środa, 28 lipca 2010

Rózowe kwarcowe prosiaki

Różowe kwarcowe prosiaki

-zwane także "kwarcakami"


Bebe wracał do domu po pracy, jak czynił to zawsze od lat. Nie przystawał praktycznie nigdzie, ani nie zatrzymywał się po drodze. Zadowolony na początku z braku na ulicach służb kręcących się ciągle w tych swoich ponurych i okropnie skrojonych mundurach. Z powodu koloru mundurów nazywanych szarakami.
Po jakimś czasie w rozmowach ze znajomymi pojawiał się niepokój, czy brak "szaraków" nie doprowadzi do wzrostu przestępczości?. Jak się wcześniej cieszyli z wolności bycia nie obserwowanym i nie zatrzymywanym przez służby, które jak wiemy wcześniej albo później, ale zwykle wcześniej zaczynają pracować dla władzy i rządzących, a nie dla tych którzy płacą im za ich pracę za pomocą swoich podatków. Często nie pytani przez nikogo o zgodę. Ale zostawmy to.
W kraju zapanowała odwilż. Tak zwana "Jawność". Ulice miast zalała róznorodnośc kolorów, fasonów, strojów i mód. A kanjpki zapełniały się ludżmi przesiadującymi w nich do póżnych godzin nocnych, i znalezienie jakiegokolwiek wolnego miejsca nie należało do łatwych. Rosła radość i entuzjazm.
A w przejściach podziemnych młodzi ludzie sprzedawali pierwsze opozycyjne gazety. Można było swobodnie myśleć i nawet rozmawiać głośno na każdy prawie temat. Mało tego władze same domagały sie krytyki społeczeństwa, w myśl zasady:

BĘDZIEMY LEPIEJ RZĄDZILI RAZEM Z WAMI!!!

albo:

POMÓŻCIE NAM WAMI RZĄDZIĆ, razem zrobimy to dla was lepiej

Tak naprawdę dążyli nadal do niszczenia ludzkiej woli, stosując swoje psychosztuczki. Najpierw rozmiękczyli system prawny,
utrzymując że karanie za grożne przestęstwa jest nieludzkie i niehumanitarne, a następnie w mediach nieustannie użalali się w nieskonczoność nad cięzkim losem ofiar. Robli ludzią z mózgu zwyczajną wodę. Bezradnym i zrozpaczonym. A Bebe nienawidził ich.
Ale bądżmy dorośli. Czy jakakolwiek władza rozwiązała sie sama. Znajdzcie jeśli potraficie w historii świata choć jeden taki przypadek. Najpierw obsadzili swoimi ludżmi wszystkie ważne dziedziny życia, a dopiero potem....
Ale Bebe niestety im wierzył. Podobnie jak większość jego przyjaciół z dawnej opozycjii.
Czasem także rozmyślał o tym czego dowiedział się z radia, wolnego już. Jednego dnia na przykład usłyszał że na planecie Ziemi w pewnym państwie obchodzony jest dzień konstytucji i mówią tam cały dzień o ojczyżnie. -A czym dla mnie jest ojczyzna, -myślał, przecież ojczyzna to ziemia przodków, człowiek który niczego nie dostał od przodków nie ma ojczyzny. Ma obczyznę
Ale nie to było jego problemem, on chciał czymś zabłysnąć i zaimponować innym tak żeby o nim usłyszeli inni. Pewnego dnia pstanowił: więcnapisać ciekawy scenariusz filmowy i dzięki temu stać się sławny w pracy i w okolicy gdzie mieszka.

I zaczął pisać

Na jednej z planet rozwinęła się forma życia oparta na krzemie, ale rozwój organizmów opartych na krzemie potoczył się w innym kierunku niż u nas lub na Ziemi [czyli u białkowców]. Otóż forma ta nazywana przez mieszkańców innych planet trochę pogardliwie "kwarcakami" wspaniale przystosowana pod względem mentalnym , i jakby tu powiedzieć może nawet "była przeznaczona" do myślenia odczuwania i kontemplacji, ale niestety nie była zbyt mobilna. Ponieważ musiałą wydalać pioprzez proces oddychania wprost ogromną liczbę związków chemicznych zarówno jeśli chodzi o ich ilośc jak jeszcze bardziej o wielkość, z którego to powodu przedstawicieli tej rasy nazywano czasami "kwarcowymi świniiami" .
Ewolucja doprowadziła więc do tego że “statycy”, bo tak ich w opowiadaniu będę nazywał,* nie poruszali się prawie wcale, ograniczając swoje ruchy do naprawdę niezbędnego minimum, i czasami wydawało sie że są formą pośrednią między światem zwierząt a roślin. W podręcznikach do biologi pisało się czasami że kwarcaki "rosną" Również w odróżnieniu od białkowców wydalanie związków powstałych z oddychania odbywało się drogą inną, to znaczy głównie polegało na wydalaniu pozostałych niepotrzebnych dla organizmu związków, rozpuszczonych w ogromnej ilości płynów. Nie dość że nie poruszali się prawie wcale, to jeszcze pili na dodatek ogromne ilości płynów.
Na bardziej zaawansowanym etapie ewolucji zaczęły pojawiać się ruchome krzemiaki wypluwające niby wulkany ogromne ilości niepotrzebnych związków w stanie płynnym.

Oczywiście "kwarcowi ludzie"nie próżnowali. Sami dodawali sobie potrzebnre im do funkcjonowania różne że tak powiem protezy życia. Dzięki którym różowe kwarcaki poruszały się prawie zupełnie bezwysiłkowo, i podgrzewały szkodliwe związki wewnątrz organizmu, aby nie tracić energii, i wydalać z łatwością niepotrzebne odpady w stanie rozgrzanych płynów,
niby wulkaniczną lawę wulkany.
Zamaskowali też swoją cywilizację aby nikt z zewnątrz nie mógł zauważyć że na planecie istnieją zaawansowane formy życia. Podobnie jak maskowali inni. Niektórzy jak na przykład mieszkańcy Neptuna albo Jowisza byli takimi mistrzami iluzji że zmieniali temperaturę otoczenia, i zawartość związków chemicznych na ich planecie albo w atmosferze, aby wprowadzić w błąd czujniki sond, lub ciekawskch przybyszów. Prawdziwe życie odbywało się oczywiście pod ziemią planety jak prawie wszędzie we wszechświecie, w ogromnych korytarzach autostradach, i ogromnych sztucznie oświetlonych podziemnych miastach.

W ogóle podróżowanie na Planety Krzemowe nie należało do łatwych.Napisałem "planety", bo kwarcaki zasiedliły pare planet, kilka księżyców, i jeszcze ze dwie planoidy. Najpierw, lecąc regularnymi liniami kosmicznymi czekała nas przesiadka, na księżycu Saturna, Tytanie. Tytan od czasów globalnego ocieplenia jakie zdażają się w galaktyce co jakiś czas, przeżył gruntowną przemianę. Większość lodowców na biegunach księżyca stopiła się Te węglowodorowe jeziora podchodziły aż pod główne lodowisko w miasteczku Tytania. Miasteczko to dużo powidziane, ot pare malutkich księstw i ze dwie libertarie na krzyż, zamieszkałe przez wolnych osiedleńców z Ziemi i kilku innych planet. Jedna chyba naukowa.
Wszystko w szklanych domach ze sztuczną klimatyzacją, ogrzewaniem i system chłodzenia, i maszynami do produkcji tlenu i uzdatniaczy powietrza.Cztery knajpki i mały hotel. I całość pogrążona w potężnych metanowych chmurach, wśród niekończących się metanowych deszczy.Czękając na swój kosmolot siedziałeś więc w jednej z knajpek Tytani, zazwyczaj w ekskluzywym "Cassini", i gapiąc się przez ogrmoną szklaną ścianę słuchałeś jedynego radia księzyca, gadającego nieustannie, o stanie zachmurzenia, 'nachmurzenia" , i o deszczach, popijąc przy tym miejscowe drinki. A prognozy zmieniały sie nieustannie. Nie raz kosmolot już prawie ruszał, ale gwałtowny wzrost zachmurzenia i opadów opóżniał lot, a ludzie wraz z turystami krzemiakami wracali liniowymi busikami aleją Turtlego do miasteczka, oczekując radiowych komunikatów w jedynym radiu księżyca, i wydając w knajpce ostatnie tytanowe płacony.Nie raz też poznałeś tam małżeństwo kwarcaków z dzieciakami poruszające się na swoich wózkach nawet w pomieszczeniach. [dopiero w czasie snu kwarcaki "schodziły" z wózków] i dowiedziałeś czegoś o ich życiu.

Obie cywilizację uważał jednak za dziwaczne.
Na przykład takie kwarcaki nie miały zupełnie poczucia rzeczywistości. Siedząc na przykład w kanjpce na księżycu Saturna zabiawiali sie w różne zazwyczaj dziecęce gry pochodzące z innych planet. Albo wspólnie śpiewały ziemskie piosenki, w rodzaju
"mam huste cz ke ka rbo wa ną wszy s tkie cz tery ro gi..."
lub "my je ste śmy kra sno lu dki ho psa sa hop sa sa...."
uważając że świetnie sie bawią. Dobrze też się czuli ze względu na panujące na księżycu zapachy. Zapachy te maskowały natruralne zapachy jakie wydzielały ich organizmy przez oddech, powiedzmy że niezbyt przyjemne dla większości ludzian.


Tajne Bractwo Noża, Sztyletu i Trucizny

Ziemianie dla odmiany, po drugiej wojnie atomowej, pod koniec któej Indie, Iran i Chiny zaczęły walczyć ze sobą, ludzie zmienili się bardzo i zzdziczeli. Na planecie zostało niewiele. Ocalał Kraków, Delhi, kilka małych miasteczek w Tybecie oraz Szanghaj.Ludność germańska rawie całkiem wymarła, a ci którzy pozostali przy życiu , podobnie jak słowacy, czesi, węgrzy i włosi, oraz ludy południowo i wschodnio słowiańskie połączyli się i wymieszali z polakami. W ten sposób powstała Wielka Pogania, ciągnąca się od Renu po Ural. Na południu grecy doszli aż po Afganistan, i ganiczyli tak jak kiedyś z Indiami.Na planecie funkcjonowały cztery obowiązkowe języki, polski, grecki, sanskryt i jeden z dialektów chińskich. Wylały rzek i zmieniły swoje koryta. A morze wchodziło w wielu miejscach w głąb kontynetu i to znacznie. Przemutowali się też ludzie. I po jakimś czasie powstało kilka odrębnych ras, nie mogących się krzyżować ze sobą.
Niemniej większość ziemian pozstałych przy życiu wyemigrowała. Zasiedlając jako koloniści liczne planety w naszej galaktyce.
Razem z nimi emigrowali też bojownicy podziemnego ruchu walki z kolektywizmem. Po drugiej wojnie atomowej wielu ziemian za głównego winnego atomej zagłady uznało kolektywne ideologię dążące do konfliktów zbrojnych.Bojownicy postanowili więc zniszczyć wszystkie kolektywne systemy polityczne panujące w galaktyce.
A w każdym kosmolocie mógł lecieć taki bojownik podziemnego ruchu i śledzący lub ścigający go przedstawiciele służb państw w których rządziły partie kolektywne. Komunizmy lub socjalizmy bankowe, naukowe i religijne, albo rasowe.
Wtedy też dochodziło często do śmiertelnego starcia bojowników z tajniakami, lub jakimś ważnym dygnitarzem kolektywnego rządu. Nieraz już bowiem znajdowano ciało martwego polityka leżącego na podłodze w łazience, albo posadzce ubikacji kosmolotu. Zwykle zasztyletowanego lub otrutego.Bojownicy uchodzili za mistrzów podstępu noża, sztyletu i trucizny, i w ogóle uchodzili za mistrzów skrytobójczych morderstw.A martwe ciało polityka leżało bezwładnie w kałuży krwi Pocięte i podziurawione nożem.

Ktoś nagle zastukał do drzwi. Stukanie powtórzyło się po chwili. Odłożył zeszyt i schował go. Powoli podszedł do drzwi i stanłą przed nimi. Serce skoczyło mu do gardła. W wizjerze zobaczył dwóch ubranych po cywilinemu pracowników służb, tak zwanych "szaraków". Jeden z nich, ten młodszy i nizszy, powiedział -nigdy nie znikliśmy i czekaliśmy na chwile kiedy przyjdziemy po ciebie. Ty też na nas też czekałeś, prawda?-
Nic nie odpowiedział. Nałozył powoli ocięzałym ruchem buty, calym wysiłkiem woli koncentrując się żeby nie upaść, a następnie kurtkę.Kręciło mu się w głowie a ciała zrobiło się nagle słabe jakby uleciało z niego życie. Zapaił papierosa, i wyszli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz