środa, 28 lipca 2010

Wojownicy wolnego internetu

Już wkrótce większość netarian potrafiła bez problemów wchodzić w inną przestrzeń, zwaną nadprzestrzenią, albo przestrzenią wspólnego umysłu, a także "przestrzenią wspólnego snu". Ale potrzebowali jeszcze wracać do materialnego świata, zwanego przez nich światem iluzji, do swoich materialnych ciał,.Awatar po powrocie łączył się z ciałem, co było niezbędne w celu pobrania odpowiedniej ilości energii niezbędnej do podtrzymania życia w tamtym nadprzestrzennym świecie.
Próby kontroli netu przez państwo zaniepokoiły ich, choć państwo z zupełnie innego powodu chciało objąć kontrolą internet. Chodziło o dodatkowe daniny bo poziom życia władz i administracji państwa niestety odbiegał jeszcze od poziomu życia jakim cieszyli się przedstawiciele rzadzących w innych bardziej rozwiniętych państwach -autonomiach A przy okazji o zablokowanie nieprawomyślnych i zagrażających bezpieczeństwu władzy treści


MĄDRY ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ I BEZPIECZNE TREŚCI

głosiło jedno z popularniejszych haseł propagandowych wyśwetlających sie po włączeniu komputera [ między wierszami czytaj bezpieczeństwu grupy rządzących]

Trzeba przyznać że sytuacja w państwie nie była najlepsza, nie kończące się strajki celników i kolejki na zablokowanych do niemożliwości granicach sprawiły, że eksport i import towarów praktycznie zamarł. Niektórzy podejrzewali ze powolna praca służb celnych na przejściach spowodowana jest celowym działaniem, chodziło o spowolniony przepływ technologii do sąsiednich krajów, które podobno były opóźnione o kilka lat w rozwoju technologicznym, i taki stan chciały utrzymać rządzące elity państwa. Po co? nie wiadomo, jeśli eksport i import praktycznie zamarł.
Naprawdę to skutek był odwrotny od zamierzonego, bo nie eksportowali mieszkańcy państwa nadmiaru wytwarzanych przez siebie towarów za granice, ani nie importowali tanich towarów i surowców z zewnątrz
Niektórzy uważali że działo się tak z powodu tajnych porozumień międzynarodowych, a sami celnicy byli niewinni i wykonywali polecenia. Zresztą mieszkańców kraju takie rzeczy specjalnie nie interesowały, jedyne co ich naprawdę interesowało to czynienie ciągłej pokuty. Urządzali więc procesje pokutne na kolanach chodząc po głównych ulicach miasta kraju i wykrzykując "moja wina," na co odzywały się głosy, "Nieprawda bo moja", "właśnie że nie , bo ja jestem najbardziej winny i grzeszny"

Wyznawali też sobie na ulicach grzechy, albo stojąc w kolejkach podczas zakupów , ale też lubili chętnie opowiadać o prawdziwych lub prawdopodobnych grzechach sąsiadów ludziom których uważali za tajniaków.
Oprócz tego, uwielbiali poświęcać się. Podczas spotkań towarzyskich po chwilach uciążliwego i trudnego do zniesienia milczenia, zwykle wstawał jeden z nich i wykrzykiwał: "Poświęcać się! ach poświęcać! tak zostało nam wyznaczone", na co inni zgodnie odpowiadali "zostało wyznaczone, zostało nam wyznaczone, zostało przepowiedziane"' -przez kogo, dlaczego i jakie są na to dowody i podstawy, o tym już niestety nie wspominali, a gdy jakieś dziecko w "deche", [- jest to slangowe określenie dziecka chorującego na nie istniejącą i wymyśloną chorobę o nazwie hdchd] zadawało takie niedyskretne pytania, otrzymywało odpowiedż "cicho siedź smarkaczu, usiądź w rogu pokoju i nic nie mów".
Sąsiedzi z innych państw i planet przyjeżdżali na ten "kabaret", żeby się pośmiać, bo tak dziwnych i nie praktycznych ludzi jak żyli nie widzieli.

Leczenie było w tym kraju przymusowe, i niewielu miało odwagę się sprzeciwić, -bo to i tak by nic nie dało, a potencjalny buntownik mógł zyskać na dodatek kilka punktów karnych i być poddany zabiegowi eutanazji wcześniej niż tego mógłby się spodziewać. To znaczy nawet przed przejściem na emeryturę.
Zabiegowi usypiania poddawali byli prawie wszyscy starsi i chorzy mieszkańcy kraju, od czasu gdy przymusowe fundusze emerytalne i zdrowotne zostały przez rządy i obracające nimi firmy zdefraudowane, i zbankrutowały jeden po drugim. Jak i wszystkie zresztą państwowe lub symbiotyczne systemy emerytalne na planecie. Bo nie łudźmy się kto dobrze będzie gospodarował cudzymi pieniędzmi, nie ponosząc przy tym żadnej odpowiedzialności za straty [ muszą dodać że przymusowe ubezpieczenia i przymusowe składki na służbę zdrowia były jednym z najlepszych i najbardziej pomysłowych oszustw jakie zostały wymyślone przez urzędników państwowych w celu większego wyzysku biednych i słabych ludzi]

Usypiali też dzieci*, chore i słabsze. Czyli takie które prawdopodobnie nie przynosiły by porzytku trzymającej władzy elicie w postaci danin podatkowych w przyszłości, a o uśpieniu decydowało konsylium lekarskie, bo oficjalnie, cóż za zakłamanie i obłuda! "chcieli żeby biedne dzieci nie cierpiały"
Usypianie poprzedzał specjalny obrzęd na początku którego kapłani zwracali się do lekarzy z prośbą o uśpienie wygłaszając formułę:

"och zlituj się bracie w białym kitlu, dla jego dobra spraw aby nie cierpiało"

na co lekarze eutanazatorzy odpowiadali dwukrotnie "wyrażam zgodę, pomimo bólu powodowany troską, z wielkim smutkiem wyrażam zgodę", uderzając przy tym stalową laską, [która tu była oznaką władzy i wysokich urzędów] w podłogę. Oczywiście były to jedynie puste formułki, a za uczestnictwo w rytuale dostawali jakieś drobne pieniądze.

Ale większość dorosłych jak i dzieci i tak umierała w szpitalach, będących w istocie bardziej zakładami służącymi do umierania niż leczenia, pełnymi nowych zmutowanych wirusów i szczepów bakterii na które nie było lekarstwa.
Po urodzeniu dziecka, państwo zgodnie z międzynarodową Konwencją Praw Zjednoczonego Narodu, musiało wyposażyć go w czipy, wszczepy, wewnętrzne modemy [intomodemy] i łącza z interem, urzędem kontroli, oraz z systemem "żywego tele", -czego najbardziej domagali się rodzice.
Nazywano to całe elektroniczne badziewie, " becikowym" albo "wyprawką" jaką ofiarowało państwo młodym obywatelom na nową drogę życia [-państwo i tak robiło to za pieniądze podatnika zabrane im wcześniej w postaci przeróżnych przymusowych świadczeń, i kreatywność jego funkcjonariuszy w tej dziedzinie była wręcz nieograniczona, -ale ciemny lud o dziwo łykał to jak zawsze, i zachwycał się dobrotliwością swoich panów ]
Urządzenia kosztowały sporo i nie było żadnej gwarancji że się ich koszt zwróci, bo przeszło połowa zdolnych do pracy ludzi nie miała jej, i w związku z tym nie płaciła podatków, a większośc zatrudnionych wykonywała zawód urzędnika nie wnoszący żadnego dochodu do państwowej kasy.

Nadworni pisarze i myśliciele natomiast na zlecenie władz pracowali nad obecnie modną a odgórnie przez konwencje międzynarodową nakazaną "koncepcją porozumienia i mądrego wzrostu" - w myśl której należało równo rozprowadzić odpowiedzialność za ostanie wojny na narody agresorów, tych na których ziemiach mieściły się obozy zagłady, i tych które poniosły w obozach największe ofiary - w myśl bełkotliwych formułek:

"winni jesteśmy my wszyscy",

i „wczytać się ponownie w historię, pochylając nad nią z troską"
[tytuł artykułu w jednej z większych gazet codziennych na pierwszej stronie dziennika]

A "przewartościowanie myślenia", [zwane także „mentalnym zwrotem w stronę kontynentu”] w społeczeństwie kosztowało niestety niemało, trzeba było zmieniać scenariusze filmów, treść książek, i nawet stare artykuły w gazetach i czasopismach.
Dzieci w tym kraju spędzały czas przed ekranem monitora, najpierw żyworeagującego na impulsy płynące od człowieka, a potem połączonego dla wygody plątaniną kabli z człowiekiem. Gdy takie dziecko przychodziło do domu to miało wielką wygodę, wystarczy że podłączało wtyczkę przewodu połączonego z mikroprocesorem ukrytym wewnątrz ciała i już komputer działał.potem technika poszła jeszcze dalej, wymyślono "żywy net".
Dzieci więc prawie nie wychodziły z domu, a kiedy w święta rodzice usiłowali je zabrać na spacer, ubrani w swoje świąteczne mundury, od razu wyczuwały że mają do czynienia z fałszem, ponieważ akcje rodziców czynione były na pokaz, -w ogóle wydaje się ze życie na pokaz dominowało.
I nieraz zdarzało się że podczas spaceru, kiedy matka ciągnąc na siłę swoje dzieci za sobą spotykała na ulicy jakąś znajomą lub nieznajomą krytykującą lub wręcz atakującą jej dzieci kobietę, zamiast je bronić dodawała im jeszcze szturchańców.
Nic więc dziwnego, że dzieci nie przepadały za spacerkami

A jak dorastały, także nie wychodziły zbyt często z domu, ponieważ przytłaczająca większość mieszkańców kraju była niezwykle interesowna, a innych postrzegała pod kątem tego do czego mogą im się przydać i co można od nich uzyskać [w slangu młodzieżowo-dziecęcym planety używano bardziej dosadnego słowa ‘wycyckać”]. A pod pozorem pokory kryła się potężna dawka interesowności i cwaniackiego podejścia do życia. Godzinami więc i miesiącami, polowali na ludzi jacy mogą coś za nich lub dla nich zrobić [nazywając ich jeleniami], choć czasami wystarczyło poświęcić chwile czasu, dosłownie małą chwilę, aby rozwiązać problem lub wykonać samemu daną czynność.
Dzieci były spokojne, podobnie jak i dorastająca młodzież, ale zdarzali się też i młodociani chuligani, nic poważnego, poza tym że czasami dla żartu wydłubywali sobie spod skóry czipy i w zawiesinie z żelu nazywaną " łożyskiem", [bo miała podobną temperaturę do ciała ludzkiego] w takim rodzaju otuliny z folii umieszczali „czipusia”, a następnie torebkę podkładali pod stojący autobus przyklejając ją plastrem do podwozia samochodu, i „czipcio” cały dzień jeździł razem z autobusem po mieście, a oni krzyczeli wtedy rozbawieni: -czip, czip, czip, choooodż kurko po ziarnko- po czym wybuchali śmiechem,
albo: -czip czip, hura hura hura!!!-
Biedni pracownicy namiaru wariowali i dostawali ataków rozpaczy wyrywając sobie włosy z głowy, nie mogąc zrozumieć co się dzieje. Kiedyś stosowano takie numery z komórkami, do wyciętego w siedzeniu autobusu otworu, wkładano telkom obserwowanego gościa. a następnie szybko zaszywano pokrowiec tak aby nikt tego nie zauważył, i komórka jeździła cały dzień autobusem [ e tam zaszywano, zaklejano, albo spinano takerem lub agrafkami. Komu by się chciało zaszywać].
Innym żartem było szybkie przykładanie do miejsca w którym umieszczony został czip bardzo głośnego źródła dźwięku na przykład włączonego na cały regulator radia, i jeśli ktoś z informacji był właśnie na nasłuchu podskakiwał do góry, w chwili gdy dźwięk dochodził do jego ucha gwałtownym strumieniem, a na jego twarzy malował się grymas wściekłości .

Dziennikarze nie sprawiali kłopotów, ponieważ całkiem nieźle zarabiali, a za ciekawostkę należy uznać że ci którzy najbardziej pasjonowali się sportem, nigdy wcześniej sportu nie uprawiali. Ci którzy znowu znani byli z działów poetyckich lub literackim nie mieli nic wspólnego z poezją, teoretycy filmu byli jedynie teoretykami, a pracownicy działów poświęconych teatrowi nie mieli do czynienia z teatrem i nie wiedzieli jak się pisze sztuki teatralne .
Może to i dobrze, bo niechęć starszych poetów do początkujących jest w tamtym kraju znana, i zwykle gdy tylko mają okazje rzucają się na debiutującego a niczego nie świadomego kolegę, jakby chcieli go rozdeptać albo rozszarpać, w ramach niszczenia konkurencji -po takiej inicjacji jeśli nadal był poetą i nie stracił wiary w siebie, w życie, i na dodatek w poezję, był już nie do ruszenia .
Jedyne problemy jaki się pojawiały w ichniejszych mediach, to problemy na przykład związane z kotkiem kogoś bardzo ważnego. Otóż prezydent leciał na ważną wizytę z innym nie mniej ważnym prezydentem aby ustalać ważne sprawy, ale koło ważnego urzędu przeszedł kotek kogoś ważnego i nie został zauważony. mało tego premier nie powiadomił należycie szybko o tym fakcie prezydenta, jakby go nawet chciał przed nim ukryć. obwiniali się więc nawzajem całymi tygodniami w mediach, ze swoimi biurami urzędami, sekretariatami oraz gabinetami .Do kogo należał kotek? media o tym nie wspomniały.
Zazwyczaj jednak panował błogi spokój, a władza była władzą na niby. Ponieważ podczas integracji europejskich mieszkańcy kraju wyrzekli się suwerenności na rzecz „Wspólnoty”, i od tego czasu prawsziwą władzę zwierzchnią pełnili urzędnicy wspólnoty.

Niektórzy z wycieczkowiczów jakich tam bywało sporo, dzięki tanim liniom lotniczym, i tanim kosmolotom, [ a przylatywali zwykle w kosmodyskach] zadawali pytania, -czy nie rozsądniej zamiast aktu pokuty byłoby naprawić wyrządzoną szkodę? albo przeanalizować sytuacje i sprawdzić czy pokuta jest w ogóle uzasadniona.
'Ma swój smak dla mieszkańców kraju, widocznie lubią to", myśleli sobie, podobnie jak i poświęcanie się
W każdym razie dziewięćdziesiąt procent mieszkańców ‘'dziwnolandu", albo "dziwolandu" uważała że wszystko co najważniejsze mieści się na zewnątrz i leży poza nimi, a oni sami są niewiele warci .Każdy obcy im bardziej był na zewnątrz był ważniejszy od żony, męża, albo rodziców czy też dziecka. A im dalej tym lepszy.
I tak na przykład dziecko siostry było ważniejsze i lepsze od swojego, ale już przy dziecku dalszego kuzyna bladło i traciło blask, a ono z kolei stawało się nieważne przy dziecku znajomych, nic nie liczącym się wobec dzieci obcych.
Tak samo było z żonami mężami dziewczynami i chłopakami, im bliżej tym byli gorsi i mniej ważni.

Do tego dochodziła jeszcze dziwna przypadłość żyjącym w kraju ludzi, otóż byli ewenementem w skali galaktyki, ponieważ swoją agresję kierowali do wewnątrz co nawet było przecież niezgodne z prawami biologii, a więc zamiast wykorzystać agresje do obrony siebie i swoich najbliższych używali jej do atakowania siebie i swojej rodziny na zewnątrz byli zaś potulni jak baranki.A gen autodestrukcji był niestety wśród populacji powszechny .Badacze z całej galaktyki przybywali aby prowadzić badania nad tym dziwnym ludem.
Nieliczni buntownicy zostali już dawno wyłapani i spaleni na stosie w licznych procesach o czary. Co nie było wcale trudne, bo prokuratura, policja i sądy pracowały na zlecenie władz, a gdy takiego nie było działali na swój własny użytek. Po jakimś procesie starsi dowcipni ludzie, którym na niczym już nie zależało mawiali: -znowu zagrali na organach niesprawiedliwości-,
a jeśli proces był mało ważny, mówili do siebie -znowu zagrali na organkach niesprawiedliwości-
Inni którzy mogli się zbuntować wyjeżdżali do pracy za granicę, a pozostali czyli netarianie nie interesowali się już problemami społeczności pokutnych. Ich interesowały inne wymiary, a bunt o wolność netu spowodowany był właśnie walką o swobodny przepływ netostradą do innych wymiarów i chwilowych powrotów na ziemie do swojego ciała gdy awatar musiał z powodu wyczerpania energii połączyć się z materialnym ciałem.Walką o szlaki komunikacyjne.

Późniejsze przypisywanie netarianom walki wyzwolenie społeczne i narodowe, zupełnie mijało się z prawdą...
_________
symbiotycy"- prywatne firmy wyznaczane przez państwo do świadczenia przymusowych usług przez obywateli na ich rzecz bez gwarancji odbioru swoich pieniędzy w przyszłości [ przez świat podziemny nazywane "nową gangsterką", lub też wyższą formą gangsterki, albo gangsterką w białych rękawiczkach

Monarchia Wolna Białoruś natomiast z powodu biedy zamiast prawdziwych czipów i wszczepów, wszczepiała obywatelom atrapy aby oszu"sykać międzynarodowe agencje, której przedstawiciele bardziej byli zresztą zainteresowani białoruską wódką z puszczy białowieskiej, lejącą się podczas uroczystych kolacji strumieniami, i białoruskimi dziewczynami, oraz zakupem tanich prezentów dla rodziny,
-dziękować Bogu że nie byli służbistami,
bo dzięki oszczędzaniu na drogim systemie monitoringu ludności, i wolnorynkowej gospodarce stała się bogatym i nieźle rozwiniętym krajem

A wolną gospodarkę wprowadzili trochę przez przypadek, ponieważ nie mieli kadry wyszkolonych urzędników i drogiego sprzętu komputerowego. Byli więc na nią skazani, a jak to oni mówili "taka karma, albo takaja karma" mawiali też "wolna gra umysłu, i wolny rynek"
Polacy chcieli im wypożyczyć co prawda kilka milionów urzędników administracji i dwa miliony aktywistów związków zawodowych, ale na szczęście nie zgodzili się, uważając że wśród urzędników i związkowców mogą się znaleźć polscy szpiedzy, bali się też że część z nich nie wpuści Polska z powrotem do siebie, i problem z ich utrzymaniem przejdzie na rząd białoruski, który znowu w chytry sposób musiałby ich wyeksportować do Rosji

państwo wp... się do wszystkiego do czego się tylko wpieprzyć mogło obrzydzając życie mieszkańcom, wpierdalało się nawet do nadawania imion dzieciom przez rodziców. Istniał urzędowy spis imion które mogli nadawać rodzice swoim dzieciom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz