środa, 28 lipca 2010

Uczta -Kroniki gaaktyczne, cd

UCZTA


Usiedli obok siebie, i nie miał jasności, czy wszyscy wiedzieli o tym kim byli wcześniej, czyli w poprzednich żywotach i wcieleniach. Bo musicie wiedzieć że nauki Orfeusza dotyczące migracji dusz poprzez kolejne żywoty są prawdziwe, czy wierzycie w nie czy też nie. Ale tej jasności nie będzie do końca opowiadania, i nie będzie wiadomo, który z nich wie o sobie z przeszłości, a także kim byli inni biesiadnicy, a który tego nie `wiedzą. I mają nawet żal do świata, lub kompleksy i wyrzuty sumienia za własne dawne winy i grzechy popełnione w dzieciństwie albo wewczesnej młodości, nie rozumiejąc że to ich poprzednie życie wpłynęło na obecne.
Koło siebie siedzieli Sokrates i Arystoteles, dalej Tomasz z Akwinu, Budda i Zaratustra, po lewej blisko okna lubiany przez wszystkich Mozart, nazywany powszechnie Mozarellem, [ lub Mocartino] Angelus, oraz kilku innych, których imion i nazwisk w tej chwili nie zdradzę.
Dziwne że dopiero teraz po tylu latach udało im się spotkać ponownie, i to gdzie? Nie, gdzie się spotkali na razie nie napiszę, a może i nie napisze w ogóle , powiem jedynie że w średniej i takiej sobie dzielnicy, bardzo szacownego miasta, nazywanego przez mieszkańców Królewskim, Odwiecznym i Stołecznym.W jednym zdaniu: mieście starym jak świat.

Sokrates był dziś jeszcze młodym człowiekiem, pracującym jako roznosiciel ulotek niedaleko Galerii Kazimierz, a w wolnych chwilach studiował. To znaczy chodził na miejscowy uniwersytet. Urodzony na Śląsku, tam tez ukończył szkołę w Łazach, a następnie gimnazjum i liceum w Katowicach. Człowiek jeszcze młody jak wspomniałem i w niczym nie przypominający swoją poprzednią inkarnację. To znaczy chciałem napisać że dość przystojny z gęstą czupryną ciemnych włosów, opadających mu na kołnierzyk jasnej koszuli, jakie zwykle nosił. Do tego wysoki, szczupły i nie ceniący ponad miarę jadła i ucztowania . Ponieważ każdy mężczyzna charakteryzuję się między innymi tym że coś lubi rozbierać. Taki Arysto, dla przykładu lubi nade wszystko rozbierać komputery. od siebie dodam że imię Arysto nie ma nie daj boże nic wspólnego z Platonem jakby może mogli pomyśleć niektórzy, ale jest zdrobnieniem od Arystoteles
Co jeszcze lubi Arysto? Arystoteles to nałogowy palacz tytoniu, a dokładniej papierosów skręcanych ze "średniej" marki tytoniów, i nie dlatego że je lubi, ale że na droższe nie było go obecnie stać. Urodzony niedaleko Radomia w centralnej Polsce, wraz z miejscem urodzenia przejął wszystkie pozytywne i negatywne jego cechy, takie jak romantyzm i nadmierny indywidualizm, oraz skłonność do widzenia świata idei i bytów jako ważniejszego, od tego zauważalnego przez przynajmniej większość niezwykle przyziemnego świata materii. Jeśli ją widział, co zdarzało mu się niestety niezmiernie rzadko, to nie przywiązywał do niej szczególnej wagi. Jakby nie widział związków jakie istnieją pomiędzy światem materii a światem idei i ducha.
Choć czasami się z nim zderzał, i to nawet boleśnie. Idee odcisnęły na nim swoje piętno, -jak to ujmował Berkeley.A zderzenia z materią i prozą życia pozostowiły parę odcisków i blizn. Oraz guzów, które niestety dość szybko znikały.
Ale kontynuujmy charakterystykę jego postaci.

Podstarzały nieco kontestator i buntownik, z którego co niektórzy jego znajomi trochę sobie kpili, a nawet niekiedy pozwalali i na żarty, bo bycie biednym nie było przecież w modzie w dzisiejszym Krakowie. Zresztą kiedy bieda była w modzie, i gdzie? Był czas kiedy negowanie konsumpcji jako religii cieszyło się sporą popularnością. Ale ten czas już minął, a ci którzy mniej lub bardziej akceptowali ten rodzaj kontestacji, stali się jakby starsi, i zrozumieli że muszą zająć się własnym przetrwaniem. Pracować aby przetrwać, by kupić sobie po jakimś czasie używany dziesięcio-, albo i piętnastoletni samochód, opłacić czynsz za pokój, lub jeśli ich było stać za mieszkanie. A resztę, niewielką jaka pozostała, przeznaczyć na jedzenie. Zwykle pracowały zresztą dwie osoby, a pieniędzy które można było odłożyć, pozostawało niewiele, tak wyglądał sukces transformacji, którą z dumą wieścili w wieczornych wiadomościach dziennikarze i spikerzy, czytają wcześniej napisane dla nich informacje. W każdym razie Arystoteles należał do wyjątków, - do szlachty jakbyśmy to dziś powiedzieli, jeśli nie nawet arystokracji. Przypominał starego zbiedniałego arystokratę.

Tomasz z Akwinu, umysł jak zawsze precyzyjny i konkretny, teraz prezentował się jako krytyk myśli katolickiej, w swoim zapale posuwający się czasami dość daleko. Za daleko. Na tyle daleko żeby być uspokajanym przez Arystotelesa i Zaratustrę.
Miłośnik chińskich zupek i kisielu, podobnie jak i pozostali uczestnicy uczt, i to raczej ze względu na ich cenę, ponieważ jak wiadomo, chińskie zupki w Tesco albo Lidlu można już kupić nieraz nawet za sześćdziesiąt groszy, jeśli nie czterdzieści dziewięć, do tego dochodzi szybkość ich przyrządzania, co dla samotnych na ogół mężczyzn, jakimi w większości byli, nie jest bez znaczenia. Uwielbiał rozbierać rowery i grzebać się w nich godzinami. Badając “tak części jak i całość”. Podobnie jak i reszta towarzystwa.
Zaratustra. Ten jako jedyny pozostał wierny swoim dawnym przekonaniom i poglądom. Tak jak i dawniej lubił górskie samotnie, starych bogów, i dzikie zwierzęta.A na jego domowym ołtarzu paił się zawsze śwęty ogien
Wierzył w powrót świata do czasów stanu harmonii właściwej pogańskiej Polsce, kiedy to jeszcze każdy kamień i strumyk był święty, a najważniejszą za wszystkiego równowaga, a nie niekończący się pozorny iluzoryczny wzrost. Czyli istnienie i życie poza czasem w mitycznym świecie, w samym środku koła. A nie bieganie -niby małpa- jak mawiał do znajomych, -na której prowadzi się jakiś eksperyment, po jego okręgu aż do utraty sił i tchu- Czasami nawet usiłował przekonywać innych że wzrost i rozwój są iluzoryczne. I tak na przykład mówił: -w czasach naszych dziadków jedna osoba pracowała na wielodzietną rodzinę składającą się z wielu dzieci, z rodziców, oraz często dziadków a nieraz i samotnego wujka albo chorej ciotki. Dziś dwoje ludzi młodych i w sile wieku z dyplomem studiów wyższych w kieszeni z ledwością sobie radzi aby związać koniec z końcem, a ich zarobki wystarczają na zapłacenie czynszu w dużym mieście i inne opłaty. Dla przykładu kawalerka na betonowych przedmieściach Krakowa to co najmniej tysiąc złotych.za miesiąc
Więc o jakim wzroście mówimy? chyba jedynie o wzroście zatrucia i dewastacji środowiska- pytał, ale że towarzyszy rozmów zwykle nie było stać na logiczne myślenie, bo zmęczeni, z dawno utraconą wiarą „że cos można zmienić" uśmiechali się tylko, jakby chcieli powiedzieć: tu nic się nie da zrobić, chyba że wyjazd. Po jakimś czasie dawał za wygraną.
W jego poglądach zreszt.ą można było zauważyć pewną sprzeczność i niekonsekwencję. Jak bowiem połączyć wiarę w wolny rynek i wolną grę, z dążeniem nie tyle do zatrzymania się świata, co do zmniejszenia jego dewastacji przez przemysł i rozwój technologii?
On to wiedział, i dla tej wiedzy ukłuł nową nazwę: EKOLOGONOMIA [ lub ekonomologia ]. Czyli połączenie ekonomi, ekologi, i ergonomii

Zaratustra miał kiedyś nawet taki sen, który nie dawał mu spokoju i mocno go przeraził:
Oto przemysł związany z nowymi bio-technologią zaczął przynajmniej w fazie eksperymentu produkować mutanty, mieszanki i krzyżówki Mieszanki, czyli istoty posiadające cechy dwu albo nawet kilku gatunków, ale z jednym podstawowym, oraz dodatkami innych. Krzyżówki były dla odmiany prostym połączeniem przedstawicieli dwu gatunków zwierząt. Mutanty, jeśli ktoś nie wie to jedynie zmutowane organizmy. W jego śnie masa tych dziwnych istot , nazywana przez przemysł “odpadami” leżała na śmietnikach nieopodal wielkich centrów handlowych i tam dogorywała. Ale w najgorszej sytuacji były niestety „meduzy”, -produkowane specjalnie dla przemysłu spożywczego.
Istoty tak odkształcone i niepodobne do niczego, że odróżnienie ich na wysypiskach od zużytych przedmiotów nie należało do łatwych. Co więcej meduzy posiadały dużą ilość ludzkich genów, a produkowano je na bazie komórek macierzystych. Dlatego dla katolickich księży i przedstawicieli innych [niektórych] wyznań byli ludźmi, a przynajmniej za takich uchodzili. Meduzy nie mogły mówić ani chodzić a ruch po chropowatej powierzchni chodnika albo po gołej ziemi sprawiał im straszliwy do opisania ból. Ruszali się pod wpływem bólu, a ruch powodował kolejny ból.
Ze zdziwieniem też Zaratustra myślał o swoich niektórych kolegach, jak na przykład Sokrato, że lubili rozbierać samochody, godzinami grzebiąc się w nich z pobrudzoną od smarów twarzą On zawsze odkąd pamięta lubił rozbierać motory i całymi dniami grzebać się w nich, rozkładać, a potem cierpliwie na powrót składać. Nade wszystko uwielbiał zaś skutery.

Po tej krótkiej, ale niezwykle potrzebnej charakterystyce naszych bohaterów napiszę o parę dniach z życia Arysta, pana Nullo i Platona. Co może ich postaci odrobinę czytelnikowi przybliżyć..

Kukurpica
pomyślał najpierw Arysto, „mam, eureka”, a potem nawet głośno krzyknął, widząc napisy na jakiejś restauracji albo budce niedaleko pętli tramwajowej przy Borku Falęckim, wzbudzając przy tym zainteresowanie przechodzących ludzi, bo ludzie dobrze wychowani w Krakowie nie krzyczą, a szczególnie nie krzyczą bez widocznego powodu takiego jak na przykład pożar na ulicy -szanując miejską przestrzeń wspólną. Wydaje się że to było jednak przy pętli autobusowej z której odjeżdżają autobusy 204 do Wieliczki, oraz autobusy na Kliny i na Ruczaj, za co jednak autor nie da sobie uciąć głowy . Jedną ze specjalności lokalu była “Kukurica”, co mógł przeczytać, a on stworzy "kukupizze", albo nie "Kukurpicce", czyli pizze z drobiem.
-Kukurpizza, ależ to świetna nazwa dla zespołu muzycznego- wykrzyknęła jego znajoma Serbka o imieniu Mladica. I dla samej nazwy postanowiła taki zespół założyć. Ona i jej koleżanka Bośniaczka śpiewały, a na instrumentach grało dwóch Polaków, i jakiś Białorusin albo Rosjanin czy może Ukrainiec, w każdym razie człowiek ze wschodu .
Dziewczyny śpiewały w różnych językach, polskim, serbskim, i po angielsku, a nawet jedna z piosenek została przebojem. Ale Arysto, zwany także przez tych, którzy go lubili Arystachem, -w czym była swoista gra słów bo Arysto miał na drugie Stanisław. W każdym razie, jak miał albo i nie miał na imię na drugie, żadnych tantiem za wymyślenie
nazwy zespołowi nie otrzymał. Nie oczekiwał tego zresztą, a gdyby takie pieniądze dostał byłby nawet zdziwiony.

Teraz było dopiero południe a do spotkania zostało jeszcze co najmniej kilkanaście godzin. Idąc powoli w stronę tramwajowej pętli zaczął wymyślać jak mógłby przyrządzić ową pizze z kurczaka, czyli Kukurpizze. W Lidlu stojąc i patrząc w koszyk mężczyzny stojącego przed nim w kolejce do kasy, przy której siedziała ładna dziewczyna z czarnymi włosami i przy której ustawiał się zawsze gdy tylko tam robił zakupy, przeczytał na wędlinie napis: “Kundzia mielona w sosie z paprazzi” -czy aby już przed nim ktoś tej nazwy nie wymyślił, zastanawiał się? Ale nic to, spróbuję. Kundzia jako zespół muzyczny, czy jako grupa artystyczna, a może raczej filozoficzna. Drugi wątek myślenia szedł w innym kierunku, -jak można przyrządzić kundzie? I czy w sosie własnym, czy też razem z paparazzi?
Na razie krzyczał jedynie na cały supermarket: Kuundzia mielona w sosie paparazzi, ludzie komu kundzie kundzie mieloną? Komu?

Rozmyty człowiek,

-Rozmyty człowiek, zwany także deszczowym człowiekiem to jest to- myślał Nullo. Nullo znany głównie z tego że widywano go podobno jak niektórzy twierdzili a nawet gotowi byli przysiąc, w towarzystwie pan Pyxa, opuszczającego od czasu do czasu swoją magiczną Kaplicę Cyborium i spacerującego ze swoją nieodłączną fajką filozoficzną w ustach, po Krakowskim rynku, najczęściej idącego ulicą Grodzka, w towarzystwie Nullo i niejakiego Bazylego Liszki, świeżo upieczonego doktora praw z grubą teczką pod pachą, krakusa rzekomo z dziada pradziada. Poza tym nie znany był raczej z niczeg,o uprany jakby w wielkiej miejskiej pralni, za którą zresztą nieustannie tęsknił, tak jak za czymś żywym.. Nullo był człowiekiem całkiem bez żadnych charakterystyk, ponieważ uważał że jakakolwiek indywidualność może być przyczyną wielu problemów jak i utrapień, żeby nawet nie powiedzieć cierpień. Indywidualność i jakakolwiek odmienność ludzka przypominała mu coś w rodzaju kolców jeża, albo jadalnego kasztana, jeśli już nie kaleczących innych to przynajmniej zauważalnych przez nich , i wtedy taki człowiek mógłby powiedzieć: acha! To ty jesteś taki a taki, a my tacy a tacy, a więc masz problem bo różnisz się od nas, a problemów i konfliktów bał się tak jak niczego innego.
To on jeśli chcecie wiedzieć wymyślił hasło, dzięki inspiracji jaką znalazł oglądając paczkę papierosów, “Nasza odmienność może być przyczyną wielu problemów”
-Ach wskoczyć do wielkiej pralni- marzył czasami, leżąc wieczorem w łóżku -i się tam całkiem wyprać. Wyprać siebie i swoją duszę, tak aby nie zostało już w nas żadnej charakterystyki, a wtedy będę całkiem bezpieczny-

Panu Nullo, tu musze wyjaśnić nie chodziło o skromność, ani nawet o dobre wychowanie. Nic z tych rzeczy jeżeli tak sądzicie, to jesteście w błędzie. On po prostu panicznie bał się o siebie. Bał się o krzywdę jaką mogą wyrządzić mu inni ludzie. Krzywdę jego ciału, lub co gorsza zadać ranę jego nadmiernie wylęknionej duszy. -Jeśli nie będę kibicował drużynie Wisły, nic mi nie grozi ze strony kibiców Cracovi- mawiał z chytrym uśmiechem malującym się na jego bladej pozbawionej wyrazu twarzy - Podobnie jeśli nie będę Polakiem, nie stanę się wrogiem innych nacji- Oczywiście było to bardzo naiwne. Nie rozumiał że czasami nie wystarczy kimś nie być ale żeby żyć bezpiecznie, lub bezkolizyjnie przejść ulicę trzeba kimś być. A więc nie starczy nie kibicować Wiślakom, ale należy być fanem Cracovii i być przeciw Wiśle.
Ach gdyby tak zmieszać wszystkie kolory i barwy świata w jeden, a ludzkie rasy i kolory skóry w nowy szary i jednolity, marzył czasem w piękne słoneczne dni, kiedy wracał z pracy.
I tu niestety ścierały się ze sobą dwie koncepcje myślowe, powodując lekki niepokój jego duszy, i ciała..
Jedna uważała że świat musi być całkiem jednoznaczny i określony, a druga wręcz przeciwnie, twierdziła że świat nie może być ze względu na jego dobro jednoznaczny, i powinien być całkiem rozmyty i bezbarwny, zupełmie jak angielska pogoda. Na swój użytek Nullo nazwał go deszczowym światem, lub rozmytym światem. Przez pewien czas nawet uważał wyspy, a szczególnie Anglię i Szkocję za swoje ulubione miejsca na ziemi, -dopóki nie dowiedział się od znajomych że Anglicy, Szkoci i Irlandczycy, mają mocno określone przyzwyczajenia z jakich nie zamierzają rezygnować. Po prostu chcą być Anglikami, Szkotami lub Irlandczykami, i co więcej nawet im się to podoba. A jednymi z najmniej identyfikujących się z własną narodowością i tradycją są właśnie tak przez niego nie lubiani i uważani Polacy.
Tu muszę wyjaśnić że człowiek wymyty z jakichkolwiek cech indywidualnych nie ma nic wspólnego z “człowiekiem Nic”, z opowiadania “Wspomnienia pewnej prostytutki”. Człowiek Nic stawał się nim po fazie bycia człowiekiem Jezusjańskim będącym kimś ważnym i istotnym przez to już że jest człowiekiem. Następnym cyklem w jego rozwoju stał się człowiek nic, porzucający swoją starą ale ukształtowaną formę, tak jak przejrzałe owoce, gruszki albo jabłka. Nullo natomiast odrzucał i negował uparcie swój indywidualizm i swoją formę już na samym początku.

Pan Nullo ubrany cały na szaro, szczupły i nie zbyt wysoki, idealnie wcielił się, ba wtopił w miasto i jego rytm, niby część będącej w wiecznym ruchu maszyny. Maszynoznawstwo i mechanika to były jego ulubione tematy. I w oparciu o nie tworzył systemy filozoficzne. Jakie to były systemy filozoficzne, -jeśli oparł je o mechanikę i budowę części maszyn, można się domyślać. W każdym razie nie różnił się zbytnio od pokolenia jego ojców wzrastających w czasach Gomułki, czyli pokolenia naszej małej stabilizacji.
Co jeszcze może rozbierać mężczyzna. Taki pan Nullo dla przykładu , pomimo tego że jest rodzaju męskiego, nie lubi niczego rozbierać. Choć charakterystyka jego postaci mogłaby wskazywać że lubi rozbierać mechanizmy starych zegarów, badając przy tym ich ukryty [ a prawie że tajemny] sens
A następnie projektować przemyślenia i obserwację związane z mechanizmem zegara i częściami wchodzącymi w jego skład na rodzaj ludzki i jednostkę żyjącą w społeczeństwie. Ale pan Nullo na szczęście nie lubił niczego rozbierać, ani nikogo. Prawdopodobnie także nie lubił nawet rozbierać kobiet nawet w marzeniach. A chudość i wątłość postaci sprawiała że wstydził się pokazywać swoje ciało. Nie chodził więc na plaże, ani nad tak zwaną wodę.

Każdy z uczestników, nawet jeśli nie miał tej świadomości kręcił się jednak w pobliżu miejsca spotkania jakie wyznaczyli sobie w świecie nazywanym przez buddystów światami bogów, a my raczej powinniśmy nazwać je światami świadomości filozofów i artystów. Tam właśnie umówili się mniej więcej jakieś tysiąc, lub pięcset lat temu, ze spotkają się w Krakowie w MIEJSCU ucztowania, -i nie było w tym nic dziwnego, bo takich spotkań na ziemi mieli już kilka i nigdy nie mogli, co może było ich błędem osiągnąć wspólne stanowisko i wybrać, albo nawet stworzyć jeden spójny system filozoficzno-religijny, a wtedy według ich przypuszczeń pole umysłu całej planety stanie się tak mocne i silne, że automatycznie cała kula ziemska wraz ze wszystkimi żyjącymi na niej istotami przejdzie do innego wyższego wymiaru świadomości. Pod tym kątem także rozpatrywali poglądy ekonomiczne, i polityczne, oraz technologie i rozwój przemysłowy. Wszystko było poddane jedynemu kryterium, -to znaczy czy służy ludzkości w przejściu na inny wymiar świadomego istnienia, czy też nie? Podobnie było z modą, i trendami w kulturze i sztuce.


Życie bez pieniędzy,

Pomyślał Arystoteles. Żyłem tak już przecież przez cała lata, praktycznie z niczego, a Bóg łaskawy, gdy przypomniał sobie o moim istnieniu rzucał mi z nieba małe co nie co.
Nie wiadomo ile w tym co mówił Arystoteles było prawdy, faktem jest że nie pracował w swoim życiu zbyt dużo, ani zbyt często, dla przykładu kiedy chciał się zatrudnić w firmie ochraniającej hotele nie mógł odnaleźć swojego nipu. A szukanie tego nieszczęsnego nipu zajęło mu trzy dni. Innym razem chciał się zatrudnić w restauracji nie posiadając, nie tylko ważnej, ale w ogóle nie posiadając żadnej książeczki zdrowia. W jakimś może normalnym, wolnym kraju i do tego jakiś czas temu nie było to chyba potrzebne, ale nie tu i nie teraz.
Był już za stary, aby takie życie prowadzić. Tak też zresztą pomyślał, bo nie tylko że ludzie nie szanowali biednych, ale nawet darzyli ich pogardą i specjalnie tego nie ukrywali, a wręcz przeciwne. Swoją drogą życie bez pieniędzy jako rodzaj dziwacznej utopi przynosiło wiele upokorzeń, a ciągła troska o swój przyszły byt dodawała jedynie niepotrzebnych zmartwień.
Spróbować po prostu być jako taki, przez pewien czas a potem zakorzeniać się już mocniej w życiu.
Przypomniało mu się jak całkiem niedawno temu, może dwa tygodnie wstecz wyjął z kosza na śmieci suchy chleb żeby go zjeść. Chleb był zapakowany w folię a więc czysty. Potem właścicielka mieszkania szukała tego suchego chleba, ponieważ chciała dać go psu. W końcu zrozumiał że dla człowieka ważniejszy jest jego pies niż obcy człowiek, a każdy musi troszczyć się o siebie sam. Znalazł pracę przy sprzątaniu bloków niedaleko Płaszowa.

Elektroniczny różaniec
Platon szedł ulicą Grodzką a elektroróżaniec pracował za niego Jeszcze niedawno temu gdy widział młynki modlitewne u tybetańskich mnichów zaśmiewał się głośno to komentując , ale od czasu gdy jedna zachodnich firm zaczęła produkować elektroniczne różańce sam zakupił trzy egzemplarze. Jeden z nich podarował matce, drugi pracował u niego w pokoju, a trzeci nosił przy sobie. Wkrótce zakupił tych różańców więcej, do każdego rogu w pokoju zgodnie z wymogami sztuki feng szui. W polu bogactwa pracował na niego różaniec, w polu miłości, i rodziny, oraz wiedzy wszędzie tam ładowały mu pozytywną energię elektroniczne różańce. Oj pomysłowym człowiekiem był Platon. Platon spacerował po sklepach i oglądał na wystawach cuda nowoczesnej techniki, elektronikę i złote zegarki, a elektroniczne różańce same modliły sie za niego. On spędzał czas wśród kolegów w kawiarni, albo rozmawiał przez telefon komórkowy, a elektroniczne różańce modliły się za niego. Kiedyś nawet poprosił znajomego robotyka, czyli specjalistę od robotów i maszyn, aby zrobił mu takiego robota który będzie się za niego modlił. Najlepiej od razu kilka robotów. I to tanio kupionych. W promocji lub wycofanych z rynku z powodu wad, a po kilku drobnych przeróbkach nadających się do pracy. Jeden “Robek” będzie chodził się do kościoła katolickiego , dajmy na to do ojców Bernardynów, drugi “Robuś” pójdzie na medytacje buddyjskie, a trzeci “Rob”, dajmy na to do prawosławnych. I każdy z nich będzie się za niego modlił, a także wypraszał o łaski. A on? On będzie siedział wygodnie w domu przed ekranem telewizora, albo słuchał muzyki, a gdy sie znudzi grał w gry, do trzeciej albo czwartej nad ranem. W dzień, kiedy wstanie, ale nie wcześniej niż w południe będzie obserwował giełdy azjatyckie, i zostanie ich znawcą. Kto go nauczy angielskiego? -o tym wolał nie myśleć. Takie myśli zresztą wybiegały poza marzenia, i nieuchronnie szły w kierunku świata realnego. Za co,. Kto, i kiedy? Tych słów Platon nie lubił słuchać, ani tym bardziej używać.
Nie lubił także płacić, a więc i kobiety nie trzymały się zbyt długo jego mocnego męskiego ramienia.

Uczta, próby pierwsze.
Warto przypomnieć w tym miejscu że osoby biorące udział w naszej Uczcie nie mają wiele wspólnego z osobami biorącymi udział w Uczcie Platona, poza Sokratym oczywiście, i zakładając że taka uczta miała naprawdę miejsce, bo sam Plato jej przecież nie widział. Drugą sprawą jest tematyka Uczty, jeśli ktoś nie pamięta co uważam za możliwe a nawet prawdopodobne, głównym tematem Platońskiej Uczty była miłość a dosłownie Eros. Pomijam inne drobne różnicę, takie jak pozycje w jakich przebywali uczestnicy Uczty, zgodnie z zasadą że "leżąc myślę inaczej" –oczywiście pisząc te słowa pozwoliłem sobie na drobny żart.
Czasami gdy spotykali się wieczorem nie rozmawiali prawie, a jeśli, to o niczym, wymieniając jedynie jakieś zdawkowe uwagi. Innym razem dyskutowali o prawach wolnego rynku, nowoczesnych technologiach, filozofii i religii. Na przykład zastanawiali się ile procent i jakich genów stanowi o ludzkim człowieczeństwie. Lub czy społeczeństwo polskie i innych państw europy zgodzi się na powrót do czasów niewolnictwa, z przymusem przedszkolnym dzieci albo nawet obowiązkowym żłobkiem, wszechobecną kontrolą, likwidacją pieniądza materialnego i zamieniem go przez tak zwany pieniądz elektroniczny w czipie, ingerencją urzędników państwa w ludzkie geny i jego natrętną natarczywą opieką aż do śmierci, wyznaczonej być może także przez państwowego urzędnika, i pozwoleniami na zawieranie związków formalnych lub nie. Zastanawiali się także ile procent pieniędzy może państwo rabować obywatelom i czy ma jakieś granice przyzwoitości, czy też wręcz przeciwnie w swojej chciwości nie ma żadnych zahamowań i żadnego wstydu i tu nie muszę dodawać że raczej za bardziej prawdopodobną uważali drugą wersję, i ogólnie wiadomo, krawiec tak będzie kroił jak mu na to pozwoli materiał ludzki, a materiał, oj ten pozwalał na wiele, i wyglądał na wyjątkowo bezwolny
Zwykle jednak były to jedynie zaledwie próby prawdziwej debaty.
Nie raz już próbowali doprowadzić do Ucztowania, ale ucztowanie ograniczało się niestety jedynie do wspólnego przebywania przy jednym stole, i popijania kawy, butelkowanych wód i herbaty, a czasami i piwa.


Świat bez miłości nie był dla niego nic warty. Dla niego, to znaczy dla Arysta, a tu zebrało się dużo takich wyważonych i racjonalnie myślących umysłów, praktycznych jak siebie sami nazywali. On nie zamierzał być w żadnym razie praktyczny. Właśnie teraz szedł zwiedzić wystawę storczyków na ulicę Klimeckiego, i idąc zastanawiał się jakich argumentów ma użyć podczas wieczornej uczty. Od czasu kiedy zrozumiał kim jest i że miejsce kontaktowe czyli skrzynka zostało specjalnie wykreowane po to aby mogli się spotkać minęło zaledwie parę dni. Wiedział też kto kim jest, ale nie wiedział czy oni znają siebie. Rozważania przerwało wejście na wystawę, kiedy tylko wszedł zobaczył setki przepięknych storczyków, i widok ten pochłonął całą jego uwagę.
Sokrates jechał tramwajem linii numer sześć, można by tu napisać że pojawił się, no może nie z piany morskiej gdzieś na brzegu Wisły znaleziony przez miejscowych rybaków, albo tak jak u Vicenza w jego ostatniej książce, budząc z rześkiego snu na wiślanym statku po zażyciu cykuty. Lub po prostu uciekając wieczorem pod osłona nocy ze swojego więzienia, ale nie, on jechał tylko tramwajem linii numer sześć i myślał o spotkaniu ze swoją dziewczyną, układał w głowie plan dnia a może nawet wieczoru, kiedy zadzwonił telefon, -proszę- powiedział, i zanim skończył usłyszał głos swojej dziewczyny Anastazji. Anastazja mówiła że -niestety nie może przyjść, i że strasznie żałuje i w ogóle-. Głos Anastazji i jego mieszały się z głosami rozmawiających ze sobą ludzi, i tak jeden ze starszych panów, ubrany w sposób dość elegancki i nieco ekscentryczny, mianowicie w czapkę w szkocką kratę i duże wysokie buty jakby do jazdy konnej tłumaczył swojemu koledze, jakiemuś profesorowi uniwersytetu że ludzie korzystający z zasiłków tracą zdolności honorowe, niedaleko za jego plecami dwaj młodzi ludzie rozmawiali o muzyce Happy mandeys. Coś powiedział, i wyłączył telefon. A więc mam wolny dzień myślał dalej, najpierw mieli spotkać się w Hetmańskiej a potem iść do jakiejś dobrej knajpki albo kafejki, -na Boga nie do pabu. Ale nic to, pójdę zobaczyć marsz tolerancji i wysiadł przy placu Wszystkich Świętych, a potem spacerowym krokiem udał się na Plac Matejki, niedaleko pomnika, ale bliżej uczelni. Oglądając przepychanki zwolenników i przeciwników małżeństw homoseksualnych zapomniał o wieczornej uczcie.

Platon tymczasem zobaczył w okolicy Floriańskiej Magdalenę i Kornelię Rembrantówną rozprawiającą o czymś z Zee, skłonił im się a oni mu odpowiedzieli, szczególnie zaś wyjątkowo wyszukany ukłon Zee zrobił na nim duże wrażenie.[ nie wiem doprawdy co jeden jak i drugi widział szczególnego w obu damach, -stary Rembrandt i to jako człowiek to ciekawa postać ] Po chwili odwrócił głowę w przeciwną stronę i zauważył idącego od ulicy Grodzkiej nudziarza Nullo, natychmiast gdy tylko ujrzał Nikogo, schował się przed nim w bramę kamienicy numer 13, a kiedy tylko nudziarz Nullo przeszedł, skierował się szybkim krokiem w stronę Hetmańskiej i pasażu. Oglądał najpierw śmieszne i zabawne pamiątki, a potem wszedł do księgarni. Gdy Przeglądał książki, a dokładniej czytał je aby zaoszczędzić trochę grosza, podeszła do niego jakaś miła dziewczyna i zaczęli rozmawiać.

Dziewczyna była wysoko, cała ubrana na czarno , i miała długie, brązowe włosy. Opowiadała mu że widziała Mozarello.
Ootóż z tego co mówiła wynikało ze Mozarllo chodził po blokowych przedmieściach Krakowa, porzuciwszy wszelką nadzieję. Od czterech dni nic nie jadł, przestał też wierzyć że znajdzie człowieka który pożyczy mu choćby złotówkę, choć do uczniów Diogenesa bynajmniej się nie zaliczał. Mozart przechodząc w okolicy szpitala na prokocimiu dostrzegł strażaków lejących sikawkami okna dziecęcego oddziału transplantologii i w pierwszej chwili pomyślał ze zapewne ma halucynację spowodowane niedożywieniem i osłabieniem organizmu wynikającym z głodu. Albo po prostu zwariował. Jak mu wyjaśniła starsza pani obserwująca wszystko z chodnika, - zepsuła się klimatyzacja-, a on to słuchał wyjaśnień sympatycznej staruszki, to ukradkiem podtrzymywał spodnie jedną ręką aby mu nie opadły, w drugiej trzymał palącego się papierosa. Zguba się odnalazła, Plato wiec natychmiast zadzwonił do Sokrata aby go poinformować o tym że ich wspólny przyjaciel żyje i ma się w miarę dobrze, pomijając oczywiście przymusowa terapię głodem jaka mu na pewno nie zaszkodzi a być może nawet pomoże, bo jak powszechnie wiadomo leczenie głodem działa wyjątkowo dobroczynnie na ludzki organizm.
Aha zapomniałem dodać ze Mozarello mocarzem wcale nie był, przydomek Mozarello otrzymał dlatego ze niezwykle lubił pizze Mozarello, szczególnie wtedy gdy był głodny, a głodny był nader często. Prawie zawsze.

Sokrates został ranny, a właściwie lekko zadraśnięty podczas przepychanek między dwoma grupkami.
Rana była nie groźna, ale na wszelki wypadek udał się na pogotowie. Nie był to już niestety ten dawny Sokrates który chodził boso po śniegu zimą, a w więzieniu przed egzekucją rozcierając i masując zesztywniałą nogę uczył zasad nieprzywiązania, jakby mówił -to dzięki bólowi mamy nieból, a dzięki temu co nieprzyjemne odczuwamy silniej to co dla nas przyjemne-.
Platon wybrał się z z nowo poznaną dziewczyną do kawiarni na kawę, widząc w niej ucieleśnienie idei piękna, a nawet jej to powiedział kiedy siedzieli już przy stoliku w kafejce na Brackiej czy może Gołębiej, a on wypił dwie albo trzy butelki piwa.
W pewnym momenice przypomniał sobie patrzac w jej piękne oczy, ze przybył tu po to aby razem z innymi buntownikami obalić świat "mechanicznego zegara, daty, i kalendarza", a także wzorca metra ukrytego w Sewr pod Paryżem, i drugiej zasady dynamiki Newtona. Ale był już zbyt mocno pijany, aby cokolwiek obalać, a nowo poznana dziewczyna prowadziła go do domu, pilując żeby sie przypadkiem po drodze nie przewrócił.Kiedy szli prowadziła go pod rękę, a on przytulał się do niej.
Arysto w końcu zrozumiał że większość jego przyjaciół jak zresztą i większość ludzi bardziej interesuje lekkie zadraśnięcie skóry, albo widok pięknej dziewczyny, niż debaty o zmienianiu losów świata. Nie miał też wcale do nich żalu. Storczyki były naprawdę wspaniałe. Poszedł oglądać storczyki, chodził ponieważ po pierwsze: lubił chodzić, i po drugie bo to było tańsze, dbał także o zdrowie i o linię, a hasła w stylu "pieszo do ludzi bliżej", -śmieszyły go, i czasy w kiedy w nie wierzył dawno minęły.

Zrozumiał że świat się rozlatuje na kawałki w każdej chwili i nie można go pochwycić. W swojej chaotyczności przypomina świat widziany oczami Demokryta, mianowicie jest pełen rozbieganych, pędzących w różne strony atomów. I że nadanie mu jednego toru i kierunku w jakim ma się poruszać jest niemożliwe. Rozlatuję się jak związany snopek zboża kiedy rozwiążemy powrósło, lub jak zapałki kiedy wypadną z pudełka.
A spotykać ? Można się, i nikt nie mówi że nie. Szczególnie w dobrym towarzystwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz