmicznej Matki Materii - Gai, i w każdej chwili dekret urzędników miejskich, mógł odebrać żonę, męża, albo dziecko, "niegodnemu". Pretekstów było wiele. Za zły dotyk, za złe spojrzenie, złe słowa, lub nawet za złe myśli. Ale w innych krajach Gai [Gei] było jeszcze gorzej, tam nawet żony, mężowie i dzieci, nie wracali już na noc do domu
Każdy mieszkał w miejscu pracy, za wyjątkiem wyrzutków takich jak on. Po wspólnej kolacji i modlitwie szli do łóżek spać. A rano na dźwięk dzwonków wstawali, aby pracować dla Wielkiej [obłąkanej] Idei, czyli ekspansji Nowego Humanizmu we wszechświecie. Najlepsi, lecieli w nieznane. W starych blaszanych skorupach, niby zapeklowane puszki konserw, trochę otoczonego zardzewiałym metalem białka. Wcale nie przypominali ptaków, raczej jakieś niezdarne dziwolągi będące mieszaniną żelaza i organicznej materii, zupełnie jak bio-roboty.

Każdy naród miał inne normy, najgorsze i najbardziej wyśrubowane mieli Niemcy i plemiona germańskie. Przez pewien czas władze planowały stworzyć "planetarne bractwo". Francuzi mieli się mieszać z Niemcami, a rozmawiać mieli ze sobą po hiszpańsku. Polacy mieli się mieszać z arabami, i żydami, a mówić po rosyjsku. albo chińsku.
Oczywiście to wszystko było bardziej zróżnicowane, kraje podzielono na segmenty, i każdy segment miał mówić innym językiem i mieszał się też z inną nacją. Jednak próby stworzenia nowego człowieka, i nowej planetarnej rasy okazały się nie efektywne.
Ludzie wśród swoich pracowali wydajniej, i wytwarzali więcej. A jeszcze więcej, gdy mieli nad sobą nadzorców mówiących ich językiem, i znających ich obyczaje. A że nauka czytania i pisania zanikły, to i nauka języków podupadła, a w rezultacie eksperyment hodował jakieś dziwne miksy, nie potrafiące się nawet porozumieć często między sobą. Na skutek eksperymentów ludzie zamiast łączyć się, podzielili się na komunitarne plemiona i szczepy. Największą inwencje wykazali Niemcy, dzieląc się na dwieście osiemdziesiąt szczepów i plemion.A na ich terytorium powstało około osiemdziesięciu nowych języków. W pewnym momencie, nawet władza, przestawała to wszystko ogarniać
A zaczęło się niewinnie, od krachu światowej gospodarki, ręcznie sterowanej przez rządy. Najpierw przyszedł krwawy terror poprawności politycznej i alert stanu wojennego, spowodowany rzekomym zagrożeniem terrorystycznym najwyższego stopnia, i atakami hakerów na giełdy . Potem neurokomunizm, i dogmaty naukowej teologii. Społeczeństwem kolektywnym jest łatwiej sterować, myśleli posiadający władze w krajach planety. Kreowali więc bunty zwalnianych z pracy robotników, i jak zwykle ci którzy pracowali dla służb stawali na ich czele. Na wiecach i demonstracjach krzyczeli:

"domagamy się wspólnej własności!! dość ze zgniłym liberalizmem"

albo: "razem jesteśmy silni"

Biedacy nie wiedzieli, że ci sami którzy rządzili nimi wcześniej, przeprowadzali kolejną korzystną dla siebie transformację
Poletkiem doświadczalnym tym razem była Grecja, następnie kolej przyszła na Bułgarię, Litwę, Islandię, i Łotwę..
Powstała jedna światowa waluta i jeden globalny rząd [aby niby łatwiej zaradzić trudnościom]. Oczywiście terroryści rekrutowali się ze służb specjalnych, lub byli co najmniej z nimi powiązani.
Niewiele czasu po tym, rządzący planetą stali się czymś w rodzaju feudalnej klasy, uważającej się na dodatek za odrębną i wyższą rasę.
W tajnych laboratoriach, biolodzy i genetycy pracowali nad stworzeniem rasy panów, poprawiając materiał genetyczny rządzących, i ulepszając rasę pracowników pod katem ich użyteczności. W obu przypadkach eliminując nie pożądane elementy, a wzmacniając takie, które uważali za korzystne.
Przycinali ludzi jak drzewka w ogródkach, albo żywopłot na wiosnę, dlatego też biolodzy i genetycy byli nazywani "ogrodnikami"
Najgorszy los czekał tak zwane odpady, czyli ludzi którzy nie klasyfikowali się do żadnej rasy, wcześniej słabych, chorych i mało wydajnych oczywiście usypiano już po testach. Teraz w ramach oszczędności, służyli jako dawcy organów, czekając w szpitalach na swoją kolej, razem z w tym celu hodowanymi klonami. Nauki medyczne poszły bardzo od przodu.
Dwudziesty piąty lipca, stał się najważniejszym świętem planety. 25 lipca to był dzień w którym uśmiercono pierwsze chore dziecko w 1939 roku. Święto nosiło nazwę Dnia Naukowej Teologii. Innym ważnym świętem było święto Socjalnej Troski i Pochylenia nad rasą pracowników. To z kolei obchodzono w dzień kiedy Bismarck jako pierwszy łajdak, obrabował fundusze robotników w Niemczech, i państwo bezkarnie przejęło cudzą własność.
Ogarnął go buntowniczy nastrój, ale wolał uważać.
Przeszedł szybkim krokiem na drugą stronę mostu szczytnickiego, ponieważ na tamtym pasie ruchu były zepsute łapaczki, w slangu nazywane "chłopaczkami".
Łapaczki czyli łapacze myśli, -dzięki łapaczom władze kontrolowały czy obywatele nie maja złych myśli. Złe myśli to był taki krytyczny rodzaj myślenia wobec władz, systemu i rządu. I kiedy taki łapacz cię namierzył, powtarzał monotonnym głosem:

"zostałeś złapany, zostałeś złapany, jesteś namierzony"
co brzmiało cholernie irytująco.Wtedy stawałeś w miejscu i czekałeś aż przyjedzie policja myśli. Przyjeżdzała zwykle do piętnastu minut.
Minął go jakiś prawdata, podobny na oko do policjanta, gdy on przechodził na druga stronę ulicy. Prawdata ubrany był w czarny worek pokutny z kapturem, i z dużym napisem na plecach:
BLUŻNIŁEM MÓWIĄC PRAWDĘ,- PROSZĘ WYBACZCIE MI ZGORSZENIE, JAKIE UCZYNIŁEM WOBEC WAS.
o maluczcy !!! i idąc powoli, powłócząc nogami, uderzał się prawą pięścią w pierś, powtarzając monotonnym głosem:
moooja wi na mooja wina....moja bardzo...zgorszyłem,...o jak bardzo...o
-jęcząc przy tym niemiłosiernie i stękając, jakby odmawianie formuły skruszenia sprawiało mu cierpienie

Prawdzianie wyróżniali się tym że mieli taki okropny, beznadziejny wprost nawyk mówienia prawdy. Nie umieli widać biedacy kłamać, -przez co szokowali często otoczenie w którym żyli, i stawali się dla niego uciążliwi, jeśli nie nie znośni.
Ale wystarczył jeden telefon do biura poprawności i wszystko wracało do normy.Ten mały telefonik zmieniał ich świat w jedej chwili Wypędzony z wyznaczonego przez władze zgodnie z klasyfikacją społeczną domu, musiał włóczyć się, w czarnych szatach przypominających worek, i z piętnem na czole. Sypiał gdzie popadnie, a jedzenie zdobywał na śmietniku.
Zaraz za nim, jakby go śledziła, przechodziła pielęgniarka uliczna, tak zwana "street sister", w slangu nazywana "ulicznicą".
Ale nie było nic śmiesznego w instytucji ulicznicy.Ulicznica była panią życia i śmierci. Jeśli nie zrobiłeś obowiązkowych badań corocznych, a nawet jeśli zrobiłeś, i nie przedstawiłeś sprawozdania przed Wysoką Izbą, [ -oczywiście nie osobiście, ale wysłanego droga pisemną oświadczenia, kto by takich malaków, małaczków i szaraczków chciał przyjąć w Wysokiej Izbie Ludowej?], to mogłeś mieć spore problemy.
Aha, same siebie 'striterki" nazywały "śliczne -uliczne", lub ślicznymi siostrami, -i tak do siebie mówiły.
Jeśli następnym razem wymigał się taki od powszechnych, jawnych i obowiązkowych badań, to niestety uznawano go za poważnie chorego i niebezpiecznego dla społeczeństwa, a przeznaczano takiego zwykle do uśpienia, czyli eutanazji.
I dla takich opieszałych jak on, siostra uliczna była kimś w rodzaju rakarza usypiającego bezpańskie psy. Psy za którymi nikt się nie wstawi i nie ujmie. Bezdomne i bezpańskie.Włóczące się bez celu po ulicach miasta.
Kartę badań należało tez nosić stale przy sobie. Po co? Nie wiadomo. Przecież wszystko było zapisane w mikroczipach
Grupa krwi, i stan narządów wewnętrznych, mapę genetyczną, klasyfikacje, numer i identyfikację, przeznaczenie społeczne, stan zdrowia, przebyte choroby, itd.
I kiedy jakiś dostojnik potrzebował nagle któregoś narządu, mogłeś zostać zgarnięty z ulicy do szpitala w każdej chwili, co ludzie nazywali "łapankami". Jak wyglądała łapanka? Zwyczajnie. Czujniki namierzały ludzi o największej zgodności narządów z biorcą, i wtedy... zaczynała się "łapanka" albo "branka", a lekarze wraz z policją otaczali teren i ścigali umierającego nieszczęśnika aż do skutku. Czasami zdarzało się że ten wiedząc o swoim przeznaczeniu umierał ze strachu na zawał lub wylew. Albo stał sparaliżowany bez ruchu i czekał nie mogąc się ruszyć z miejsca.

Idąc myślał o książkach z "czasów wielkiego absurdu i zamętu" , które podtykał mu dziadek gdy był jeszcze dzieckiem, i razem z rodzicami mieszkali u niego w Chorzowie, a potem w Siemianowicach, -dokąd dziadek się przeniósł. Książki propagowały idiotyczne typy osobowości, i chorych ludzi, którzy zamiast wykonywać sprawnie swoją pracę,... mieli do spełnienia jakąś urojona przez siebie misję. Lekarze zamiast leczyć, mieli misje, i nauczycielki zamiast uczyć miały do spełnienia misję. Takie chore życiowe postawy propagował między innymi niejaki Żeromski [?] [Żeroński?, albo Żeranski] jeśli nie pomylił nazwiska. W innych państwach jak w Anglii lekarze po prostu leczyli, a nauczyciele uczyli, bez skrzywiania charakteru, i marnowania swojego życia, i niepotrzebnych niczemu i nikomu "siłaczek"
Straszne to było i pokraczne. A jakie wynaturzone.Całe życie, to jedna wieka pomyłka, porażka i oszustwo, a następnie replikacja szkodliwych sposobów zachowań na następne pokolenia, żeby klątwa i czary działały nadal. Prawie tak beznadziejnie jak teraz w Nowym Ładzie Powszechnym.
No aż tak, to może nie Złapał się na tym, że ostatnio lubi przesadzać, i narzekać.


Wszedł do kościoła, aby złożyć wyznanie wiary, i pomodlić się, -naprawdę to był zmęczony bezsensownym łażeniem po mieście, ale nie chciał wydawać pieniędzy na kawiarnie. Ukląkł w trzecim rzędzie, miedzy staruszkami, a sympatyczną dziewczyną, i patrząc na nią, zaczął recytować wyznanie:
wierze w wielką boską siłę maszyn,
i kreatora którego duch jest ukryty w maszynie,
czcze materię jako jedyną, i nic poza nią nie widzę
Nowej teologi nauki,
pokłon, i pokłon przed duchem w maszynie,
i przed wielkim Karolem Darwinem, który prawdę nam objawił
jako prorok
w tym czasie kiedy wierni bili pokłony, kapłan wchodził trzymając w obu dłoniach złoty podobny do pieniądza owalny przedmiot,
śpiewając:
-otoo jeest syym bol atomu materii, najświętszego ze świętych, a poza biologią niiic nieeee maaaa-
-nic nie ma nic nie ma nic nie ma- odpowiadali na klęczkach wierni
Wierni już wstawali, a wcześniej klęcząc całowali kapłana w rękę, odnawiając jednocześnie akt przysięgi wobec władzy,
recytując kilka pierwszych formułek,
urodzony dla ludowej władzy,
jako elektron wielkiego atomu
wychowany w posłuszeństwie
wobec Wybranych przez
Kosmokreatora Matriksu
świętej materii, której tajemnice
wyjawił nam
Karol Darwin,.....

i tym podobne pierdoły, ale jemu zależało żeby posiedzieć jeszcze w Kościele Nowej Wiary Powszechnej, bo w nim było cieplej niż na zewnątrz, szedł więc w stronę kapłana na kolanach powoli jak tylko mógł . W końcu pocałował kapłana w kolano i jego leniwą i pulchną rękę, czując okropny niesmak, a kapłan gwałtownym ruchem spoglądając jednocześnie na zegarek wyprosił go na zewnątrz, wskazując drzwi.
- My też pracujemy na godziny przeliczane potem na punkty , nie myśl sobie cwaniaczku-, rzucił gniewnie w stronę jego pleców.
Wychodząc z kościoła usłyszał płynące z charczącej szczekaczki, południowe prognozy horoskopowe dla znaków zodiaku[ocenzurowane] i przewidywany stan stężenia powietrza . Wszystko tu było nieprawdą. nawet internet został zakazany, ponieważ emitował zbyt dużo co2 do atmosfery.!!! A korzystanie z jego usług wymagało wielu pozwoleń i koncesji.Takiemu jak on na pewno by ich nie wydali.

Piegusek zamknął zeszyt i owijając go w delikatną tkaninę schował pod łóżko.... czytaj dalej tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz