środa, 28 lipca 2010

Przygody aktora Bell Adyna

W niektórych stanach, komunistyczne władze ameryki wprowadzały absurdalne ograniczenia i restrykcję, podnosili też jeszcze bardziej podatki. Nie mogłeś już tam posiadać broni żeby się bronić przed bandytami, nie mogłeś nawet sobie zbudować domu bez pozwolenia na własnej ziemi. Ludzie czuli się marnie, jak nic nie warte najgorsze śmieci i chodzili sfrustrowani upijając się. I o to chodziło czerwonym rządzącym Ameryką żeby odebrać ludziom wiarę w siebie i ich wolność.
Ale on czułe się dobrze żeby nie powiedzieć świetnie. Zmywał z twarzy makijaż i zdejmował sztuczną przyklejoną przed nagraniem brodę. Gdyby jeszcze nie musieli jeżdzić na te cholerne nagrania do jakiś jaskiń i pustkowi gdzieś na zasr... koniec świata. I ten język którego nie znał,
Ale za to miał tyle kasy ile potrzebował, całą furę. Warunek był tylko jeden, nikt nie powinien wiedzieć co nagrywają. Jak mówiły mu służby:
- wymawiaj się chłopie jak możesz, a jak cię przycisną do muru powiedz że grasz w pornosach, albo reklamach. Jasne, czy my się rozumiemy. On odpowiadał chłopakom, że -tak chłopaki, co wy, przecież ja nic nie wiem i nic nie powiem-,
- no dobra-, mówiąc te słowa wybuchali śmiechem, -mamy nadzieje że będziesz siedział cicho, bo jak sprawa się wyda to- tu pokazywał jeden z nich taki gest przesuwania brzytwą po gardle. -i znajdą cie martwego, ubranego w stare szmaty jakie kiedyś niosłeś, na śmietniku koło przytułku-
Nie on nic nie powie, mogą być pewni, -myślał zmywając z twarzy makijaż, i zdejmując sztuczny nos, -nic nie powiem mogą być pewni- mówił półgłosem do lustra. Wyciągnęli mnie z nędzy, żeby nie powiedzieć z koszmaru, ze spania na ławkach i z jadania darmowej obrzydliwie niedobrej zupy w przytułkach-, i on, co miał by tak teraz rozwalić to wszystko, kiedy ma żonę, i dzieci. Dom, i wszystko co trzeba do życia noramalnemu człowiekowi. Teraz był wolny, na ile może być oczywiście wolny człowiek, ze wszystkimi swoimi uwarunkowaniami materialnego ciała.


Z rozmyślań wyrwały go krzyki
- Bel! gdzie jesteś chłopie, ile na ciebie mamy czekać- krzyczał szef ekipy, mamy cię tu zostawić na tym cholernym pustkowiu, na największym zadupiu świata?
- już schodzę, jeszcze tylko makijaż-
- możesz jechać w tych dziwnych łachach, i tak nas nikt obcy nie zobaczy w samolocie-
W końcu zeszedł z mała walizeczką i papierosem w ustach, marynarkę miał przewieszoną swobodnie przez ramię, - hej patrzcie to ten sam Bell Adyn nocujący po śmietnikach i bojący się rozmawiać z ludżmi, śmieli się koledzy - Bell ale się wyrobiłeś krzyknął jeden z kumpli po fachu, normalnie nie poznajemy cię-
- W Klewkach ledwo łaziłeś, a pamiętasz pierwszy raz na pustyni w Arizonie, albo Nevadzie, która udawać miała Arabię, ciągle chuchałeś w ręce i podskakiwałeś z zimna.-


Lecąc samolotem pili drinki, i narzekali jak zwykle, że podatki i ceny rosną, że żyje się coraz biedniej , a władze karmią banki i budują coraz to nowe obozy koncentracyjne, wmawiając ludziom że to są zwykłe roboty interwencyjne, i dzięki temu ograniczają bezrobocie.
"Każdy stan ma swój obóz dla nieprzystosowanych społecznie brzmiało nowe hasło komunistyczno nazistowskiego rządu ameryki"
Ktoś z przodu nucił piosenkę Leonarda Cohena
"densi...tu do bjuti...
densmi tu di end.. low"
słyszał jeszcze przez sen, zanim zasnął. Z drzemki obudziły go głosy kolegów,
- wstawaj Ben, obudż się, pobudka, za chwile lądujemy-


Policja specjalna zabierająca "podejrzanie wyglądających ludzi" do obozów na pustynie. Żołnierze spacerujący ze specjalnie szkolonymi psami legitymujący przechodniów, z bronią gotową do strzału. Wystraszeni ludzie przemykający sie nerwowo ulicami.
On nie musiał się niczego bać miał specjalną przepustkę, a w razie zatrzymania należało go zgodnie z instrukcjami natychmiast NATYCHMIAST! dostarczyć służbom. A służby odwiozły by go do domu. jednak nie podobało mu się to wszystko. Te patrole, koncesje, licencje, obozy i więzienia dla podejrzanych.
- czy słyszał pan - powiedział kierowca, patrząc w jego stronę, -że dziś pojechał nowy transport podejrzanych do stanowego obozu. Kolejny transport, oni chyba powariowali- A wiadomo było że podejrzani nigdy nie stawali przed sądem i nie stawiano im żadnych zarzutów, jeśli więc nie zmarli z wycieńczenia lub z choroby to mogli w takim obozie spędzić całe życie. Czy myślał o obcych ludziach. Współczuł im, bo nie był złym człowiekiem. A czy oni myśleli o nim jak nie miał co jeść i czasami nie jadał po trzy albo cztery dni. Albo czy oni myśleli o nim gdy z przykrywał się śmierdzącym brudnym kocem na ławce w parku? Przecież wtedy on ich nie obchodził.


Samochód powoli i ostrożnie podjechał pod dom, a on podziękował kierowcy i wysiadł.
W drzwiach domu czekała na niego żona z dzieci. -O Boże, święty Boże- czy ja mógłbym pomyśleć kiedyś że będę miał to co mam. Żonę, dzieci, dom i dobrze płatną pracę
- Ben gdzie tak długo byłeś - zapytała żona, choć czekamy czekamy na ciebie z obiadem. Przecież wiedziała gdzie był.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz